Andrzej G. zatrzymany, Widzew na celowniku wrocławskiej policji i prokuratury.

Policja zatrzymała byłego właściciela Widzewa Andrzeja G., który jest podejrzany o przywłaszczenie kilkunastu milionów złotych. Śledczy badają też sprawę przekształcenia klubu z czasów, gdy jednym z właścicieli był Zbigniew Boniek.

Były właściciel Widzewa zatrzymany

Widzew na celowniku wrocławskiej policji i prokuratury. Od dawna interesowały się one Andrzejem G. Były współwłaściciel Widzewa Łódź został zatrzymany we wtorek rano. Zatrzymano także byłego prezesa łódzkiego klubu Jacka D. Obu przewieziono do wrocławskiej prokuratury.

- Zatrzymania to efekt śledztwa dotyczącego przestępstw gospodarczych w Widzewie. Andrzejowi G. postawiliśmy zarzut przywłaszczenia kilkunastu milionów złotych oraz ukrycia i usunięcia tych pieniędzy spod egzekucji. Natomiast Jacek D. ma zarzut ukrywania i usunięcia pieniędzy spod egzekucji - informuje Jarosław Dyko, zastępca naczelnika XI Wydziału Prokuratury Krajowej oddział we Wrocławiu.

Andrzejowi G. grozi do 10 latu więzienia, a Jackowi D. do 5 lat. Prokurator nie chciał ujawnić, czy obaj składają wyjaśnienia i przyznają się do winy. Ale po przesłuchaniu Andrzeja G. prokuratura natychmiast wystąpiła do sądu o trzymiesięczny areszt. Wniosek zostanie rozpatrzony w środę. Jacek D. został zwolniony do domu, ma zakaz opuszczania kraju, dozór policyjny i 15 tys zł poręczenia majątkowego.

Według prokuratury przedstawiciele Widzewa lekceważyli wyroki sądu komorniczego i ukrywali wpływające do klubu pieniądze, nie spłacając długów. Współpracowali przy tym z sekretarzem generalnym PZPN Zdzisławem K., który w tym wątku śledztwa ma już postawione dwa zarzuty - działania na szkodę wierzycieli. W wątku gospodarczym niemal identyczny zarzut, ale dotyczący GKS Katowice otrzymał wcześniej były wiceprezes PZPN Eugeniusz K.

W ostatnich tygodniach jako świadkowie w sprawie Widzewa zeznawali m.in: były trener tego klubu Stefan Majewski, a także Zdzisław Sadowski, członek komisji PZPN przyznającej licencje, działacz Łódzkiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej.

- Prowadząca sprawę Anna Zimolong bada przyznanie Widzewowi licencji na grę w II lidze oraz sprawy przekształceniowe w klubie - dodaje prokurator Dyko.

- W dokumentach klubu z 2004 r. dwie osoby oświadczyły nieprawdę, a to jest przestępstwo. Jedna jest z Widzewa, druga z PZPN - informował kiedyś "Gazetę" Michał Tomczak, były szef Wydziału Dyscypliny PZPN.

W połowie 2004 r. zadłużony na kilkanaście milionów złotych SPN Widzew, którego właścicielami byli Andrzej G. i Andrzej Pawelec, został przekazany stowarzyszeniu RTS Widzew. Ten wystąpił do PZPN o licencję na grę w II lidze, ale wniosek odrzucono. Klub odwołał się do komisji, której szefem był wiceprezes łódzkiego OZPN Zbigniew Sadowski, i zgodę dostał. RTS miał przejąć długi SPN, ale w całości ich nie spłacił.

- PZPN dwa razy dawał nam tę licencję, więc jeśli ma jakieś wątpliwości, to może mieć żal tylko do siebie - tłumaczył w kwietniu 2007 roku Zbigniew Boniek, wtedy wiceprezes Widzewa.

W wątku gospodarczym śledczy badają kwestie przekazywania pieniędzy przez PZPN klubom zamiast ich wierzycielom, przyznawanie ligowych licencji, a także szczegóły transakcji PZPN dotyczące sprzedaży praw telewizyjnych i podpisywania umów reklamowych. Jako świadka kilka razy przesłuchiwano byłego prezesa PZPN Michała Listkiewicza. We wrocławskiej prokuraturze konfrontowano go z sekretarzem generalnym związku Zdzisławem K. Ich wersje wydarzeń się różnią. Wszystko wskazuje na to, że prokuratura zbiera dowody, aby postawić Listkiewiczowi zarzut braku nadzoru nad działaniami PZPN.

Zatrzymanie Andrzeja G. ma związek z przestępstwem gospodarczym, a nie korupcyjnym, które w Polsce można karać dopiero po 1 lipca 2003, a więc od momentu, od kiedy wprowadzono do kodeksu karnego przepis o korupcji w sporcie. Przestępstwa gospodarcze w klubach prokuratura może ścigać znacznie wcześniejsze i właśnie przywłaszczanie pieniędzy w Widzewie dotyczy zdarzeń sprzed ponad dekady.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.