Boruc: Puszczę siedem goli i kończę karierę

- Znów zawaliliśmy początek. Kiedy dobra drużyna przegrywa 0:2, potrafi czasem odmienić wynik i grać odrobinę lepiej. Nam udało się tylko to drugie - złości się Artur Boruc po przegranym meczu Celticu z Szachtarem Donieck w Lidze Mistrzów

Robert Błoński: W ósmej minucie Szachtar Donieck prowadził z Celtikiem 2:0. Co pan czuł?

Artur Boruc: Pierwsza myśl była taka, żeby dziesięciu nie wpuścić. Byłem zły... Zresztą kiedyś przyrzekłem sobie, że jeśli puszczę w meczu siedem bramek, od razu kończę karierę. Poważnie. Na razie rekord wynosi pięć, ale to było dawno temu w juniorach. Kiedy dobra drużyna przegrywa 0:2, potrafi czasem odmienić wynik i grać odrobinę lepiej. Nam udało się tylko to drugie. Nie straciliśmy kolejnych goli, ale i nie strzeliliśmy żadnego.

Internetowa strona Celticu wybrała pana na najlepszego zawodnika tego meczu.

O czym to świadczy?

Że pan bronił dobrze, a koledzy grali słabo.

Nie wyszło nam to spotkanie, robiłem, co mogłem, by nie wpadły kolejne gole. A te wyróżnienia strony internetowej to słabe pocieszenie. Niczego nie zmienią.

Niedawno powiedział pan, że nie jest w formie.

A co mam odpowiadać na pytania w stylu "jak się pan czuje"? Ja czasem lubię odpowiadać półżartem, choć na pewno nie mogę powiedzieć, że jestem absolutnie szczęśliwy z powodu swojej dyspozycji. Fajnie, że to tak dobrze w meczach wychodzi. I rzeczywiście, głupio byłoby narzekać, ale kto mnie zna, wie, że zawsze może być lepiej.

Celtic przegrał 14. z kolei wyjazdowy mecz w Lidze Mistrzów.

I znów zawaliliśmy początek. Ostatnio często się tak zdarza i coś trzeba zrobić. Nie wiem, czemu tak się dzieje, musimy zmienić nasze podejście do zawodu. Tak dalej być nie może. Popełniliśmy błędy, mecz był kiepski z naszej strony, ale nikt nie płacze. Życie się nie skończyło, zostało jeszcze pięć meczów i 15 punktów do zdobycia.

Milan to faworyt grupy. Benfica, Celtic i Szachtar będą szukać punktów głównie u siebie.

I z Milanem można powalczyć. W poprzedniej edycji, w 1/8 finału, zremisowaliśmy z nimi dwa razy po 0:0. Na San Siro gola strzelili dopiero w dogrywce, więc nie widzę w nich zespołu poza zasięgiem.

Z grającym w Szachtarze Mariuszem Lewandowskim pan porozmawiał?

Przez moment. Właściwie to po meczu uścisnęliśmy sobie tylko ręce. Byłem potwornie zdenerwowany, nie miałem ochoty na rozmowę. A potem już nie było czasu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.