Anglicy o jeden mecz od katastrofy

Jeśli Anglia nie wygra w sobotę z Izraelem i w środę z Rosją, praktycznie straci szanse na awans do Euro 2008. - Nie potrafię sobie nawet tego wyobrazić, to byłaby katastrofa - mówi obrońca Manchesteru United Rio Ferdinand.

I w Anglii tej katastrofy naprawdę się boją. Z Izraelem nie zagra czterech podstawowych zawodników - Frank Lampard, David Beckham, Gary Neville i Wayne Rooney. Niepewny jest udział Owena Hargreavesa. - Owen chce zagrać, decyzja zostanie podjęta w sobotę rano - mówi trener Anglików Steve McClaren. W pierwszym składzie wystąpi Steven Gerrard, który w ostatniej chwili zdał testy sprawnościowe. Kapitan Liverpoolu zagra, mimo że ma złamany palec u nogi. - Ciągle nikt sobie nie wyobraża, żeby mogło nas zabraknąć na wielkiej imprezie. Ciągle wierzymy, że należymy to światowej czołówki. Ale nie wytrzymuje to porównania z sytuacją w grupie - mówi szef Federacji Angielskich Kibiców Malcolm Clarke. Wyspiarze zajmują w niej dopiero czwarte miejsce, wyprzedzają tylko Macedonię, Estonię i Andorę.

W bramce Anglików znów zagra Paul Robinson. Miesiąc temu jego błąd sprawił, że drużyna McClarena przegrała z Niemcami 1:2. Prasa domagała się posadzenia go na ławce i wystawienia zawodnika Portsmouth Davida Jamesa. - Nic z tego. Z Izraelem zagra Paul. Podjąłem tę decyzję trzy dni po meczu z Niemcami - powiedział McClaren.

Ostatni raz Anglików zabrakło na wielkiej imprezie w 1994 r. na mistrzostwach świata w USA. - Miałem wtedy 14 lat. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego oglądam mundial bez Anglii - mówi kapitan John Terry.

Doszło do tego, że izraelski obrońca Tal Ben Haim zapowiedział kolegom z Chelsea Johnowi Terry'emu i Ashleyowi Cole'owi, że to on w sobotę będzie się śmiał ostatni. - Powiedziałem im, że wygramy, a oni zaczęli się śmiać. Pamiętajmy, że to jest tylko jeden mecz. Wszystko się może zdarzyć - powiedział Ben Haim.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.