W Lidze Mistrzów El Clasico dla Barcy

Real Madryt długo powstrzymywał Barcelonę, ale bez wyrzuconego za czerwoną kartkę Pepe zatrzymać Leo Messiego nie był w stanie. Argentyńczyk strzelił dwa gole, jego zespół wygrał 2:0 i jest blisko awansu do finału

Zczuba.tv: Zobacz gole Messiego z Realem ?

Po dwóch kwietniowych starciach hiszpańskich gigantów Real stał się dla wielu wręcz faworytem meczu na Santiago Bernabeu. W środę przegrał i we wtorkowym rewanżu na Camp Nou będzie potrzebował cudu. Barca jest o krok od drugiego finału LM w ostatnich trzech latach.

Choć w poprzednich meczach emocji nie brakowało, w żadnym stadion nie płonął nimi tak bardzo. Głowy kipiały piłkarzom biegającym po murawie, rezerwowym i trenerom. Barcelona drugą połowę zaczęła bez rezerwowego bramkarza, bo José Manuel Pinto dostał czerwoną kartkę za przepychankę ze schodzącymi do szatni graczami Realu. Po godzinie z boiska za brutalny faul wyleciał Pepe. Bohater poprzednich El Clásico, wyróżniający się morderczą pracą i rozsądkiem, tym razem stracił głowę - co w chwilach skrajnego stresu było u niego dotąd normalne - i brutalnie zaatakował nogi Alvesa. Po chwili z ławki rezerwowych wyleciał protestujący trener José Mourinho. Po ostatnim gwizdku przedstawiciele UEFA wepchnęli obie drużyny do szatni, by wszyscy ochłonęli, zanim zaczną udzielać wywiadów. Na konferencji Mourinho powiedział, że jego zespół nie ma szans na finał, a sędziowanie nazwał skandalicznym.

Portugalczyk o temperaturę spektaklu zadbał już wcześniej. 24 godziny przed jego rozpoczęciem natarł przed kamerami na Pepa Guardiolę - tłumaczył, że trener rywali przyzwyczaił się do pomocy sędziów, a gdy jej zabrakło, zaczął arbitrów krytykować, choć podejmowali słuszne decyzje. Katalończyk zazwyczaj na zaczepki nie odpowiadał, ale we wtorek wybuchł. Mówił, że na sali konferencyjnej Mourinho jest "cholernym zwycięzcą", z którym nikt równać się nie może, i że on, Guardiola, wybiera walkę na boisku. W sztabie Barcy szeptano, że chciał wstrząsnąć zespołem i przygotować go na wielką bitwę. Piłkarzom się to spodobało, wracającego z konferencji trenera przywitali w hotelu owacją.

Guardiola musiał coś zmienić. Jego drużyna zremisowała w meczu ligowym, finał Pucharu Hiszpanii przegrała. I zdawała się nie mieć pomysłu na przeciśnięcie się przez ustawioną w środku pola szczelną zaporę Realu.

Wiele wykombinować nie mógł. Od trzech lat wiadomo, że jego orkiestra potrafi grać tylko jedną piosenkę - czysto i pięknie, ale wymusić na niej innej melodii nie sposób.

Trener Barcy pamiętał jednak półfinał sprzed roku, gdy jego drużyna przegrała w Mediolanie z Interem José Mourinho 1:3. W rewanżu Włosi stanęli murem przed polem karnym i obronili przewagę. W środę trener Barcy nakazał więc bocznym obrońcom skupienie się na defensywie. Zazwyczaj spędzający większość meczu w okolicy bramki rywala Dani Alves tym razem biegał nieopodal własnej. Przez trzy lata gry dla zespołu z Katalonii prawdopodobnie nigdy nie zdarzyło się, by Brazylijczyk nie przeprowadził ani jednego rajdu prawym skrzydłem.

Mourinho wiedział, że czterech jego piłkarzy (Albiol, Ronaldo, Di Maria, Ramos) nie zagra w rewanżu, jeśli dostanie żółtą kartkę. Dlatego w przeciwieństwie do finału Pucharu Króla jego zawodnicy nie przerywali każdej akcji rywali brutalnym wślizgiem, nie podbiegali do sędziego, by wykrzyczeć mu pretensje. Wszystkich ochronić się jednak nie udało, po faulu na Messim żółtą kartkę dostał Ramos. Za tydzień zastąpi go Álvaro Arbeloa, na środek obrony wróci pauzujący wczoraj za kartki Ricardo Carvalho.

Real jeszcze bardziej niż w poprzednich szlagierach skupiał się na obronie, pilnował, by nie stracić gola u siebie. Portugalski trener wiedział, że odrabianie strat na Camp Nou, gdzie w LM Barca zazwyczaj rywali demoluje, jest praktycznie niemożliwe.

Przy takiej taktyce o efektownej grze nie było mowy. Barca odważniej zaatakowała dopiero, gdy Real grał w dziesiątkę. Dzięki dośrodkowaniu rezerwowego Ibrahima Afellaya swoją dziesiątą bramkę w sezonie LM zdobył Messi. Chwilę później dołożył jedenastą. Znów po akcji a la Diego Maradona.

Katalończycy wygrali i wydaje się, że 28 maja w finale na Wembley zobaczymy te same drużyny co dwa lata temu w Rzymie, gdzie Barca pokonała Manchester United.

Real na dziesiąty triumf w LM prawdopodobnie będzie musiał poczekać przynajmniej rok. Mourinho to zapowiadał już w sierpniu. Mówił, że jego wymarzony Real zobaczymy dopiero w następnym sezonie.

Liczby El Clásico

6 - piłkarzy dostało czerwone kartki w ostatnich sześciu El Clásico. Pięć razy usuwano graczy Realu, raz Barcelony (nie liczymy kartki Pinto)

5 - ostatnich meczów z Barceloną drużyny prowadzone przez Mourinho kończyły w dziesiątkę

Zobacz zdjęcia z półfinału Ligi Mistrzów:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.