Ekstraklasa. Romeo Jozak zwolniony, czyli krótka lekcja myślenia o tu i teraz

213 dni - dokładnie tyle trwała kadencja Romeo Jozaka w roli trenera mistrzów Polski. Dla prezesa Dariusza Mioduskiego powinien być to czas, z którego wyciągnie wnioski, że w Legii nie wystarczą piękne słowa o długofalowym projekcie i wizji budowania silnego klubu. Bo w Warszawie przede wszystkim liczy się to co tu i teraz

Po sobotnim blamażu z Zagłębiem Lubin (0:1) miarka się przebrała. Nawet pozornie spokojna i wyważona osoba, jaką jest prezes Mioduski, nie mogła wytrzymać festiwalu żenady, jaki Legia zaserwowała w chwili, gdy mogła wrócić na pozycję lidera ligi. Zamiast manifestacji siły, kibice znów zobaczyli drużynę nieporadną, bezmyślną, nieskuteczną. Jozak nie miał prawa tego przetrwać.

Z czego kojarzyć będę Chorwata z pracy w Legii? Ze słowami, mnóstwem pięknych słów, ale też nieporadnością, z jaką obchodził się z drużyną. Jozak z jednej strony lubił nazywać swój zespół najlepszym w kraju, przekonywać, że posiada ekipę zwycięzców, która na pewno sięgnie po mistrzostwo Polski. Z drugiej jednak, rzadko kiedy wraz z zawodnikami przyjmował porażki.

Schemat był prosty - Legia Jozaka wygrywała razem, ale gdy ponosiła porażki, to przegrywali przede wszystkim piłkarze. Chorwat lubił umywać ręce, zawsze znajdował wytłumaczenie. A to poczuł się zdradzony (w Poznaniu), a to piłkarze byli przemotywowani (Jagiellonia, Zagłębie) lub niezmotywowani (Arka). Nieważne, że Legia była ośmieszana piłkarsko, jak np. w meczach z Lechem na wyjeździe czy Jagiellonią u siebie. Zawsze winna była psychika.

Prezes Mioduski zaufał Jozakowi, czyli człowiekowi bez doświadczenia w pracy trenera, i dziś wie, że to ryzyko zupełnie się nie opłaciło. Pięknymi słowami można zdobyć pracę, ale nie tytuły, bo do tego niezbędne są wiedza i umiejętności, których Chorwat nie miał.

Dziś prezes Mioduski szybko przyznaje się do błędu. I trzeba przyznać, że robi to w odpowiednim momencie. Chociaż Legia w tym sezonie gra bardzo słabo, to i tak rozgrywki może zakończyć w podwójnej koronie. Mimo beznadziejnej momentami gry, wciąż wszystko ma swoich rękach. Inną sprawą jest to, czy magiem, który odmieni zespół, może być Dejan Klafurić, czyli kolejny trener bez doświadczenia, dotychczasowy asystent Jozaka? Trudno uwierzyć w to, by w tak trudnym momencie drużyna poszła za człowiekiem, którego można uznać za kontynuatora myśli zwolnionego poprzednika, kolegi.

Co prezes Mioduski powinien wynieść z 213-dniowej przygody z Jozakiem? Przede wszystkim to, że w Legii nie wystarczą piękne słowa o długofalowym projekcie i wizji budowania silnego klubu. Oczywiście, Legia musi rozwijać się harmonijnie, drużyna powinna być budowana w oparciu o szkolenie i dobry skauting. Ale na to potrzeba czasu.

A na sukcesy nikt czekać nie będzie, bo przy Łazienkowskiej zawsze najważniejsze będzie to co tu i teraz. Mistrzostwo Polski i gra w europejskich pucharach to zawsze cel minimum, niezależnie od tego czy klub przechodzi rewolucję, czy nie. Oczywiście żadne pieniądze ani nazwiska nie zagwarantują sukcesu, ale ryzyko porażki można i trzeba minimalizować.

Warto więc przestać opowiadać o "trenerze na lata", tylko znaleźć fachowca, który kimś takim może zostać. Tak, by za rok o tej porze, prezes Mioduski znów nie musiał przyznawać się do błędu i zaczynać wszystkiego od nowa.

Zaskakująca kolejka w Ekstraklasie. "Piękny sportowy gest. Lech się wyłożył, a Legia i Jagiellonia nie skorzystały"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.