Sebastian Staszewski: Zaskoczyła was gra Słowaków?
Krzysztof Piątek: Już przed meczem mówiłem, że to odważny naród, który na pewno nie odda nam trzech punktów za darmo. I tak było. Chłopaki, których znam z Cracovii, Jaroslav Mihalík i Tomáš Vestenický, od dawna zarzekali się, że Lublinie ich reprezentacja da z siebie maksa. Strzelili dwie bramki, byli lepsi, wygrali. Życie. Mogę im tylko pogratulować. A my nie mamy prawa się załamać! Przecież ciągle jesteśmy w grze.
Burzę wywołały jednak słowa Krystiana Bielika, który po meczu powiedział: „Gramy tak, jak trenujemy. Te treningi nie były na najwyższym poziomie”.
To zamknięta sprawa. Wyjaśniliśmy ją w swoim gronie.
A co z tymi treningami?
Trenowaliśmy bardzo dobrze. Był czas na mocniejsze zajęcia, czasami trener Dorna trochę odpuszczał. Obciążenia zostały dobrane indywidualne. Jeśli chodzi o mnie, to na nic nie mogę narzekać, jestem dobrze przygotowany. Myślę, że tak samo jak koledzy.
Powiedział pan po meczu, że był pan „zniesmaczony i zły” faktem, że nie wystąpił pan od pierwszej minuty. Mocne słowa.
Nie miałem na myśli nic złego. Po prostu czułem rozgoryczenie tym, że przegrałem walkę o podstawowy skład. Ale jeśli do kogoś mam o to pretensje, to do siebie, a nie do trenera Dorny. On jest od podejmowania decyzji i ja to szanuję. Ale jestem ambitnym chłopakiem, chcę grać. To chyba normalne.
Niektórzy zaczęli żałować, że w kadrze U-21 nie ma Piotra Zielińskiego i Arkadiusza Milika…
Gdyby byli na pewno podnieśliby poziom, ale musimy radzić sobie bez nich. Jest za to Karol Linetty, Bartek Kapustka i są chłopaki, którzy przecież od początku przygotowań dali tej drużynie całe serce. Wiem, że nawet bez Zielińskiego i Milika stać nas na dobrą grę.
Odczuwa pan już zmęczenie? Sezon rozpoczął pan 30 czerwca, zaczynając z Zagłębiem Lubin grę w eliminacjach Ligi Europy. Na koncie ma pan już 45 meczów!
Każdy z zawodników reprezentacji do tego turnieju przygotowywał się cały rok. Nie ma więc mowy o żadnym zmęczeniu. A nawet jeśli ktoś odczuwa trudy sezonu, to trzeba zacisnąć zęby, docisnąć pedał gazu i jechać dalej.
Jest pan zadowolony z tego sezonu? W Ekstraklasie zdobył pan 12 bramek.
Indywidualnie wyszło chyba nieźle. Drużynowo wiadomo, mieliśmy swoje problemy. Ale najważniejsze, że Cracovia się utrzymała. Wymagam od siebie jednak znacznie więcej. Jeśli mowa o bramkach, to miałem kilka sytuacji, które powinienem wykorzystać. Zawsze są rezerwy.
Z Cracovią wiąże pana jeszcze długi, 3,5-letni kontrakt. Ale po dobrym sezonie zawsze pojawiają się pytania o transfer. Pan również o nim myśli?
Nie ma co kryć, że Euro 2017 to okno wystawowe. Ale przede wszystkim trzeba na nim dobrze zagrać. Poza tym to nie czas, aby rozmawiać o transferze. Jestem facetem, który nie wybiega daleko w przyszłość. Chcę iść krok po kroku. A kolejnym krokiem jest mecz ze Szwecją. Od niego będzie zależeć wszystko. A ja zrobię wszystko, aby kadrze pomóc.