Jerzy E. junior ostatni sprawiedliwy w aferze korupcyjnej

Jerzy E. junior, syn byłego selekcjonera reprezentacji Polski, przedstawił się w sądzie jako pierwszy przeciwnik korupcji w futbolu. I ujawnił jak w uczciwy sposób można zarobić na awansie innej drużyny

E. jest jednym z oskarżonych o udział w korupcyjnym procederze Kolportera Korony. Zdaniem prokuratury, w sezonie 2003/2004 kielecki klub wywalczył awans do II ligi poza boiskiem. Była to zasługa głównie Andrzeja B., który z polecenia trenera Dariusza W. podjął się zadania, by korumpować sędziów i obserwatorów w III lidze. Z Jerzym E. juniorem znali się ze studiów na warszawskim AWF-ie. Według prokuratury E. miał skontaktować Andrzeja B. z trenerami kieleckiej drużyny i uczestniczyć w naradzie na której zaplanowano korupcyjny proceder, a za pośrednictwo po awansie otrzymać 10 tys. zł. - Te zarzuty są dla mnie krzywdzące, poddają w wątpliwość całą moją drogę życiową i zawodową - podkreślił we wtorek w kieleckim sądzie. I przedstawił siebie jako ostatniego sprawiedliwego.

- Jako trener pracuje od 9 lat. Prowadziłem 7 drużyn w 5 klubach i wielokrotnie miałem przekonanie, że spotkania moich drużyn są nieuczciwie prowadzone. Wielokrotnie z tego powodu głośno protestowałem, wysyłałem do PZPN nagrania nieuczciwych spotkań. Ale to nie przyniosło skutku. Protestowałem też na łamach mediów. Byłem jedną z nielicznych osób, które głośno mówiły o korupcji w piłce jak o patologii, co spowodowało niechęć do mojej osoby w środowisku - wygłosił Jerzy E. junior.

Nie zaprzeczył, że przyjechał z Andrzejem B. na spotkanie do domu trenera Dariusza W. ale podkreślał, że temat ustawiania meczów by pomóc Koronie awansować w ogóle nie był podejmowany.

Co innego mówił jednak w śledztwie sam Andrzej B. - Jurek zorganizował spotkanie u Darka W. w domu, mieliśmy dostać 30 tys. zł do podziału. (...) Po sezonie, jak Korona awansowała, dostaliśmy od W. 25 tysięcy, 10 przekazałem Jurkowi. (...) - relacjonował prokuratorom. Przed sądem wycofał się już z tych zeznań i stwierdził że "Jurek nie miał nic wspólnego z ustawianiem meczów Korony i nie wziął za to żadnych pieniędzy."

E. odniósł się do jeszcze innych oskarżeń Andrzeja B., który w prokuraturze zasugerował, że "Jurek" miał w 2003 roku pomagać w awansie do II ligi Jagiellonii Białystok.

- To było wtedy jak byłem trenerem rezerw Polonii Warszawa. Graliśmy kolejkę ważną dla ostatecznego układu tabeli. My z Gwardią Warszawa a Jagiellonia z Radomiakiem. Jagiellonia obiecała mojej drużynie dodatkową motywację pieniężną za

pokonanie Gwardii. Tak też się stało. Pieniądze dostaliśmy w szatni jako nagrodę za uczciwą walkę. Podzieliliśmy je między sobą. Andrzej B. mógł wiedzieć o tym fakcie bo przekazałem mu wtedy część z tych pieniędzy - miał zorganizować nam grilla nad Zegrzem - opowiadał. Podkreślił, że nie widzi w takiej praktyce nic złego. - Nie zrobiliśmy nic nieuczciwego - zaznaczył.

We Włoszech też afera korupcyjna ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA