Ekstraklasa. Legia - Lech 2:1. Miroslav Radović: Przewidziałem, że "Kuchy" wygra nam ten mecz. Słowo daję!

- Nie wiem, czy Michał Kucharczyk wam to powiedział. Ale jeśli nie, może potwierdzić: dzień przed meczem przewidziałem, że wygra nam ten mecz. Usłyszał to ode mnie, słowo daję! - cieszył się po zwycięstwie z Lechem Poznań Miroslav Radović, piłkarz Legii Warszawa.

Radović wrócił w niedzielę do wyjściowego składu po dziewięciu miesiącach. O tym, że zagra z Lechem od pierwszej minuty, dowiedział się na kilka dni przed meczem. - Gdy trener zapytał, czy jestem gotowy, by wyjść w podstawowym składzie, nie miałem wątpliwości, co odpowiedzieć. Nie jestem jeszcze w optymalnej formie, ale ambicję, serce do gry mam zawsze. Więc powiedziałem, że jestem - zdradził.

I przypomniał: - Zagrałem od początku po raz pierwszy od czerwca. Minęło mnóstwo czasu, nie było mi łatwo. Ale najważniejsze, że wygraliśmy, że po bardzo słabym meczu z Jagiellonią [Legia we wtorek przegrała 0:2] udało nam się zdobyć trzy punkty.

Gola na wagę trzech punktów strzelił w niedzielę Michał Kucharczyk, pod koniec spotkania wykorzystał rzut karny. - Byłem już poza boiskiem [Radović zdjęty został w 80. minucie]. Ale strasznie się denerwowałem, aż wyskoczyłem z ławki.  "Kuchy" nie był wyznaczony do strzelania jedenastki. Tym większy szacunek dla niego, że się zdecydował, pokazał, że ma charakter - przyznał.

I od razu dodał: - Ale byłem przekonany, że strzeli. Nie wiem, czy wam to powiedział. Jeśli nie, może potwierdzić: dzień przed meczem przewidziałem, że wygra nam ten mecz. Usłyszał to ode mnie, słowo daję! No i wygrał. Wszystko się sprawdziło , przeczucie mnie nie zawiodło - uśmiechnął się.

Legia pierwszą bramkę zdobyła na samym początku spotkania. Już w 3. minucie na prowadzenie wyprowadził ją Marko Vesović.  - W pierwszej połowie mocno naciskaliśmy przeciwnika. Zagraliśmy do przerwy bardzo dobrze, może jedynie z przodu brakowało precyzji, ale nie można się czepiać. Boisko nie jest w dobrym stanie, to też ma wpływ - zwrócił uwagę Radović.

- Ja też jeszcze nie jestem w najlepszej dyspozycji. Ciężka kontuzja zrobiła swoje. Muszę popracować nad szybkością, złapać świeżość. Ale i tak najważniejsze, że wróciłem, że wygraliśmy. Czy zasłużenie? Ja uważam, że tak. OK, może po przerwie zostawiliśmy rywalom zbyt wiele miejsca - zdobyli bramkę [Christian Gytkjaer w 63. minucie] - ale potem "Kuchy" zrobił to, co miał zrobić. A dokładniej to, co przewidziałem - uśmiechnął się znowu Radović.

Legia w następnej kolejce zagra na wyjeździe z Lechią (niedziela, godz. 18), Lech u siebie z Jagiellonią (niedziela, godz. 15.30). W tej chwili mistrz Polski ma tyle samo punktów, co liderująca Jagiellonia - 48 - która ma do rozegrania jeszcze mecz z Wisłą Kraków (poniedziałek, godz. 18). Lech jest trzeci - ma pięć punktów straty do czołówki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.