Niebiescy żegnają się z pucharami. Na 99 procent

Czwartkowy rewanżowy mecz z Austrią Wiedeń będzie prawdopodobnie ostatnim tegorocznym występem niebieskich na europejskich boiskach. Po dotkliwej porażce na Cichej trudno o optymizm.

Ani piłkarze Ruchu, ani trener Waldemar Fornalik nie mówią o pożegnaniu, chociaż dobrze pamiętają, że pierwsze spotkanie z Austrią przegrali w Chorzowie aż 1:3. - Chcemy w rewanżu udowodnić, że wcale nie jesteśmy tacy słabi, jak wielu sądzi. Super byłoby wygrać i jednak awansować do następnej rundy - mówi stoper Rafał Grodzicki.

Po pierwszy meczu trener Fornalik martwił się prostymi błędami swoich piłkarzy, które kosztowały zespół stratę łatwych goli. - Ruch zawsze słynął z solidnej gry w defensywie. To była nasza baza do kontrataków, szybkich akcji. W meczu z Austrią ustawialiśmy się dobrze, ale niestety nie potrafiliśmy skutecznie zareagować na ataki rywala. Mam nadzieję, że teraz będzie to wyglądało zdecydowanie lepiej - mówi przed rewanżem szkoleniowiec.

Na Cichej patrzą na pucharową rywalizację z rezerwą. Z jeden strony klub zarobił grze w Lidze Europejskiej kilkaset tysięcy euro, z drugiej mecze nie były porywające, a przy tym utrudniały przygotowania do sezonu.

- Kto wie, może wcześniejszy start ekstraklasy przyczyniłby się do lepszej gry polskich drużyn na europejskich boiskach? Myślę, że nie przyspieszono rozgrywek, gdyż problem dotyczył tylko kilku klubów - mówi Fornalik.

Szkoleniowiec ceni sobie, że Ruch zagrał mecze o stawkę z drużynami z Kazachstanu, Malty i Austrii. - Tych spotkań nie da się w żaden sposób porównać do sparingów, które rozgrywaliśmy dotąd w okresie letnim. Jest ogromna różnica na korzyść LE. Inaczej ćwiczy się założenia taktyczne, gdy gra się pod presją. Zebraliśmy masę cennych doświadczeń - potwierdza Grodzicki.

- Oczywiście, że chciałbym zagrać w LE także za rok. Może tylko nie od pierwszej rundy. Eskapady na Maltę czy do Kazachstanu były jednak trudne i męczące - dodaje trener.

Na rewanżowy mecz z Austrią trener zabiera zawodników, którzy zagrają też w niedzielę o ligowe punkty z Lechią Gdańsk. W meczowej kadrze znalazł się Maciej Jankowski, który może zastąpić w ataku Artura Sobiecha. - Czwartkowy mecz w Wiedniu i niedzielną potyczkę w Gdańsku dzieli mniej niż 72 godziny. Dlatego muszę rozważnie zarządzać siłami piłkarzy. Nie chciałbym, żeby zespół " wykrwawił" się w Austrii. Nie wykluczone więc, że w LE zagrają ci, którzy nie mają szans na występ w ekstraklasie [Ariel Jakubowski i Gabor Straka będą pauzować za kartki - przyp. red.] - wyjaśnia trener. Niestety, meczu niebieskich w Wiedniu (początek o godz. 20.30) nie będzie transmitować żadna polska telewizja.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.