Bij Lacha! Legia gra w Moskwie

Tak do dopingu w rewanżowym meczu Legia - FK Moskwa zachęca oficjalna strona rosyjskiego klubu

Błochin nie ma jeszcze taktyki na mecz z Legią ?

Patetyczna muzyka i pełny powagi głos lektora. Tak rozpoczyna się siedmiominutowy film reklamujący rewanżowy mecz Pucharu UEFA, przy czym słowa Legia i FK Moskwa padają tylko raz, przy okazji informacji o ogólnonarodowym pojednaniu. - Kibice Spartaka, Lokomotiwu, CSKA i Zenita zapowiedzieli wsparcie FK Moskwa w meczu przeciw polskiej Legii - oznajmia lektor i dedykuje film "Wszystkim, którzy stanęli w obronie honoru Rosji".

Kolejne minuty to sekwencja celnie dobranych fragmentów z rosyjskiej superprodukcji "1612", opowiadającej o wygnaniu z Rosji polskich najeźdźców. Nie brakuje nawoływań do zjednoczenia przeciw "Lachom", wojennych i antypolskich okrzyków. - Lachy to samozwańcy i będą nas poniżać - reklamuje mecz filmowy bohater. Dopełnieniem jest polska husaria idąca na Moskwę i dzielni obrońcy stawiający jej heroiczny opór. Film kończą fragmenty zwycięskich spotkań reprezentacji Rosji podczas Euro 2008 okraszone... hymnem narodowym.

Dwa tygodnie temu kibole Legii wykrzykiwali antyrosyjskie hasła i obrzucali wyzwiskami piłkarzy gości. Stadionowy spiker nie reagował. Trener FK Oleg Błochin był oburzony i dopominał się szacunku i zasad fair play. - Dlaczego nie przerwano meczu, gdy kibice nas obrażali?! Kiedy krzyczano j...ć ruskich itd.? Wystąpię o interwencję UEFA. Jeżeli politykę wprowadzimy do sportu to daleko nie zajedziemy - mówił Błochin w Warszawie.

Nelson Pogosjan, rzecznik prasowy FK Moskwa, zaprzecza jakoby film miał jakikolwiek związek z zajściami na stadionie przy Łazienkowskiej i twardo stoi na stanowisku, że to tylko pomysł na zagrzanie kibiców do dopingu. - Hasło: "Bij Lacha" to przenośnia. Nie nawołujemy do przemocy - twierdzi Pogosjan. Czy nie obawia się, że film może sprowokować antypolskie reakcje na trybunach? - Wszystko zależy od nastawienia kibiców - mówi rzecznik i przypomina antyrosyjskie hasła na stadionie Legii.

O pokojowym nastawieniu wobec piłkarzy i kibiców z Warszawy przekonuje Siergiej z klubu kibica FK - My nie patrzymy na sport przez pryzmat polityki - twierdzi. - Lubimy Polaków, na pewno przyjmiemy ich po przyjacielsku. Dlaczego wy, dziennikarze, z wszystkiego robicie sprawę polityczną? - pyta kibic. - Stadion to miejsce sportowej rywalizacji, a nie wojny - zapewnia Siergiej.

A wojenny film według niego to... tylko historia, o której warto przypominać przy każdej okazji.

Grający w FK Moskwa polski obrońca Mariusz Jop unika tematu kontrowersyjnego filmu. - Nie bawię się w politykę, jestem piłkarzem - ucina wypowiedź. Po chwili jednak dodaje. Myślę, że jego powstanie było sprowokowane zachowaniem kibiców z Warszawy.

Na promocyjną inicjatywę FK zareagował prezes Legii Leszek Miklas: - To nawoływanie do agresji, szczególnie w aktualnej sytuacji politycznej. A my przecież nie zajmujemy się polityką. Posunięto się za daleko.

Miklas sprawę filmu skieruje do UEFA. - Zwłaszcza, że trwa postępowanie przeciw naszemu klubowi wszczęte po skargach FK Moskwa na kibiców Legii - wyjaśnia.

W pierwszym meczu Legia przegrała u siebie 1:2.

Ultimatum: Weksel na milion albo nie sędziujecie! ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.