Trener Ruchu zobaczy z bliska, jak drybluje Leo Messi

Niebiescy, których wkrótce czeka gra w Lidze Europejskiej, wznawiają dzisiaj zajęcia. Na razie poćwiczą bez trenera, bo Waldemar Fornalik leci do RPA.

Na razie Ruch opuścił Andrzej Niedzielan (Korona Kielce), a jego śladem może wkrótce podążyć Grzegorz Baran. Działacze przyznają w prywatnych rozmowach, że nie zaakceptują warunków kontraktu, jakich oczekuje piłkarz. Jego ewentualnym następcą może zostać Aleksander Kwiek z Odry Wodzisław. Niebiescy znaleźli też już lewego obrońcę - bliski podpisania umowy jest Grzegorz Bronowicki z Górnika Łęczna. Trwają rozmowy z napastnikiem, który ma za sobą grę w zagranicznym klubie. Do klubu wpłynęła oferta Lechii Gdańsk, która jest zainteresowana Krzysztofem Nikielem.

Wojciech Todur: Krótkie były urlopy na Cichej.

Waldemar Fornalik, trener Ruchu: Trenerzy i działacze latem prawie nie wypoczywają. Gdy jeszcze byłem piłkarzem, to zdarzało się, że zostawiałem wszystko za sobą i wyjeżdżałem gdzieś z rodziną. Teraz jednak muszę zachowywać się bardziej odpowiedzialnie i myśleć kilka kroków w przód.

Znalazł się Pan w gronie trenerów, którzy zobaczą na żywo kilka spotkań mistrzostw świata.

- Chciałbym być z zespołem, ale przecież się nie rozdwoję. Wyjazd do RPA traktuję jak duże wyróżnienie. Nie tylko dla mnie, lecz także dla Ruchu. Wyjeżdżam z czystym sumieniem, bo zostawiam zespół w odpowiedzialnych rękach moich współpracowników. Plan zająć jest dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. I chociaż tak naprawdę to tylko rozruch, przygotowanie do ciężkiej pracy, to staraliśmy się nie zostawić nic przypadkowi.

Jaką pracę ma Pan do wykonania w Afryce?

- Razem z Jackiem Zielińskim i Michałem Probierzem [trenerzy Lecha i Jagiellonii - przyp. red.] sporządzimy dla PZPN-u raporty, dokonamy analizy meczów, a potem podzielimy się wnioskami z innymi trenerami. Plan zakłada, że obejrzymy na żywo cztery mecze: Urugwaj - Francja, Argentyna - Nigeria, Serbia - Ghana i Holandia - Dania.

Wróćmy do Chorzowa. Co zadecydowało o odejściu Andrzeja Niedzielana? Brak determinacji Ruchu czy niedostatek pieniędzy?

- Nie chcę osądzać decyzji Andrzeja, ale pamiętam jego wypowiedzi o tym, jak fajnie było mu w Chorzowie. Na koniec napisał na swoim blogu, że na jego przeprowadzce do Kielc zaważyła organizacja klubu. Coś tam jednak pomogliśmy Andrzejowi, on też zyskał na grze w Ruchu, więc jego słowa na do widzenia były nie na miejscu.

W podobnej sytuacji jak Niedzielan jest Grzegorz Baran. Jemu też kończy się kontrakt. Czy w takiej sytuacji rozmawia Pan z piłkarzami o ich przyszłości?

- Rozmawiam, ale tylko o tym, że widzę ich w składzie, że są ważni dla drużyny. Ja nie wykładam na nich pieniędzy, więc nie mogę mówić o konkretach, na które czekają zawodnicy. Pewne rozwiązania po prostu akceptuję, innym stawiam weto. Baran, tak jak Niedzielan, otrzymał propozycję przedłużenia umowy. W przypadku Andrzeja mówiło się potem, że było inaczej. Uważam, że to była gra słów. Jesteśmy klubem, który traktuje piłkarzy poważnie.

Po rozmowach z działaczami uważam, że tego lata Ruch nie sprzeda Macieja Sadloka i Artura Sobiecha. Obaj mogą być niezadowoleni, że nadal muszą grać w Chorzowie.

- Z Maćkiem rozmawiałem na ten temat nieraz i nie obawiam się jego reakcji. Artur wiosną zrobił chyba największy postęp w drużynie. Wokół niego wiele się teraz dzieje. Głównie od niego zależy, czy sobie z tym poradzi. Po rozmowach z Dariuszem Smagorowiczem [przewodniczącym rady nadzorczej spółki - przyp. red.] też uważam, że ta dwójka zostanie w Chorzowie. Ten człowiek jest dla mnie gwarantem, że zespół nie będzie się osłabiał. Oczywiście najłatwiej powiedzieć: "Sprzedajemy!". Pospłacać szybko stare długi. Ale nie tędy droga. Czeka nas start w Lidze Europejskiej, trudny sezon. Odszedł już Niedzielan, sprzedajmy jeszcze Sobiecha, Sadloka, nie przedłużmy kontraktu z Baranem i zespół trzeba będzie budować na nowo.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.