Jacek Masiota: - Nie w tym rzecz. Skład zarządu i rady nadzorczej spółki Euro 2012 obiektywnie budzi zdumienie. Tak jak mam olbrzymie uznanie dla wiedzy stricte sportowej prezesa Laty, tak nie jestem przekonany, czy doświadczenie w zarządzaniu, jego wiedza ekonomiczna oraz ograniczone możliwości czasowe pozwolą mu na należyte kierowanie działalnością spółki. Przecież jego głównym zadaniem jest dowodzenie PZPN.
- Te decyzje uważam nie tylko za błędne, ale wręcz szkodliwe dla związku. Z punktu widzenia interesów PZPN najwłaściwszym miejscem w takiej spółce jest dla prezesa i jego zastępców rada nadzorcza. A tak mamy kuriozum, bo Antkowiak i Malinowski, których zresztą cenię, mają kontrolować swojego szefa. Nie zazdroszczę im tego. To tak jakby prezesem spółki powołanej przez rząd został premier Donald Tusk, wiceprezesami - Grzegorz Schetyna i Radek Sikorski, a kontrolować ich miałaby Ewa Kopacz.
- Nie przekonują mnie argumenty, że dzięki osobistym kontaktom Laty czy Olkowicza z władzami UEFA związkowa spółka będzie działała sprawniej. Przeciwnie, uważam, że najsłabszą stroną obecnego zarządu PZPN są właśnie kwestie międzynarodowe. Ile razy widziałem, jak działacze PZPN nie mogli się dogadać z przedstawicielami UEFA, jak sądzę z uwagi na barierę językową. Dalej, fakt, że w komitecie wykonawczym UEFA zasiadają od niedawna Słowak czy Litwin, a Polaka nie ma dobitnie wskazuje na słabą pozycję naszego związku w międzynarodowych strukturach.
Cały wywiad z Jackiem Masiotą - czytaj tutaj ?