Jak Klocek i Adamus mogą unieważnić zjazd PZPN

O kondycji etycznej PZPN najlepiej świadczy fakt, że sobotni zjazd może unieważnić albo Henryk Klocek, któremu prokurator postawił zarzuty korupcyjne, albo Ryszard Adamus, którego działacze Piłkarskiej Ligi Polskiej (PLP) podali do prokuratury za wyprowadzenie z kasy spółki 100 tys. zł.

"PZPN rozporządza dobrem narodowym" ?

W sobotę Adamus nieoczekiwanie pojawił się na zjeździe. Najpierw prostował wszem i wobec, że zrezygnował z innego powodu. - Trzech panów z PLP powiedziało, że przestrzelą mi kolana, jeżeli nie odejdę - objaśniał. Po czym stwierdził, że rezygnuje z rezygnacji. Po krótkiej dyskusji sala przegłosowała jednak dymisję Adamusa i powołała w jego miejsce prezesa Widzewa Łódź Marcina Animuckiego. Wzburzony Adamus oświadczył, że spotka się z PZPN w sądzie. Jeszcze bardziej wzburzeni trzej panowie od przestrzeliwania kolan, których Adamus wymienił z nazwiska, zapowiedzieli, że to oni jego podadzą do sądu.

Jeśli wierzyć związkowym prawnikom, unieważnienia sobotniego zjazdu może też formalnie zażądać przed sądem Henryk Klocek, którego zjazd oficjalnie zawiesił w funkcji członka zarządu (wcześniej był zawieszony "w pracach zarządu"). - A nie miał prawa - przekonywał szef Związkowego Trybunału Piłkarskiego Krzysztof Malinowski. - Nie mówię tu o postępowaniu pana Klocka, lecz o literze prawa związkowego. Zawieszenie w funkcji członka wymaga wcześniejszego wpisu do porządku obrad, powiadomienia samego zainteresowanego i umożliwienia mu wystąpienia we własnej obronie. A tak Klocek teoretycznie może zaskarżyć zjazd do sądu rejestrowego.

Zawieszenia Klocka domagał się Wojciech Bochnak z Dolnośląskiego ZPN. Cała grupa delegatów z Wrocławskiego była zresztą jedyną, która uważnie przysłuchiwała się obradom i zgłaszała śmiałe, kontrujące wnioski. Jak choćby te dotyczące innego członka zarządu Janusza Matusiaka. Władze związku zostały zobowiązane do wyjaśnienia: czy nie ma sprzeczności w fakcie, że Matusiak był w komisji wyłaniającej firmę ubierającą reprezentację Polski, a jednocześnie jest menedżerem syna, który ma kontrakt ze zwycięzcą konkursu; po drugie zaś - czy to prawda, że łączy funkcję we władzach PZPN z prezesowaniem... dwóm klubom (Wiśle Płock i SMS Łódź), czego zabraniają przepisy związku.

Na początku roku szef Wydziału Dyscypliny PZPN Artur Jędrych zaskakująco ujawnił "Gazecie", że będzie się domagał wycofania podjętej w maju 2008 roku uchwały abolicyjnej, która dopuszcza degradacje klubów za korupcję z przeszłości tylko do końca czerwca tego roku. - To przepis głęboko niesprawiedliwy, w dodatku podjęty na podstawie spodziewanych przesłanek, które jednak nie wystąpiły - uzasadniał. Chodziło o to, że uchwała została wprowadzona przy założeniu, że do wiosny 2009 roku prokuratura we Wrocławiu przekaże PZPN komplet materiałów z korupcyjnego śledztwa. Tak się oczywiście nie stało, mało tego - postępowanie zatacza coraz szersze kręgi.

Jędrych cierpliwie czekał aż któryś z delegatów poruszy problem. Na próżno. Pod koniec zjazdu sam poprosił o głos. - Zwracam uwagę delegatów na tę wadliwą uchwałę. Przemyślcie ją - argumentował. Nic nie wskórał. Milczenie zjazdu na temat abolicji było po jego wystąpieniu takie samo, jak przed. Absolutne. - Nic więcej nie mogę zrobić. Jestem tylko gościem, nie mam prawa zgłaszać formalnych wniosków pod głosowanie - bezradnie rozkładał ręce Jędrych.

Kiedy zjazd przeszedł do czynności, dla wykonania których został zwołany, zrobiło się przeraźliwie nudno. Jedyna istotna zmiana w statucie PZPN, których cały zestaw przygotowała komisja gasząca jesienny spór między rządem a związkiem, a które sobotni zjazd hurtowo przyklepywał - to skrócenie kadencji prezesa do maksimum dwóch. - Niech się minister sportu przekona, że PZPN jednak chce się reformować - zachwalał zbiór poprawek prezes Grzegorz Lato.

Kto wie jednak czy Mirosław Drzewiecki obecnej ekipy w związku nie spisał już na straty. Świadczyć może o tym fakt, że - jak pisaliśmy w ubiegłym tygodniu - trwają prace nad nową ustawą o sporcie kwalifikowanym, która najpóźniej w przyszłym wymusi nowe wybory we wszystkich związkach sportowych, a także to, że na sobotnim zjeździe z ministerstwa sportu nie było nikogo. To już nie te czasy, kiedy przed ponad rokiem Drzewiecki dziesięć dni po własnej nominacji zaszczycał swoja obecnością nic nie znaczące posiedzenie zarządu PZPN...

Greń jednak milczał - przeczytaj dlaczego >

Copyright © Agora SA