Michniewicz: Steaua jest mocna

- Rumuńska szkoła futbolu na pewno jest lepsza. Ale zaczynamy jedenastu na jedenastu, z wynikiem 0:0. I wszystko może się zdarzyć - mówi trener Zagłębia Lubin Czesław Michniewicz po wylosowaniu przez jego klub Steauy Bukareszt w eliminacjach Ligi Mistrzów

Łukasz Starowieyski: Jest pan zadowolony z wyników losowania? Steaua Bukareszt to klub, który nie cieszy się wielką renomą wśród kibiców. Z drugiej strony to drużyna, która była ćwierćfinalistą Pucharu UEFA dwa lata temu.

Czesław Michniewicz: To bardzo mocny zespół, nie tylko dobrze sobie radził w Pucharze UEFA, ale także grał ostatnio w fazie grupowej ligi mistrzów, gdzie zmierzył się między innymi z Realem Madryt. To drużyna, której na pewno chcieliśmy uniknąć. Ale stało się, jak się stało. Mogliśmy trafić albo źle, albo bardzo źle z uwagi na to, że jesteśmy zespołem nie rozstawionym i byliśmy dolosowywani. Trafiliśmy po środku. Mogliśmy przecież trafić na Szachtar Donieck, albo Glasgow Rangers. Zobaczymy gdzie jesteśmy na tle Rumunów.

Czy zna już Pan naszych rywali? Jaki to zespół?

Jeszcze nie znam. Ale biorąc pod uwagę wyniki i statystyki z ostatnich lat, to na pewno drużyna doświadczona w grach pucharowych, która potrafi wygrywać zarówno u siebie jak i na wyjeździe. My zespół niedoświadczony w pucharach zmierzymy się z pucharowymi wyjadaczami. Ale to jest piłka, to jest sport. Nie poddamy się przed meczem i mam nadzieję, że stworzymy ciekawe widowiska.

Pojedynek Michniewicz kontra George Hagi (trener Steauy) ekscytuje pana?

Hagi był znakomitym piłkarzem. Ale teraz jest trenerem i to jest zupełnie inny zawód. Nie przypominam sobie jakiś wielkich osiągnięć jego jako szkoleniowca. Nie patrzę więc przez pryzmat wielkiego nazwiska, tylko jako trenera dobrego zespołu. Ale dobry zespół ma zwykle dobrego trenera.

Czołowi polscy ligowcy, kontra czołowi rumuńscy ligowcy. Obie drużyny bazują na zawodnikach krajowych. Która szkoła jest lepsza?

Na pewno rumuńska. Rumuni grają w wielu znakomitych klubach. Niewielu naszych piłkarzy gra w renomowanych ligach, a Rumunów nie brakuje w żadnej z silnych lig. Ale to jest sport, to jest piłka. W Steaule grają piłkarze wyceniani na kilka milionów euro, za których kluby zagraniczne płacą niekiedy takie pieniądze. Ale to nie ma znaczenia - zaczynamy jedenastu na jedenastu. Zaczynamy od wyniku 0:0. I wszystko się może zdarzyć.

Jak Pan ocenia szanse procentowo?

Nie będę tego robił. To nie ma sensu. Mecze wszystko zweryfikują.

Jak będziecie rozpracowywać Steauę?

Już nad tym myślimy. Jest u nas człowiek odpowiedzialny za rozpracowywanie przeciwników. To Krzysztof Paluszek. Ustalimy plan przygotowań tego zespołu i postaramy się wysłać kilka osób do obserwacji tego co robią na treningach, w meczach sparingowych, czy ligowych. Materiałów do analizy na pewno nam nie zabraknie. Mówił Pan tuż po zakończeniu sezonu, że bez wzmocnień nie ma co liczyć na sukcesy w Pucharach. A jak na razie Zagłębie praktycznie się nie wzmocniło. Nie ukrywam, że to nas bardzo martwi. Odszedł Łukasz Piszczek, ale nawet gdy on był, to brakowało nam jednego klasowego napastnika. Teraz brakuje dwóch. Michał Chałbiński ma problem z plecami i nie trenuje. Wojtek Łobodziński też narzeka na uraz. A to są bardzo wartościowi piłkarze dla nas. Zastanawiam się jak to dalej będzie. Spotkam się z prezesem klubu w poniedziałek będziemy rozmawiać.

Czy wierzy Pan w awans? Budżet macie większy niż rok temu, ale chyba za mały?

Wierzę w swoją drużynę, w swój zespół. To jest sport. Tu wszystko się może zmienić w każdej minucie, w każdej sekundzie. Powiem tak, ten budżet nie jest oszałamiający na puchar UEFA, a tym bardziej na ligę mistrzów. Ale zdaje sobie sprawę, że większy nie będzie. Postaram się poszukać rezerw w naszym treningu, w naszej grze. I może to wystarczy by pokazać się z dobrej strony.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.