Śledź relacje na żywo z wydarzeń sportowych w swoim telefonie. Ściągnij aplikację Live Sport.pl
Szczęsny po jednym z treningów Arsenalu został zapytany przez dziennikarza "Guardiana" o grę defensywną swojego zespołu. - To bardzo ważne dla zespołu i bramkarza. Nie zgadzam się, że nasza gra w obronie nie jest dobra. Od dłuższego czasu mam już serdecznie dość ludzi, którzy mówią, że defensywa Arsenalu nie jest wystarczająco dobra. Ludzie oceniają tę formacją przez pryzmat liczby straconych goli. Ale trzeba na to spojrzeć szerzej. Na przykład w meczu z Chelsea (Arsenal przegrał 1:2) przez większą część graliśmy czwórką w obronie na sześciu atakujących. Cały czas mieli liczebną przewagę. Na grę obrony trzeba też patrzeć, uwzględniając formę całego zespołu - powiedział bramkarz reprezentacji Polski.
- My jesteśmy drużyną atakującą, grającą ofensywnie. Podobnie jak Barcelona. Często do przodu wędruje wielu zawodników i nadziewamy się na kontry. Jednak ich umiejętności techniczne sprawiają, że rzadziej tracą piłkę w środku pola. Nasi kibice chcą widzieć nas atakujących, strzelających bramki i czasem to nie zadziała. Wtedy mówi się: "spójrzcie na ich obronę, grają na krawędzi ryzyka" - dodał Szczęsny.
Szczęsny zauważa, że jest duża różnica między tym, co zespół pokazuje na treningach, a tym, co w meczu. - Piłkarze często pokazują więcej umiejętności na treningach niż na meczach. Czasem na treningu patrzę na chłopaków i myślę sobie, że ta drużyna jest dobra jak żadna inna w Europie.
- Być może to wynika z braku cierpliwości. Nie sądzę, że z presji, jaka nam towarzyszy. Ja na przykład uwielbiam grać pod presją. Bardzo chcemy w końcu wygrać jakieś trofeum. Kibice są niecierpliwi i jest to zrozumiałe, powinniśmy radzić sobie lepiej niż ma to miejsce. Już za długo zawodzimy. Od jakiegoś czasu czuję po wyjściu na boisko, że jeśli nie strzelimy w ciągu 15 minut czterech bramek, to ludzie już są zniecierpliwieni.
Szczęsny wspomina też Euro, gdzie był jednym z antybohaterów po tym, jak dostał czerwoną kartkę w meczu z Grecją. - Czułem przed Euro, że to najlepszy moment mojej kariery. Cały naród zjednoczył się i atmosfera była fantastyczna. A potem czułem się, jakbym zawiódł swój kraj. Miałem w głowie wielką presję. To było trudne. Potem miałem wakacje. Przez pięć tygodni zupełnie się wyłączyłem. Całe Euro to była huśtawka nastrojów. Najpierw czerwona kartka, potem kolega obronił tego karnego. Świetny mecz z Rosją i słaby z Czechami. Dużo emocji, to było wyczerpujące.
Innym bolesnym momentem dla Szczęsnego był finał pucharu ligi w 2011 roku, gdy Kanonierzy przegrali z Birmingham, a on sam popełnił katastrofalny błąd. - Po tym błędzie drużyna siadła. Nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. Czułem się za to odpowiedzialny. To bolało - wspomina.