Lepsze czasy dla małych klubów? Boniek: To nie haracz, ale możemy coś wymyślić

Jeśli mały polski klub wychowa piłkarza, nie dostaje żadnej prowizji za jego krajowe transfery, gdy ten już dorośnie. Ale PZPN prowizję pobiera - napisaliśmy w dzisiejszym Sport.pl Extra. W polskim futbolu nie istnieje system solidarnościowy dla małych klubów, bogaci się tylko związek. Zapytaliśmy prezesa PZPN Zbigniewa Bońka co o tym myśli i czy jest szansa na zmiany.

Przemysław Zych: Opłaty na rzecz PZPN i okręgowych związków kluby uznają za haracz. Nie ma ich w Hiszpanii, Anglii, Niemczech, w Chorwacji niedawno podobny podatek został zniesiony.

Zbigniew Boniek: Pierwsze słyszę. Kluby narzekają na opłaty, które są związane z rejestracjami zawodników, ale tych regulaminów nie znam. W przypadku transferów wewnętrznym partycypuje związek?

Tak właśnie jest. Od 1992 roku niezmiennie funkcjonują identyczne przepisy. W przypadku sprzedaży piłkarza z Polski zagranicę, PZPN pobiera 3 procent, a okręgowy związek - 2 procent. W przypadku transferu krajowego, PZPN bierze 3 procent, okręgowy związek, do którego piłkarz trafia - 2 procent, a okręgowy związek, z którego odchodzi - 3 procent. To absurd.

- Ale przepisy należy respektować.

Przepisy bywają lepsze lub gorsze. Można je zmienić tak, aby poprzednie kluby, które szkoliły piłkarza, dostawały pieniądze. Tak funkcjonuje mechanizm solidarnościowy FIFA w przypadku transferów między ligami. Np. za Krystiana Bielika z Legii do Arsenalu pieniądze otrzymają Lech Poznań i Górnik Konin.

- Ale nie ma dziś możliwości, aby to zrobić w obrębie kraju. Podobnie jak nie ma go, gdy Lewandowski przeszedł z Bayernu do Dortmundu, system solidarnościowy stworzony przez FIFA nie obowiązywał i żaden polski klub, który brał udział w tworzeniu Lewandowskiego, nie otrzymał pieniędzy.

System FIFA nie obowiązuje w przypadku transferów krajowych, bo sprawa federacji. Co stoi na przeszkodzie, aby taki system powstał wewnątrz Polski?

- A komu to przeszkadza, że opłaty są na rzecz PZPN?

Dzwoniłem do prezesa Legii, który mówi wprost - on nie wie, jak są wydawane pieniądze z ich transferów, które idą na fundusz młodzieżowy PZPN. Dodaje, że chętnie będzie oddawał, ale klubom szkolącym piłkarza.

- Wydaje mi się, że to sytuacja z gatunku kto ostatni uderzy w stół, ten ma rację. Nie zastanawiał się pan Leśnodorski, czy powinien pieniędzmi z Arsenalu podzielić się na pół z Lechem? Bo kto brał udział w formowaniu piłkarza, bardziej Legia przez sześć miesięcy czy Lech przez trzy lata? Czegoś tu nie rozumiem. Ile Legia wzięła za Bielika? 2 mln euro, z tego trzy procent oddaje PZPN, bo PZPN też formalnie bierze udział w formowaniu zawodnika. Można powiedzieć, że Mazowiecki Związek Piłki Nożnej zarobił te pieniądze szczęśliwie, bo piłkarz grał na Mazowszu tylko pół roku, ale nie zapominajmy, że to zawodnik, który grał w kadrach wojewódzkich, Bielik był szkolony centralnie. Nie jest to żaden haracz, nikt nie musi płacić, jeśli nie zarobi. To po prostu podzielenie się zyskiem. Myśli pan, że Bielik poszedłby do Arsenalu, gdyby w tym roku nie zagrał żadnego meczu w reprezentacji Polski juniorów? Ja mam wątpliwości, na każdym meczu reprezentacji juniorów widziałem polskiego skauta Arsenalu.

Czyli zmian nie będzie?

- Wydaje mi się, że jest przy tym trochę więcej szumu, niż sprawa na to zasługuje. Przez dwa lata mojej działalności w Ekstraklasie SA nie widziałem żadnego pisma ze skargą, chociaż podzielam wątpliwości, zgadzam się, że to stary przepis. Jeśli wszyscy razem ustalą inny albo uznają, że zamiast 3 procent, powinno to być 1,5 procent, to mi to nie przeszkadza. Wydaje mi się, że dla PZPN to jedno z najmniejszych źródeł dochodu.

Opłaty dla wojewódzkich związków nie są absurdalne? One pobierają jeszcze jedną opłatę - za każde rejestrowanie piłkarza.

- A kto prowadzi w niższych klasach rozgrywki i całą logistykę? Jeśli pan przystępuje do moich rozgrywek, to pan płaci. Jeśli odebralibyśmy wojewódzkim związkach ten podatek za formułowanie zawodnika, opłaty za rejestrowanie piłkarzy, opłaty za przystąpienie klubu do rozgrywek i opłatę członkowską, to nie miałyby z czego żyć, bo nie dostają dotacji. W tym przypadku można się natomiast zastanowić, dlaczego za rejestrowanie i wyrejestrowanie zawodnika w różnych okręgowych związkach, ale wciąż na tym samym poziomie rozgrywek, jest inna cena. Od dwóch lat rozmawiam z prezesami wojewódzkich związków o tym, żeby wprowadzić jeden stały ryczałt za wzięcie udziału w rozgrywkach. A czy potem zarejestrują 20 czy 30 piłkarzy to nie ma znaczenia. Chcemy stworzyć system, który byłby równy dla wszystkim.

Ale nie chodzi tylko o to, aby dla wojewódzkich związków wprowadzić jedną stałą opłatę, a PZPN pozbawić ściąganych pieniędzy, które żaden inny poważny związek w Europie nie ściąga, ale o stworzenie systemu, który będzie wspierał małe kluby.

- Czyli jeśli piłkarz przechodzi z klubu A do B, a potem do C za 100 tysięcy złotych, to powinniśmy wyliczać ile należy się klubo A? Według mnie mówimy o małych sumach. Na szczeblu od A-klasy do II ligi, transfery są bezgotówkowe. Jeśli piłkarz trafi do ekstraklasy, pojawiają się pieniądze, ale te poprzednie kluby tego chłopaka kiedyś sprzedały.

Często jest tak, że machnie się ręką na odejście 14-latka do większego klubu ze względu na presję rodziców, a potem jakoś na piłki i utrzymanie boisk trzeba zarobić. Weźmy przykład Tomasza Jodłowca, jego pierwszy klub to Koszarawa Żywiec. Nie ma nic z tego, że dziś gra w reprezentacji Polski.

- Koszarawa mogła sobie zapisać w kontrakcie procent od następnego transferu ( jak to często wygląda w praktyce, opisaliśmy tutaj - red). Wydaje mi się, że doszlibyśmy do absurdu, gdybyśmy dzielili np. 5 procent od kolejnych transferów wewnętrznych między wszystkie kluby i ustalali gdzie Jodłowiec grał od 9 do 12 roku życia. To chyba ciężkie do opanowania. Powstałby bałagan. Ale jak mówię - zgadzam się, że przepisy są stare, jeśli będzie chciało je zmienić i zaproponować coś lepszego, to nie ma żadnego problemu.

Jak prezentuje się piękniejsza strona "11" roku FIFA? [Złota WAGPiłka]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.