Kto się boi Zagłębia Lubin?

Decyzja Wydziału Dyscypliny PZPN degradująca Widzew Łódź i jednocześnie kolejny raz odkładająca wyrok w sprawie Zagłębia Lubin jest znakomitym punktem wyjścia do stworzenia modelowego przykładu teorii spiskowej. Wyglądałaby ona tak:

W obu przypadkach WD chciał wydać orzeczenia w takim trybie, by kluby nie mogły się odwoływać. A więc to łodzianie i lubinianie mieli dobrowolnie poddać się karze - sami ją ustalić i sami przedstawić wydziałowi. Ten miał ją tylko zaakceptować. I zaakceptowałby bezwarunkowo, ale pod jednym warunkiem - gdyby były to dwie degradacje. Ponieważ jednak Widzew i Zagłębie za nic w świecie nie chciały wyrzucić się z ligi własnymi rękami, WD dostał twardy orzech do zgryzienia. I zamiast jasnych decyzji przyszło odwlekanie. Dlaczego? Bo rzecz cała nie w tym, co było - tutaj prawnicy z wydziału konsekwentnie stoją na stanowisku, że nawet za jeden ustawiony mecz należy się degradacja - ale w tym, co będzie. Więc zaczęło się ważenie odpowiedzialności - nie klubów, teraz już własnej...

WD myślał tak: czy można spuścić z ligi Widzew. Niby klub-symbol, niby zasłużony, niby wielki. Ale przecież ani z czołówki, ani umocowany, bez specjalnego poparcia (czasy kuratora Leszka Millera dawno minęły...). Tyle że po przyjściu nowego, możnego sponsora - bogaty. Ponieważ jednak - jak mówi sportowe przysłowie - pieniądze nie grają, związkowa sprawiedliwość postanowiła łodzian zdegradować. Już dziś przecież wiadomo, że nikt ważny się za nimi nie ujmie i wszelkie odwołania będzie można równie łatwo odrzucić.

A jak myślał WD o Zagłębiu? A tak: Sztandarowy klub jednej z największych i najbogatszych spółek z udziałem skarbu państwa. Niesamowicie upolityczniona firma. W przededniu (dosłownie, Rada Nadzorcza KGHM zbiera się w czwartek 17 stycznia) wyboru nowego prezesa, którym nie może być ktoś niezwiązany z władzą. Przecież jeżeli zdegradujemy ten klub, narazimy się na protesty na najwyższych szczeblach, a kuci na cztery nogi mecenasi zasypią nas odwołaniami. A jak jeszcze nie daj Boże prezesem zostanie fan futbolu (bo że będzie bliskim kolegą któregoś ministra - to pewne. Niektórzy wskazują, że to rejon działania samego Grzegorza Schetyny...) - politycy z pierwszych stron gazet nie dadzą nam spokoju. Może lepiej poczekajmy. I dlatego odraczanie decyzji w sprawie Zagłębia trwa już kilka tygodni...

Taki właśnie powinien być wzór teorii spiskowej. A czym różni się ona od każdej innej teorii? Niczym, to tylko kwestia wiary w wybraną wersję. Jeśli powyższa się komuś nie podoba, niech stworzy lepszą. Ja w każdym razie nie wiem już - w co wierzyć... Bo to, że Zagłębia Lubin wciąż nie ukarano - wciąż jest niestety faktem.

Copyright © Agora SA