Artur Boruc zszedł z reprezentacyjnej sceny niepokonany. Piękne pożegnanie wielkiego bramkarza

65 meczów, 4840 minut na boisku i 64 wpuszczone gole. Artur Boruc przeszedł do historii reprezentacji Polski. Spotkanie z reprezentacją Urugwaju było jego ostatnim występem w biało-czerwonych barwach. Z boiska schodził niepokonany, a towarzyszyły mu wysoko uniesione grafiki z numerem 65 i napisem: "KRÓL ARTUR - DZIĘKUJEMY".

Mecz z reprezentacją Urugwaju rozpoczął w wyjściowym składzie. Wyprowadził zespół na murawę w roli kapitana. Zastąpił nieobecnego Roberta Lewandowskiego, ale niewykluczone, że gdyby piłkarz Bayernu Monachium zagrał w piątek na Stadionie Narodowym, oddałby opaskę 37-letniemu bramkarzowi. Przed meczem Lewandowski serdecznie wyściskał Boruca i dał mu jasny sygnał - dzisiaj ty jesteś najważniejszy.
Boruc w 44 minuty miał trzy skuteczne interwencje. Nie były to wymagające uderzenia, ale bramkarz reprezentacji Polski zachował maksymalną koncentrację. Najgłośniejsze brawa zebrał po uderzeniu Gastona Silvy w 34. minucie spotkania. Dziesięć minut przed najważniejszym momentem piątkowego spotkania.

Kiedy na tablicy świetlnej pojawiły się dwa numery - 65 i 22 - Stadion Narodowy w Warszawie zaczął piękne pożegnanie wybitnej osobowości polskiej piłki. Łukasz Fabiański zmienił Artura Boruca, a 39-letni piłkarz Bournemouth zakończył reprezentacyjną karierę. Pierwszy do Boruca podbiegł Grzegorz Krychowiak. Pozostali piłkarze utworzyli szpaler.

Widać było, że bramkarzowi udzieliła się atmosfera pożegnania. Bramkarz był wyraźnie wzruszony. Można było zobaczyć, jak w pewnym momencie ocierał nawet łzy. 

Bramkarz reprezentacji Polski przeżegnał się, zdjął rękawice i spokojnie zszedł z boiska. Z głośników wybrzmiało "Simply the Best" i Artur Boruc zakończył reprezentacyjną karierę.