Szarża niebieskiej armii poskutkowała: Ruch wygrał

Dwa gole Damiana Świerblewskiego sprawiły, że niebiescy znowu mają czołówkę ekstraklasy na wyciągnięcie ręki! Polonia zawiodła. Po przerwie w piłkę grali tylko niebiescy.

- Chciałbym, żeby tak to wyglądało co spotkanie. Przecież to był mój najlepszy mecz w życiu. Podania Krzyśka Nykla? Idealne! Wystarczyło tylko dołożyć to głowę, to nogę - promieniał Świerblewski, dla którego były to pierwsze gole w ekstraklasie.

Piłkarze jeszcze nie kopnęli piłki, a już poczuli dreszcz emocji. Wszystko za sprawą niezwykłej flagi, która przysłoniła niemal całą trybunę krytą! Kibice rozpostarli ją jak żagiel dzięki linom, które przymocowali do konstrukcji dachu. "To nie Prusacy, to nie husaria, to najlepsza na świecie niebieska armia" - głosił napis, a w tle brzmiały podniosłe tony niczym ze ścieżki dźwiękowej "Krzyżaków". Jeżeli mecz na Cichej miał być starciem wrogich wojsk, to z taktyki, jaką przygotowali trenerzy, jasno wynikało, że nikt się nie zadowoli podziałem łupów. Polonia - co zdarza się ostatnio bardzo rzadko - posłała w bój dwóch napastników.

- Mecz ułożył się po naszej myśli. Wykorzystaliśmy stały fragment gry, a potem nie wiem, co się stało... Przegrywaliśmy pojedynki jeden na jednego. To było straszne - martwił się trener Jurij Szatałow.

Ruch postawił w ataku na młode strzelby. Do 20-letniego Artura Sobiecha dołączył jego rówieśnik Patryk Stefański. W Chorzowie mają nadzieję, że Stefański to talent na miarę Andrzeja Niedzielana. Na razie chłopak starał się, biegał, szarpał, ale obrony Polonii nie oszukał i po 45 minutach zszedł z boiska.

- Jak się ma 20 lat, to już się gra! Ile można się uczyć? - uśmiechał się Eugeniusz Lerch, jeden z najlepszych napastników w historii Ruchu (85 bramek w lidze). Lerch mówił w przerwie, że przewaga Polonii może mieć związek z... wiatrem. - To taki szczegół, ale jednak nie bez znaczenia. W drugiej połowie to niebieskim będzie wiało w plecy. Jeszcze mogą wygrać - zapewnił.

Kibice Ruchu, słuchajcie dawnych mistrzów! Niebiescy szybko zepchnęli rywala do głębokiej obrony. Bardzo dobrą zmianę dał Świerblewski. Najlepszą akcję - od chwili, gdy trafił na lewą obronę - przeprowadził Maciej Sadlok, który efektownie minął kilku rywali i dokładnie odegrał piłkę Gaborowi Strace.

Chorzowianie akcja po akcji rozbijali bytomski mur, aż w końcu Nykiel z Świerblewskim zagrali koncert jeszcze raz! - Po przerwie do umiejętności dołożyliśmy ambicję, wolę walki. To już nie była kopanina, tylko skuteczna gra w piłkę - podkreślał Nykiel. - Ciężko było nam odpalić, ale zespół się obudził - uśmiechał się trener Waldemar Fornalik.

Błażej Telichowski, strzelec jedynego gola dla Polonii (to był jego debiut w barwach bytomskiego klubu), schodził z boiska niepocieszony. - To już kolejny raz, gdy po dobrej pierwszej połowie bezsensownie oddajemy rywalowi pole - smucił się piłkarz.

Ruch Chorzów - Polonia Bytom 2:1 (0:1)

Bramki: 0:1 Telichowski (18.), 1:1 Świerblewski (54.), 2:1 Świerblewski (85.)

Ruch: Pilarz - Nykiel, Grodzicki Ż , Stawarczyk, Sadlok - Grzyb, Baran, Straka, Janoszka (84. Goncerz) - Stefański (46. Świerblewski), Sobiech (71. Piech)

Polonia: Skaba - Kulpaka, Klepczyński Ż , Killar, Telichowski - Barcik, Sawala, Tymiński Ż , Radzewicz (83. Tomasik) - Bykowski, Podstawek

Sędziował: Dawid Piasecki (Słupsk). Widzów: 8000.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.