Ruch przegrywa z Koroną, kibice protestują. Niesamowity Niedzielan!

Niebiescy przegrali pierwszy mecz w sezonie na własnym stadionie. Na Cichej robi się nerwowo. Kibice zarzucają działaczom fatalną politykę transferową, a osłabiony zespół zmierza w kierunku strefy spadkowej.

Andrzej Niedzielan strzelił w Chorzowie już ósmego gola w sezonie. Ruch na pewno jednak nie zasłużył na porażkę. - Sprawiedliwym wynikiem byłby remis. Od początku wyglądało to tak, że kto strzeli ten wygra. Punktów za dużo nie mamy, ale pocieszające jest to, że chociaż skład się ciągle zmienia, to okresami nasza gra wygląda dobrze - doszukiwał się pozytywów trener Waldemar Fornalik.

W pierwszej połowie piłkarze Ruchu musieli sobie radzić bez wsparcia kibiców. Ci, którzy zdzierają gardła najmocniej, siedzieli cicho lub zostali przed bramami stadionu. Zamiast nich w sektorze, który zazwyczaj zajmują zawisły specjalne przygotowane transparenty - "Puste trybuny to pusta kasa w klubie. Widocznie kibiców i finanse macie w dupie!", "Transmisje, puchary, bilety, transfery - gdzie są te pieniądze do jasnej cholery!!!" czy "Najpierw obiecujecie potem kradniecie (...)".

Fani wydrukowali też specjalne ulotki, w których wyjaśnili powody swojego zachowania. Kibice uważają, że Ruch prowadzi złą politykę transferową, promocyjną i medialną. Nie wykorzystał znakomitego poprzedniego sezonu, który zakończył się wywalczeniem przepustki do europejskich pucharów i zamiast wzmocnić zespół i powalczyć o czołowe miejsce w lidze stracił kilku kluczowych graczy.

Na kartce papieru napisano też, że "Protest ostrzegawczy może ulec rozszerzeniu". Nieprzyjemnie było już w tygodniu poprzedzającym mecz. Na murach w pobliżu stadionu ktoś wymalował napisy obrażające działaczy. - Gra bez kibiców nie ma sensu. Dopiero z dopingiem fanów ruszyliśmy na rywala - mówił Rafał Grodzicki, stoper Ruchu.

Jeden z powodów frustracji sympatyków niebieskich biegał w koszulce Korony. Niedzielan, który w ubiegłym sezonie pomógł drużynie z Cichej wywalczyć brązowe medale mistrzostw Polski, latem pożegnał się z Ruchem. To wielka strata, bowiem zawodnik jest w życiowej formie. Przed meczem w Chorzowie miał na swoim koncie więcej bramek (siedem) niż cały Ruch (sześć). 31-letni napastnik szybko postarał się, żeby ta statystyka straciła na aktualności. Dobre podanie Ediego, szybki start do piłki i spokojny strzał nad wybiegającym z bramki Matko Perdijiciem (zastąpił narzekającego na uraz barku Krzysztofa Pilarza) - tak Niedzielan przypomniał się kibicom ze Śląska.

Po zdobyciu gola piłkarz nawet się nie cieszył. Fani Ruchu bili brawo i skandowali jego nazwisko. - Zachowanie kibiców rewelacja! Są wielcy! Czuję się w Chorzowie jak w domu - uśmiechał się Niedzielan, który po grze niebieskich spodziewał się więcej. - Cieszę się, że po tygodniu przerwy znowu trafiłem do siatki. Przecież o to w tym wszystkim chodzi - dodał.

W drodze na mecz do Chorzowa kielczanie zostali okradzeni ze sprzętu sportowego. Rezerwowe buty przywieziono na Cichą prywatnym samochodem. Aleksandr Vuković, by wybiec na boisko, kleił korki taśmą klejącą. - Ta sytuacja może mieć wpływ na naszą formę - obawiał się przed meczem trener Korony Marcin Sasal, ale jak się potem okazało niepotrzebnie. - Powtarzaliśmy sobie, że jeżeli chcemy wygrać, to nie możemy w Chorzowie stracić gola. To się potwierdziło - podsumował Sasal.

Na Cichej dawno nie było tak nerwowo. Zapracowali na to także sędziowie. Po pół godzinie gry Ruch strzelił wyrównującego gola. Michał Pulkowski zdążył już się nacieszyć trafieniem, piłka niemal trafiła na środek boiska, gdy główny arbiter podbiegł do liniowego i gola... anulował. Asystent, który nie podniósł chorągiewki w chwili, gdy piłka wpadała do siatki, nabrał wątpliwości dopiero wtedy, gdy z pretensjami przybiegł do niego obrońca Korony Nikola Mijailović.

Powtórki telewizyjne pokazały, że sędziowie mieli racje, ale okoliczności w jakich podjęli decyzję, były zastanawiające. - W przerwie sędzia powiedział nam, że miał rację. Może i miał, ale to nie jest normalne, że podjął decyzję pod presją piłkarzy Korony - mówił Pulkowski. - Nie może być tak, że piłkarze będą namawiać sędziego, by jeszcze raz się zastanowił, czy aby nie było spalonego - irytował się Krzysztof Nykiel, obrońca chorzowskiej drużyny. Sędzia techniczny zdawał się nie rozumieć, o co tyle hałasu. - Przecież sędzia miał rację. Był spalony - powtarzał.

Ruch uparcie walczył o wyrównującego gola. Po przerwie dwie dobre okazje miał Łukasz Janoszka, ale piłka po jego strzałach mijała słupki.

Piłkę meczową zmarnował Wojciech Grzyb, który przegrał pojedynek z bramkarzem Zbigniewem Małkowskim. - Czego nam brakuje? Punktów. Tylko punktów - kręcił głową Grodzicki. - Mieliśmy masę czasu i okazji, żeby strzelić przynajmniej wyrównującego gola. Korona uderzyła raz, a potem spokojnie czekała na kolejne kontry - podsumował Nykiel.

Ruch Chorzów - Korona Kielce 0:1 (0:1)

Bramki: 0:1 Niedzielan (19.)

Ruch: Perdijić - Nykiel, Grodzicki, Stawarczyk, Sadlok - Grzyb, Malinowski, Lisowski, Pulkowski (60. Jankowski), Janoszka (86. Świerblewski) - Piech (82. Zając)

Korona: Małkowski - Markiewicz, Hernani, Stano, Mijailović - Kaczmarek (46. Kuzera Ż), Jovanović, Vuković, Sobolewski - Edi (75. Tataj), Niedzielan (90. Nowak)

Sędziował: Radosław Trochimiuk (Ciechanów). Widzów: 5000.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.