Bundesliga. Lewandowskiego pięć goli do nieśmiertelności

Och, Robert! Pep Guardiola patrzył, jakby pierwszy raz się zakochał, a na stadionie nie dowierzał nikt. Dziewięć kontaktów Lewandowskiego z piłką w dziewięć minut wystarczyło, by wyciągnąć Bayern Monachium z niekorzystnego wyniku... do nieba. A samemu wkroczyć do historii futbolu.

Do wejścia Lewandowskiego wszystko wydawało się nie iść po myśli mistrzów Niemiec. W przewidywalny dla siebie sposób stracili gola po kontrze, w ataku bez swojego napastnika radzili sobie kiepsko, choć mieli kilka sytuacji. Niepewność widać było nawet po Manuelu Neuerze, który wyszedł do połowy, nie opanował piłki i prawie stracił gola z ponad sześćdziesięciu metrów. Jeśli komuś wydawało się, że to najdziwniejsze zdarzenie wtorkowego hitu Bundesligi, to bardzo się mylił.

Co! Za! Gole!

Reakcja Guardioli nie była żadnym zaskoczeniem, bo po słabej pierwszej połowie musiał coś zmienić w swoim zespole. Rzucenie na Wolfsburg Lewandowskiego było najbardziej oczywistym rozwiązaniem, ale chyba nawet Hiszpan nie spodziewał się, że okaże się tak niebywale skutecznym. Do tej pory w historii Bundesligi żaden zmiennik nie strzelił więcej niż trzech goli. A konkretnie do 51. minuty meczu, bo wtedy polski napastnik wziął się za odwracanie sytuacji na boisku.

Pierwszy gol jeszcze był w miarę zwyczajny - dobicie piłki do pustej bramki po ładnej akcji całego zespołu. Drugi to precyzyjny i mocny strzał z dystansu. Trzeci był pięciosekundową definicją Lewandowskiego - napastnika - mniejsza, że pierwszym strzałem nie pokonał bramkarza, że drugi zablokowali rywale. Nie ma rezygnacji, rozpamiętywania, tylko nieustanny ciąg na bramkę. I za trzecią próbą się udało. Czwartą bramką pokazał siłę, bo strzałem z woleja nie dał bramkarzowi szans na jakąkolwiek reakcję. A przy piątej do tego elementu dodał finezję, bo uderzał nożycami, z powietrza po dośrodkowaniu - i to trafienie pewnie będzie kandydowało do gola sezonu.

Niewyobrażalny występ

Podobnie jak sam występ. Niesamowity i niewyobrażalny. Lewandowski jako pierwszy od 14 lat piłkarz strzelił w Bundeslidze pięć goli, nikt nigdy zresztą szybciej tylu bramek nie uzbierał. I trudno spodziewać się, by w Bundeslidze znalazł się ktoś, kto w najbliższych kilkunastu, kilkudziesięciu latach to powtórzy.

W Borussii Dortmund wszyscy do dziś Lewandowskiemu pamiętają półfinał Ligi Mistrzów z Realem Madryt, gdy strzelił "Królewskim" cztery gole. Teraz ma swój mecz także w Bayernie Monachium i niech nikt nie lekceważy tego osiągnięcia - że przyszło na początku sezonu, w meczu ligowym. Bo przecież Wolfsburg w 2015 roku stał się dla mistrzów Niemiec rywalem niewygodnym, trudnym i nie do pokonania.

Lepiej być nie może

Na początku wiosny zespół Dietera Heckinga wygrał 4-1, pokonał Bayern też w karnych w niedawnym Superpucharze. I przez 45 minut znów przypominał Guardioli, że z Wolfsburgiem ma problem. Po kwadransie drugiej połowy to bramkarz rywali, Diego Benaglio, wyglądał, jakby już nigdy w życiu nie chciał widzieć przed sobą Roberta Lewandowskiego.

Chociaż wypada mu tego życzyć, to indywidualnie lepszych dziewięciu minut na żadnym innym boisku już raczej nie przeżyje. Choć może to przesada, bo mówiono tak po tamtym meczu z Realem w Dortmundzie? A niech świadczy to o jeszcze większej klasie Lewandowskiego, że on potrafi pobić sam siebie. A takie rekordy, wyczyny - cuda? - wchodzą w pamięć kibiców niezależnie od okoliczności.

Guardiola po tych dziewięciu minutach z rozczuleniem, uwielbieniem i niedowierzaniem łapał się za głowę. Jak my wszyscy, jak każdy oglądający to spotkanie. I też nie ma najmniejszego sensu inaczej rozpatrywać osiągnięcia 27-letniego Polaka, jak przez pryzmat długiej, zapchanej różnymi rekordami historii futbolu i jego przejścia do nieśmiertelności.

O błyskotliwej karierze i pasjach Roberta Lewandowskiego przeczytaj w książce "Pogromca Realu" >>

Wpadki i śmieszne teksty komentatorów. Znasz autorów? [QUIZ]

Czy Robert Lewandowski to najlepszy polski piłkarz w historii?
Więcej o:
Copyright © Agora SA