Dramat Grosickiego - nie będzie transferu do Burnley. Co zrobiło Rennes?

Jeszcze o godzinie 20 wydawało się, że sprzedaż Kamila Grosickiego do Burnley zostanie dopięta, a Polak spełni swoje marzenie gry w Premier League. Jednak zakulisowe gierki jego klubu z Rennes uniemożliwiły transfer, którego reprezentant Polski wyczekiwał przez całe lato.

Gdy Kamil Grosicki przyjechał w poniedziałek na zgrupowanie, to cieszył się, że zdąży odpocząć od zgiełku przy jego transferze. Ale zamiast tego wszędzie chodził z telefonem, czekając na jeden sygnał od swoich agentów, że jest oferta, która zadowoliłaby Stade Rennes. Jednak jego klub, gdy utrzymał Grosickiego zimą i dał mu nowy kontrakt, nie był do końca chętny do wypuszczenia jednego z zawodników, który miał największy wpływ na wyniki drużyny w poprzednim sezonie.

A 28-latek uważał, że udane eliminacje i Euro mogły dać mu spełnienie marzeń, ale też pozwolić wyjechać z Francji. Sytuacja w tym kraju mocno niepokoiła piłkarza, miała wpłynąć na jego chęć transferu. A kolejne kluby zainteresowane Grosickim przewijały się w mediach: jeszcze w trakcie mistrzostw Europy był on bliski Evertonu, później Sevilli, aż wreszcie w ostatni dzień okienka wkroczyło do akcji Burnley.

Było kilka minut przed godziną 17, gdy Grosicki wyskoczył z warszawskiego Hiltona i pędem wsiadł do taksówki, by udać się na lotnisko Okęcie. Tam jeszcze zdążył sobie zrobić zdjęcie przed prywatnym odrzutowcem i wrzucić je na swoje konta społecznościowe, informując o możliwym przejściu. Grosicki poleciał do Manchesteru, tam bez problemów przeszedł szybkie badania medyczne i od 20 w kolejnym hotelu obserwował rozwój negocjacji Burnley z Rennes.

Jego niepokój musiał rosnąć z każdą upływającą godziną, a coraz więcej problemów robił jego macierzysty klub. Chociaż cena była uzgodniona - tak przynajmniej wydawało się Burnley - to Rennes na samym finiszu zażądało jeszcze dodatkowych pieniędzy. Angielski klub ku rozpaczy Grosickiego odmówił, piłkarz zaczął kasować zdjęcia, które wcześniej pojawiły się na jego Twitterze i Instagramie, znajomym rozesłał informację, że z transferu nici.

Ostatnią nadzieją byłoby przesłanie do federacji porozumienia wstępnego między klubami, które dałoby im dodatkowe dwie godziny na dokończenie formalności. Jednak nie doszło nawet do tego, bo Rennes okazało się zbyt pazerne. Uznało, jak większość klubów z kontynentu, że postawieni pod ścianą Anglicy zgodzą się na dodatkową wpłatę. Zwłaszcza że Rennes ociągało się z wysyłką potrzebnych dokumentów. Tymczasem beniaminek Premier League funkcjonuje na innych warunkach, niechętnie sięga tak głęboko do kieszeni i nawet przy transferze na ostatnią chwilę nie chciano w Burnley przeszarżować z wydatkami.

Grosicki w czwartek rano wróci do Polski na zgrupowanie reprezentacji - rozczarowany i rozbity po tym, jak był o krok od spełnienia marzeń. To może mieć wielki wpływ na to, jak będzie wyglądała jedenastka Adama Nawałki na spotkanie z Kazachstanem w niedzielę. Czy selekcjonerowi uda się odbudować psychikę piłkarza? Jeśli nie, to kto zastąpi go w meczu w Astanie, którym Biało-Czerwoni otworzą eliminacje do mistrzostw świata w 2018 roku?

Zamiast radosnego ogłoszenia transferu, podpisania trzyletniego kontraktu i pokazania zdjęcia z koszulką oraz nazwiskiem na oficjalnym koncie na Twitterze Burnley chwilę przed pierwszą w nocy czasu polskiego pojawiło się smutne ogłoszenie dla kibiców Grosickiego: "Klub zakończył swoje działania transferowe w ostatnim dniu okienka".

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.