Michał Żewłakow: Nie gram, więc jest problem

- Ważą się losy mojej przyszłości piłkarskiej. Jako kapitan kadry powinienem grać w klubie. A nie gram. Jeśli nie przedłużę umowy z Olympiakosem, liczę na oferty z zagranicy - nie musiałbym wtedy wracać do Polski. Ale nie wykluczam i tego - mówi ?Gazecie? i Sport.pl Michał Żewłakow

Strachan: Boruc jest nietykalny ?

Kapitan kadry Leo Beenhakkera nie zagrał w dwóch tegorocznych meczach ligowych Olympiakosu Pireus, choć wcześniej miał miejsce w podstawowej jedenastce. W czerwcu kończy mu się kontrakt z mistrzem Grecji.

Robert Błoński: Stracił pan miejsce w wyjściowej jedenastce Olympiakosu. W dwóch tegorocznych kolejkach nie zagrał pan. Co się dzieje?

Michał Żewłakow: Trener Ernesto Valverde wybiera innych. Mnie nie pozostaje więc nic innego, jak trenować i czekać, aż w końcu wybierze mnie.

Ale ubiegły rok kończył pan jako podstawowy zawodnik.

- W Grecji i Olympiakosie przeszłość nie ma znaczenia. Liczy się teraźniejszość i przyszłość. Niedługo skończę 33 lata, w czerwcu kończy mi się kontrakt. Może to sygnał, że mój czas w Pireusie dobiega końca?

Nie było rozmów w sprawie nowej umowy?

- Nie. I nie wiem, co o tym myśleć. W czerwcu kończą się kontrakty kilku piłkarzom, nie tylko mnie. Na razie jednak działacze rozmawiali o przyszłości tylko z trenerem. Jemu też kończy się umowa. Grecy chcą ją przedłużyć, Hiszpan poprosił o kilka dni do namysłu.

Na razie więc nie wiem, co robić. Jeśli dalej ma trwać stan zawieszenia, to nie ma sensu na siłę czegoś udowadniać i walczyć o przedłużenie kontraktu za wszelką cenę. Przez dwa i pół roku pokazałem, na co mnie stać. Teraz klub musi zdecydować, czy to mu wystarcza.

Kiedy więc będą rozmowy?

- W Grecji niczego nigdy nie wiadomo na pewno. Może być i tak, że do rozmów w ogóle nie dojdzie. Kontrakt się skończy i tyle.

Rozmawiał pan z Valverde?

- Nie, bo to nie jest mój styl. Co z tego, że pójdę do trenera i z nim porozmawiam? Przecież nie wrócę do składu dzięki rozmowie. Zasuwam na treningach. Trener wybiera innych, czyli uważa ich za lepszych ode mnie i bardziej pasujących do koncepcji. Rozmowa tego nie zmieni.

Zadaję sobie wiele pytań. W drugiej połowie grudnia wyjeżdżałem do Polski na urlop jako podstawowy piłkarz Olympiakosu. Wróciłem i usiadłem na ławie. Nie wiem, czemu. Nie jestem jednak filozofem, tylko piłkarzem. Do ostatniego dnia kontraktu będę go wypełniał z pełnym zaangażowaniem.

Na początku sezonu też pan nie grał...

- Ale wtedy trener poznawał drużynę, patrzył, na kogo może liczyć, kto mu pasuje do koncepcji, kto jakim jest zawodnikiem. Teraz rozeznanie ma.

Ma pan inne oferty?

- Chcę być fair wobec Olympiakosu. Zobaczę, w którą stronę rozwinie się sytuacja z kontraktem. Być może skorzystam z oferty innego klubu. Ale na razie nie ma sensu o tym mówić, bo gdy przedłużę kontrakt w Grecji, sprawa będzie nieaktualna.

Ma pan menedżera?

- Nie mam. Ale jak się nie ma jednego, to ma się dwudziestu. Telefon dzwoni co jakiś czas. Nie podejmę rozmów, dopóki nie dowiem się, co w Grecji.

Bierze pan pod uwagę powrót do Polski?

- Tak. Nie jestem Johnem Terry, którego chciałby każdy klub świata. On może przebierać w ofertach. Mam jeszcze chyba wystarczająco sił i ambicji, by dalej sprawdzać się za granicą, w Europie. Ale z Polski wyruszyłem w wielki świat, dzięki polskiej lidze zaistniałem i nie wykluczam powrotu.

Już teraz?

- Tak.

Czy tylko do miasta rodzinnego, czyli Warszawy? Czy Kraków albo Poznań też wchodzi w rachubę?

- A dlaczego nie Wodzisław albo Gliwice? Za wcześnie o tym mówić. Ale moja reputacja piłkarska nie jest jeszcze aż tak nadszarpnięta, by nie myśleć o grze w Europie. Sądzę, że jakieś oferty spłyną i będę miał wybór między zagranicą a - ewentualnie - Polską.

Jaki to będzie rok dla reprezentacji?

- Musimy wygrać trzy pierwsze mecze eliminacji MŚ: dwa z Irlandią Płn. i San Marino. I potem każdy mecz jest o wszystko. Jestem, jak to na początku roku, pełen nadziei. Ale mam trudny moment. Do lutowego meczu z Walią w Portugalii chciałbym mieć głowę wolną od problemów w klubie i wrócić do składu Olympiakosu.

Nie mogę się doczekać tego meczu, tym bardziej że w listopadzie nie zagrałem w Dublinie z powodu kontuzji. Mam nadzieję, że pierwsze półrocze będzie lepsze od poprzedniego. Mogliśmy mieć cudowną sytuację, a po porażce w Bratysławie jesteśmy w kropce.

Pana przyjaciel Artur Boruc popełnił kolejny katastrofalny błąd w Celticu.

- Żal mi czytać komentarze. Znamy się osobiście i jego niepowodzenia mnie bolą. Przeżywam je i przypominam sobie, jak przed i tuż po Euro Artur był wychwalany pod niebiosa. Teraz wszyscy o tym zapomnieli. Pod względem sportowym to wciąż wybitny bramkarz. Ma trudny moment w życiu prywatnym i błędy są efektem tych zawirowań. Musi być silny i sprostać temu.

Smutny jest ten pierwszy w tym roku wywiad kapitana reprezentacji.

- Nie popadłem w depresję. Po prostu ważą się losy mojej rocznej, może dwuletniej przyszłości piłkarskiej. Muszę się wyzbyć sentymentów i realnie pomyśleć o tym, co dalej. Jestem kapitanem reprezentacji. Choćby z tego względu wypada mieć poukładane sprawy sportowe w klubie. A z drugiej strony moja kariera powoli dobiega końca. Ostatnie lata gry w piłkę chcę poświęcić klubowi, który będzie traktował mnie tak samo poważnie jak ja jego. Może z tego powodu ta melancholia.

Copyright © Agora SA