PSG - Liverpool. Czy Polak popełnił błąd przy karnym? Liskiewicz: To kolejny argument, że VAR w Lidze Mistrzów jest potrzebny

- Jak nie ma VARu sędziowie muszą sobie radzić współpracując. To jest ich siła. Jeżeli uznamy, że karny był, to brawo dla sędziego Szymona Marciniaka, że nie brnął w rzut rożny, który chciał pokazać na początku - mówi Sport.pl Michał Listkiewicz. Były arbiter pracę polskich sędziów podczas meczu PSG - Liverpool (2:1) chwali.  

Przy ważnym i trudnym meczu w 5. kolejce Ligi Mistrzów pomiędzy PSG a Liverpoolem pracowali polscy sędziowie. Arbitrem głównym był Szymon Marciniak na liniach pomagali mu Paweł Sokolnicki i Tomasz Listkiewicz, asystentami byli Paweł Raczkowski i Tomasz Musiał, natomiast sędzią technicznym Radosław Siejka.

Spotkanie toczone w Paryżu miało dla obu stron dużą stawkę i mogło decydować o awansie lub braku awansu do kolejnej rundy. Mecz był szybki i obfitujący w sytuacje, przez co rozjemcy zawodów mieli sporo pracy.   

Już na początku spotkania Tomasz Listkiewicz przy dobrej akcji gospodarzy i nieco spornej sytuacji pokazał spalonego.

- Na mój nos w pierwszej chwili myślałem, że Tomek nieco pochopnie podniósł chorągiewkę. Piłkarz gospodarzy rzeczywiście był wychylony, ale obrońca Liverpoolu zostawił nogę. To były jednak centymetry. W powtórkach zobaczyłem jednak, że zawodnik szykujący się do dobitki strzału był na spalonym, jeśli chorągiewka była podniesiona wtedy, to decyzja była ok. Decyzja, która i tak nie miała wpływu na wynik – komentuje nam Michał Listkiewicz, niegdyś arbiter międzynarodowy, a prywatnie ojciec pana Tomasza.

Najwięcej emocji w spotkaniu wzbudzała jednak sytuacja z końcówki 1. połowy, gdy w pole karne gospodarzy wbiegł Sadio Mane i upadł po kontakcie z Angelem Di Marią. Marciniak sprawiał wrażenie jakby chciał pokazać na rzut rożny, ale po chwili wskazał na 11. metr.  

- To była wspólnie podjęta decyzja. Dużą rolę w niej miał sędzia bramkowy, czyli Paweł Raczkowski. Po mowie ciała i gestach wnioskuję, że pierwszą myślą Szymona było, by tego nie gwizdać. Na tyle pewny karnego wydawał się jednak Raczkowski, że zasugerował głównemu jedenastkę – opisuje sytuacje Listkiewicz.  

- Jak nie ma VARu sędziowie muszą sobie radzić na boisku współpracując i to jest ich siłą. Jeżeli uznamy, że karny był, to brawo dla tej dwójki. Brawo dla Szymona, że nie brnął w rzut rożny – dodaje.

Czy decyzja o karnym była słuszna?

- Moim zdaniem karny był. Di Maria niby wybił piłkę, ale drugą nogą miał kontakt z Mane i lekko go zahaczył. Były dyskusje i były emocje. To kolejny argument, że VAR w Lidze Mistrzów już jest potrzebny. Marciniak na pewno dostałby sygnał, żeby to sobie obejrzał. Zobaczyłby to z pięciu kamer i podjąłby decyzję optymalną, co byłoby też bardziej komfortowe dla wzburzonych zawodników i kibiców – dodaje były prezes PZPN.

Nasz rozmówca nie zgadza się też z krytyką angielskich kibiców dotyczącą pokazania tylko żółtej kartki  Marco Verattiemu po wejściu w Joe Gomeza.

- Żółta kartka bez dyskusji, na siłę można by dać najwyżej pomarańczową, ale pomarańczowej nie ma, wiec dla mnie tam kontrowersji nie było – tłumaczy.

Dobrą decyzję Marciniaka Listkiewicz chwali też przy braku reakcji na upadek Neymara w polu karnym w 80. minucie spotkania.

- Na takie rzeczy Wit Żelazko mówił „za widno było”. Ja bym tam też karnego się nie dopatrzył. Jeśli chodzi o zarządzanie zawodnikami i trzymanie dyscypliny to Polak radził sobie w tym meczu bardzo dobrze – puentuje nasz rozmówca.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.