Ekstraklasa. Michał Pulkowski - chorzowski warszawiak

Michał Pulkowski może się pochwalić osiągnięciem na razie nieosiągalnym dla innych piłkarzy Ruchu. 31-letni pomocnik, jeden z bohaterów ostatniego ligowego meczu z Cracovią, gra na Cichej już od pięciu lat i pod tym względem nikt w drużynie nie może się z nim równać!

Pojawił się w Chorzowie, gdy Ruch był już jedną nogą w... trzeciej lidze. To Pulkowski pchał do przodu ataki Znicza Pruszków, który latem 2005 roku chciał zająć miejsce niebieskich w drugiej lidze. - O tym, że wpadłem w oko działaczom Ruchu, wiedziałem już po pierwszym meczu [Ruch wygrał w Pruszkowie 4:2 - przyp.red.]. Pierwszy zagadnął do mnie chyba dyrektor Krzysztof Ziętek. Odpowiedziałem - "Ale my przyjechaliśmy wygrać na Cichą 3:0! Po takim wyniku to chyba tematu nie będzie?". Wygraliśmy "tylko" 2:0. Teraz mogę powiedzieć - dobrze dla mnie, bo dzięki temu swoje najlepsze piłkarskie lata spędzam w Chorzowie - mówi piłkarz.

Ruch chciał tamtego lata kilku utalentowanych zawodników z Pruszkowa. Razem z urodzonym w Warszawie Pulkowskim niebieskie koszulki mieli założyć Iwo Zubrzucki i Radosław Majewski. - Nie udało się, bo Znicz ogarnął wtedy organizacyjny paraliż - dodaje Pulkowski, który ostatecznie musiał zmagać się ze śląską rzeczywistością sam.

- No, było trochę problemów z gwarą. W obroty wzięło mnie kilka najbardziej zagorzałych hanysów - m.in. Marcin Klaczka i Wojciech Myszor. Nie naginałem się, starałem się być sobą. Szybko poczułem akceptację. Podczas zgrupowań mieszkałem w jednym pokoju właśnie z "Klakierem" czy Grześkiem Bonkiem, czyli Ślązakami z krwi i kości - mówi Pulkowski, który zdradza, że do dzisiaj nie zawsze rozumie, o czym rozmawiają koledzy w szatni. - Jak Wojtek Grzyb czasami zasunie jakimś tekstem po śląsku, to proszę go o tłumaczenie - uśmiecha się.

Pulkowski już trzy razy przedłużał kontrakt z niebieskimi, a jego rola w drużynie systematycznie rosła. W ostatnim meczu z Cracovią to on wyprowadził zespół na boisko. - Nie chcę być posądzony o wazelinę, ale gdy pierwszy raz założyłem kapitańską opaskę to poczułem wielką dumę. W polskich realiach Ruch to wielki klub! Koniec, kropka - podkreśla piłkarz, który symbol kapitana na pewno zachowa na pamiątkę. - Czego jak czego, ale kapitańskich opasek nam w Ruchu nie zabraknie. Brawa dla zaopatrzenia. Myślę, że mamy w szatni kilkadziesiąt rezerwowych sztuk! Jedna jest jednak tylko moja i to jest najważniejsze.

Pulkowski w ostatnich meczach wyrósł na jednego z liderów drugiej linii. To przez jego nogi przechodzą najważniejsze piłki, to on zdobywa się na rozstrzygające o losach meczu podania. - Faktycznie czuję się mocny, nie boję się wziąć odpowiedzialności na swoje barki. Gdy zimą przejrzałem swoje jesienne statystyki, to ogarnęło mnie przerażenie. Przecież ja niemal wcale nie grałem! Teraz robię wszystko, żeby taka sytuacja się nie powtórzyła. A lekko nie jest, bo nie gramy już trójką środkowych pomocników. Rywalizacja jest ostra - zapewnia "Pulo".

Gdy pytam Pulkowskiego, jaki okres spędzony na Cichej wspomina najgorzej, od razu wskazuje na wiosnę zeszłego roku. - Szczególnie jej początek, gdy po spokojnej zimie okazało się, że nie mamy drużyny tylko zlepek przypadkowych osób. Byliśmy na prostej drodze do drugiej ligi. I teraz znowu musiałbym wychwalać trenera Fornalika. Ale właśnie tak było! Bardzo nam pomógł - mówi.

Ruch Fornalika nie przypomina zalęknionej drużyny sprzed roku. Chorzowianie są jedynym klubem z szansami na dublet, czyli mistrzostwo i Puchar Polski. - Matematycznie to rzeczywiście tak wygląda. Ale takich deklaracji od żadnego piłkarza nikt nie usłyszy! Nasza szatnia to fajne miejsce, nigdy nikt nikomu do gardła nie skakał. A teraz, gdy jeszcze wygrywamy, no to już bajka - uśmiecha się pomocnik.

Aktualny kontrakt Pulkowskiego obowiązuje do czerwca 2011. Czy zostanie przedłużony? - Kto to może wiedzieć? Koledzy, którym umowy kończą się znacznie wcześniej, nie mają takiej pewności, a co dopiero ja. Dzieci rosną i brakuje im taty. Mam dwóch synów: 1,5-rocznego i czterolatka. Starszego, Dominika zapytałem ostatnio: "Będziesz tak jak tata grał w piłkę?". "Nie. Będę komputerowcem" - odpowiedział. No tak, jak tu nie wracać? - żartuje piłkarz.

Michał Pulkowski ur. 1 stycznia 1979 roku. Kluby: Agrykola Warszawa, Marcovia Marki, Mazur Karczew, Hutnik Warszawa, Korona Góra Kalwaria, Legia Warszawa, Świt Nowy Dwór Mazowiecki, Znicz Pruszków, Ruch Chorzów

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.