Na radarach polskich skautów był już od dawna, ale, jak sam przyznaje, zainteresowanie pojawiło się dopiero po jego pierwszym wywiadzie dla polskich mediów. Nie od dziś wiadomo, że w PZPN istnieje specjalna sekcja zajmująca się poszukiwaniem utalentowanych, młodych Polaków, którzy przebijają się w różnych zagranicznych klubach i mogliby w przyszłości wzmocnić dorosłą reprezentację. Cibicki w pierwszej drużynie mistrzów Szwecji zadebiutował nieco ponad rok temu, teraz coraz mocniej przebija się do pierwszego składu i ma większy udział w powtórzeniu ligowego zwycięstwa już w następnym miesiącu. Wczoraj, w wyjazdowym meczu z Halmstad zagrał od pierwszej minuty i strzelił jedynego gola, wychodząc do długiego podania i uderzeniem głową przerzucając piłkę nad bezradnym bramkarzem.
O Cibickim zrobiło się głośno w ostatnim tygodniu po wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" w którym miał mówić, że jeśli nie przyjdzie powołanie z Polski, to wybierze Szwecję, w której się urodził i wychował. - Źle to wyszło, zupełnie nie tak, jak chciałem - przyznaje 20-latek, płynnie mówiąc po polsku. - Nie chciałem po prostu, by wyszło tak jak kilka razy poprzednio, gdy po telefonach i obietnicach, że dostanę zaproszenie, nic się nie działo. Ja zawsze chciałem grać tylko dla Polski. Teraz także mój klub chciał wiedzieć wcześniej w związku choćby z grą w Lidze Mistrzów i ostatnimi kolejkami w Allsvenskan - dodaje Cibicki.
Przyznaje też, że gdyby po raz kolejny ta obietnica się nie zmaterializowała, to Szwedzi sami z siebie wysłaliby mu powołanie na kolejne zgrupowanie ich reprezentacji młodzieżowej. - Na szczęście w klubie nikt nie robi mi problemów, że chcę grać tylko dla Polski - mówi. To też pokazuje, jak wysoko jego talent jest ceniony w tamtejszej lidze, pomimo tego, że w obecnym sezonie rozegrał nieco ponad siedem godzin w szesnastu występach. Wczorajsze trafienie było jego trzecim golem. - Statystycznie nie wygląda to źle - śmieje się Cibicki - A teraz na pewno będę grał dużo więcej w Malmoe - zapewnia. Sam podkreśla, że latem miał okazję przeniesienia się do ligi holenderskiej, a kontrakt był już na stole. - Porozmawiałem z trenerem, który obiecał mi coraz większą rolę, a w klubie obiecali, że za dwa, trzy lata wrócimy do tematu transferu - tłumaczy plan na przyszłość.
Cibicki jest stosunkowo wysoki, ale przy tym szybki, co pozwala jego trenerowi, Age Hareide, na wystawianie go zarówno w ataku, jak i na obu skrzydłach. Malmoe to zespół, który gra bardzo ofensywnie, ale ma również jedną z najlepszych defensyw w kraju. To dzięki niej prawie godzinę dzielnie bronili się w Turynie do pierwszego gola Carlosa Teveza. - Gramy podobnie jak Legia, myślę, że w naszym meczu byłoby bardzo ciekawie - mówi Cibicki, który oglądał występy mistrzów Polski w eliminacjach europejskich pucharów. Malmoe zaimponowało w dwóch ostatnich rundach walki o Ligę Mistrzów, gdy zarówno ze Spartą Praga, jak i Red Bull Salzburg przegrywali w pierwszych spotkaniach, by ratować wynik w rewanżach.
- Fajnie, że tylu dużo bardziej utytułowanych piłkarzy nie ma okazji zagrać w Lidze Mistrzów, a ja tak - mówi piłkarz, który w reprezentacji Miłosza Stępińskiego znalazł się obok sześciu innych zawodników z zagranicznych klubów. Następne spotkania drużyny do lat 20 odbędą się w Lublinie (z Włochami, 9 października) i Genewie (cztery dni później ze Szwajcarią). Niewykluczone, że do tego czasu Cibicki będzie miał już za sobą debiut w Lidze Mistrzów - w środę do Szwecji przyjeżdża Olympiakos, a ambitnym celem mistrzów kraju jest przynajmniej trzecie miejsce w trudnej grupie.