Leo Messi - James Rodriguez, czyli El Clásico w Copa America

Argentyna - Kolumbia i Chile - Urugwaj to hity ćwierćfinałów Copa América. Wśród faworytów czai się Brazylia, która w starciu z Paragwajem chce udowodnić, że istnieje życie bez Neymara.

Spakowane walizki i wylot na wakacje - Neymar skończył udział w Copa América. W wygranym 2:1 meczu z Wenezuelą nie grał, chodziły słuchy, że wzburzeni dyskwalifikacją na cztery spotkania szefowie brazylijskiej federacji chcą się odwoływać. Wiadomo, że ich wpływ na władze futbolowe jest ogromny - przeszło pół wieku temu na mundialu w Chile Garrincha dostał czerwoną kartkę w półfinale, ale interweniował nawet prezydent kraju i FIFA dopuściła gwiazdora do meczu o złoto.

Tym razem im więcej czasu upływało od starcia z Kolumbią, tym sytuacja Neymara stawała się gorsza. Okazało się, że po czerwonej kartce poczekał w tunelu na sędziego i nie tylko go obraził, ale też zaatakował (media donoszą, że złapał arbitra za szyję). W tej sytuacji Brazylia odwoływać się nie będzie, bo cztery mecze to najniższy wymiar kary. Drużyna Dungi wygrała grupę i w ćwierćfinale zmierzy się z Paragwajem. Jeszcze kilka lat temu uznano by to za pojedynek artystów z wojownikami, teraz w obu ekipach trudno szukać geniuszy piłki. Paragwaj stracił kontuzjowanego Néstora Ortigozę, lidera środka pola, swoje nadzieje pokłada w trójce napastników weteranów: Roque Santa Cruzie, Haedo Valdezie i Lucasie Barriosie. Ten ostatni zdobył dwie ważne bramki dające remisy w grupie z Argentyną (2:2) i Urugwajem (1:1).

Selekcjoner "Canarinhos" Dunga nawołuje, by lament po Neymarze zakończyć. Wie, co stało się na mundialu w Brazylii, gdy po stracie gracza Barçy osierocona drużyna Luiza Felipe Scolariego całkowicie się rozkleiła i poległa z Niemcami w półfinale 1:7, a potem z Holandią 0:3 w meczu o trzecie miejsce. - Jeden piłkarz nie stanowi o zespole - mówi Dunga. Na razie jego Brazylia na turnieju w Chile uchodzi za jeszcze bardziej nieporadną w ataku niż ta sprzed roku. Może mecz z Paragwajem stanie się przełomem?

Argentyna szuka pierwszego triumfu na Copa América od 22 lat. Leo Messi poprowadził ją do finału mundialu, ale nigdy nie zdobył z nią żadnego trofeum. Drużyna Gerardo Martino jest goła od pasa w dół - odwrotnie niż Brazylia. Słaba defensywa i gwiazdorski atak z Di Mar~ą, Pastore, Messim i Agüero (Higua~n i Tévez na ławce) wcale nie przyniosły gradu goli na Copa América. Argentyńczycy grzeszyli nieskutecznością, w meczu z Paragwajem stracili prowadzenie 2:0, z Jamajką zaprzepaścili więcej szans na bramki niż ich rywale w całej fazie grupowej. Wobec kłopotów Brazylii (bez Neymara) i Urugwaju (bez zawieszonego za ugryzienie Giorgio Chielliniego na MŚ Luisa Suáreza) zwycięstwo w turnieju jest obowiązkiem Argentyny. - Wydaje się, że mamy tu mało do wygrania i wszystko do stracenia - mówił niedawno Javier Mascherano.

W ćwierćfinale "Albicelestes" trafiają na Kolumbię, media piszą o przedwczesnym finale. Tyle że Kolumbia jest dziś inną drużyną niż na mundialu w Brazylii. Wtedy po fazie grupowej miała dziewięć strzelonych goli, teraz ma jednego! W dodatku do drużyny wrócił Radamel Falcao, ale tak jak w Manchesterze, tak i w Chile okazuje się cieniem siebie sprzed kontuzji. - Gramy źle, trzeba to sobie jasno powiedzieć - stwierdził James Rodr~guez. Rywalizacja gwiazdy Realu z Messim ma być ozdobą hitu - oby uniknęli podobnych napięć jak w meczu Kolumbii z Brazylią.

Hitem jest też starcie gospodarzy z Urugwajem, choć historycznie nie ma to żadnego uzasadnienia. Chile nigdy nie wygrało Copa América, ich rywal - rekordowe 15 razy. Chilijczycy przełamali kryzys poza boiskiem wywołany przez Arturo Vidala, który po grupowym meczu z Meksykiem spowodował wypadek, prowadząc samochód pod wpływem alkoholu, gdy wracał nad ranem z kasyna. W dodatku wywołał awanturę z policją, zaatakował funkcjonariusza, twierdząc, że jako bohater narodowy jest nietykalny. Trener Jorge Sampaoli nie dostrzegł w zachowaniu asa Juventusu niczego, co kazałoby go usunąć z kadry. Drużyna zareagowała na kryzys, znakomicie bijąc Boliwię 5:0, a swoją pierwszą bramkę w tym roku zdobył Alexis Sánchez. To był jedyny tak spektakularny wynik w Copa América, Chilijczycy zdobyli dziesięć bramek - więcej niż zwycięzcy pozostałych dwóch grup razem wzięci (Argentyna i Brazylia po cztery). Urugwaj trafił do siatki zaledwie dwa razy, gole zdobyli gracze Atlético Madryt: pomocnik Cristian "Cebolla" Rodr~guez i stoper José Giménez. Bez Suáreza Edinson Cavani wygląda na osieroconego, ale Urugwajczycy to spece od rozbrajania rywali, którzy nacierają na nich z furią. Chile z pewnością tak zrobi.

W półfinale czeka zwycięzca pary Peru - Boliwia, dwóch najsłabszych drużyn w ósemce. Droga do finału stoi dla gospodarzy otworem, ale Urugwaj to kamień, na którym wielu faworytów połamało już sobie zęby.

Najbardziej niezwykłe trafienia z karnych - piętką, z rekwizytem... [WIDEO]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.