Sąd: Janusz Wójcik wolał kupować mecze, niż pracować

Były selekcjoner reprezentacji Polski za wręczenie łapówek i ustawianie meczów został skazany za dwa lata więzienia w zawieszeniu i dwa lata zakazu wykonywania zawodu.

- Za cudotwórcę się nie uważam. Ale przyznam: lubię takie wyzwania - mission impossible - mówił Wójcik, gdy w 2004 r. w trakcie sezonu został trenerem Świtu Nowy Dwór Mazowiecki. - W Nowym Dworze sprawy stoją na ostrzu noża, ale władze Świtu i miasta przekonały mnie, że jest mobilizacja w mieście i klubie, że zrobią wszystko, co do pozostania w ekstraklasie konieczne. I poprosili o pomoc, więc pomagam.

To była oficjalna wersja szkoleniowca. Przeznaczona dla mediów i kibiców. W klubowych kuluarach w chwilę po zatrudnieniu Wójcik miał powiedzieć do prezesów Świtu: - Tu nie ma co trenować. Tu trzeba dzwonić.

Dzwonić do odpowiednich osób zajmujących się ustawianiem meczów za łapówki. Przede wszystkim Ryszarda F. ps. Fryzjer, który korumpował sędziów piłkarskich, oraz Krzysztofa P., wpływowego obserwatora Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Świt rozpaczliwie bronił się przed degradacją z ekstraklasy. Po 17 kolejkach miał tylko 8 punktów i zajmował ostatnie miejsce w lidze. Pierwszy mecz pod wodzą Wójcika Świt wygrał z Odrą Wodzisław 3:1, mimo że do przerwy przegrywał 0:1.

- Wszystko dzięki Bogu - mówił strzelec dwóch goli Branko Rasić.

- Zmiana trenera coś dała, bo wygraliśmy mecz, co do tej pory rzadko się zdarzało. Zagraliśmy przede wszystkim skutecznie - dodawał kapitan Świtu Sergiusz Wiechowski

Później okazało się, że mecz został kupiony. Podobnie jak większość kolejnych spotkań, które Świt wygrywał i zaczął gonić rywali. W ostatnim meczu sezonu grał u siebie z Górnikiem Polkowice. Przegrany spadał z ekstraklasy.

Wójcik oferował pół miliona złotych trzem piłkarzom Górnika za odpuszczenie meczu. Odmówili. Natomiast sędziego meczu Grzegorza K. chciały przekupić oba kluby. Mecz skończył się remisem 0:0, Świt spadł, Górnik grał w barażach o utrzymanie, ale przegrał i został zdegradowany.

Policja zatrzymała Wójcika w październiku 2008 r. Prowadzący śledztwo w piłkarskiej aferze korupcyjnej wrocławscy prokuratorzy postawili mu w sumie 16 zarzutów dotyczących 11 meczów. Miał on wręczać łapówki od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych za ustawianie meczów. Trener długo nie przyznawał się do winy.

Akt oskarżenia w sprawie Ryszarda F. "Fryzjera" i grupy przestępczej ustawiającej mecze, w tym m.in. Janusza Wójcika, trafił do sądu w lipcu 2010 r. Proces długo nie mógł się rozpocząć, gdyż niektórzy oskarżeni nie stawiali się na rozprawy ze względu na zły stan zdrowia. Wójcik w tym czasie uległ wypadkowi i po pewnym czasie jego sprawa została wyłączona z procesu.

Już po zatrzymaniu przez policję Wójcik próbował podjąć pracę trenerską, ale PZPN odmawiał mu przyznania licencji.

W końcu trener, który w 1992 r. doprowadził Polskę do srebrnego medalu na igrzyskach w Barcelonie, w latach 1997--99 był selekcjonerem seniorskiej reprezentacji, przyznał się do zarzutów, wyraził skruchę i dobrowolnie poddał karze. W czwartek sąd skazał go na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat, dwuletni zakaz pracy trenerskiej i 65 tys. zł grzywny. Za tydzień wyrok będzie prawomocny. Prokuratura ani skazany nie zamierzają się od niego odwoływać.

- Wina oskarżonego była znaczna, ponieważ złamał on nie tylko zasady fair play, ale świadomie działał niezgodnie z prawem. Oskarżony jako trener wolał kupować mecze, aniżeli pracować i w sposób uczciwy osiągać dobre wyniki. To szczególnie naganna postawa, gdyż trener powinien być dla zawodników wzorem - podkreślała w uzasadnieniu wyroku sędzia Elżbieta Sztenc.

Śledztwo w piłkarskiej aferze korupcyjnej wszczęto w 2004 r., po serii artykułów w "Wyborczej". Zarzuty korupcyjne postawiono ponad 600 osobom. Ponad 350 osób zostało skazanych prawomocnymi wyrokami.

Zobacz wideo
Copyright © Agora SA