W niedzielę hit ekstraklasy. Ogień Legii na mury Lecha

Żadnego meczu ekstraklasy w XXI wieku nie oglądało tyle widzów. W niedzielę 42 tys. kibiców zobaczy na żywo spotkanie głównych kandydatów do mistrzostwa. - Chcemy wygrać, ale 3:3 mogłoby być fajne - mówi trener Legii Jan Urban. Początek meczu w niedzielę o 14.30. Transmisja w TVP 1, Canal+ i Polsacie Sport. Gole i najciekawsze akcje z tego hitu znajdziesz na Sport.pl.

Co redaktorzy robią w pracy, gdy nie piszą? Sprawdź na Facebook/Sportpl ?

Legia ma najlepszy atak w T-Mobile Ekstraklasie, strzelała gole we wszystkich meczach tego sezonu. W lidze trafiła już 25 razy, w pięciu najsilniejszych ligach Europy skuteczniejsze są Bayern, Manchester United, Juventus, Roma, Barcelona, Real i Valenciennes. Lech ma najszczelniejszą obronę w lidze, która dała sobie wbić tylko sześć bramek. Mniej stracił tylko Bayern.

- Drużyna jest w fazie budowy, a przecież każdą budowę zaczyna się od fundamentów. W futbolu jest nim obrona - mówi trener Lecha Mariusz Rumak. - Mam wielu zawodników kreatywnych, którzy lepiej się czują, grając do przodu i przez to trochę słabiej bronią - twierdzi szkoleniowiec Legii Jan Urban.

W tym sezonie warszawianie aż sześć razy jako pierwsi tracili gola, ale przegrali dopiero w sobotę - z Jagiellonią. Aż dziewięć ligowych goli strzelili w ostatnich kwadransach. Jej największym problemem są indywidualne błędy doświadczonych obrońców i bramkarza Duszana Kuciaka. - Nie dajemy drużynie swobody i pewności, dlatego tyle razy musieliśmy gonić wynik. Problem nie leży w braku zgrania czy porozumiewania się, za to często brakuje nam koncentracji - mówi kapitan Legii Michał Żewłakow.

Były reprezentant Polski wraca do jedenastki po dwóch meczach, bo za żółte kartki pauzuje Inaki Astiz. Hiszpan opuścił w tym sezonie tylko dwa spotkania w Pucharze Polski, w pozostałych grał od pierwszej do ostatniej minuty. Partnerem Żewłakowa w środku obrony będzie Marko Szuler, który popełnił fatalny błąd, po którym tydzień temu zwycięskiego gola strzeliła Jagiellonia.

W niedzielę legioniści nie będą mogli pozwolić sobie nawet na chwilę nieuwagi - poznaniakom często wystarczy jeden celny strzał w meczu, by zdobyć bramkę. A kiedy Lech pierwszy trafia do siatki, nie przegrywa - w tym sezonie straty odrobiła tylko Pogoń, która uratowała w Poznaniu remis 1:1. Taktyka Rumaka sprawdza się jednak głównie w meczach wyjazdowych. Na własnym boisku poznaniacy zdobyli osiem punktów w pięciu meczach, z wyjazdów przywieźli pięć zwycięstw, przegrali tylko w Gdańsku.

Mecze Lecha z Legią nie podlegają jednak żadnej regule. Nawet, gdy poznaniacy byli słabi, potrafili grać świetnie z warszawiakami. I odwrotnie. - To nie jest zwykły ligowy mecz, spotkanie urasta do wydarzenia rundy jesiennej - mówi Żewłakow. Na 36-letnim uczestniku dwóch mundiali i jednego Euro ponad 40 tys. widzów nie zrobi wrażenia. Podobnie na jego serbskim rówieśniku Danijelu Ljuboi, który grał w Bundeslidze i Ligue 1. Ale na 22-letnim Jakubie Koseckim oraz o rok młodszych Danielu Łukasiku i Michale Kucharczyku już tak.

Młodzi piłkarze Lecha mogą mieć jeszcze większy problem z presją. 21-letni Mateusz Możdżeń, 19-letni Szymon Drewniak, 20-letni Marcin Kamiński, a także 20-letni Bartosz Bereszyński, 19-letni Patryk Wolski czy ledwie 17-letni Karol Linetty zaczynają odgrywać coraz ważniejsze role w Lechu, który latem oddał aż siedmiu ważnych graczy i przechodzi największą rewolucję kadrową od pierwszego roku po wejściu do klubu holdingu Amica. Młodzi zawodnicy nigdy nie grali przy takiej widowni. - Ciarki przechodzą mi przez plecy, gdy myślę o meczu i o tym, co się będzie działo na trybunach - twierdzi Linetty. 42 tys. ludzi na trybunach to coś wyjątkowego nawet w Poznaniu. Odkąd nowy obiekt został oddany do użytku, tylko pojedynki w Lidze Europejskiej z Red Bullem Salzburg, Manchesterem City i Juventusem przyciągnęły na stadion komplet. Na ligowy mecz "Kolejorza" ponad 40 tys. widzów ostatni raz przyszło 13 czerwca 1984 roku, gdy w spotkaniu z Pogonią decydowały się losy mistrzostwa. - Czuję się trochę jak aktor - mówi Możdżeń. - Wielu ligowców może raz w życiu zagra przed taką publiką, a są i tacy, którzy nigdy czegoś takiego nie przeżyją.

- Dlatego obu zespołom głupio byłoby zawieść kibiców i nie dać im emocji. Remisu w ciemno nie biorę, bo chcemy wygrać, ale 3:3 mogłoby być fajne - mówi Urban. W jego zespole oprócz Astiza nie zagra Marek Saganowski (problemy z sercem), nie wiadomo, czy wyleczy się Ivica Vrdoljak, który w piątek nie trenował. Jeśli nie, miejsce obok Łukasika, zajmie Janusz Gol. - Będziemy czekać na Ivicę do ostatniej chwili - mówi Urban. W piątek, pierwszy raz od ponad tygodnia, z zespołem ćwiczył Jakub Wawrzyniak. - Kolano? Lepiej nie pytajcie - uśmiechnął się do dziennikarzy 28-letni lewy obrońca. Jeśli nie zdąży się wyleczyć, na jego pozycji zagra Jakub Rzeźniczak. Gotowy będzie lider klasyfikacji strzelców Ljuboja. Odkąd półtora roku temu Serb przyszedł do Legii, nie opuścił ani jednego ligowego meczu. Lechici mają zagrać w najmocniejszym składzie. Po dwutygodniowej przerwie wraca 31-letni napastnik Bartosz Ślusarski, ale mało prawdopodobne, by zagrał od pierwszej minuty. Grający w "Kolejorzu" obrońca reprezentacji Panamy Luis Henriquez zrezygnował z wyjazdu do ojczyzny na środowy sparing z Hiszpanią, byle tylko wystąpić w niedzielę.

Jeśli wygrają goście, obronią pierwsze miejsce. Gdyby triumfowali gospodarze, zostaną liderem tylko wtedy, jeśli Polonia Warszawa nie pokona Górnika Zabrze. Remis w Poznaniu przy zwycięstwie "Czarnych Koszul" będzie oznaczał, że to one wyjdą na prowadzenie. Czy w niedzielę wieczorem Legia wciąż będzie liderem? - Sam chciałbym to wiedzieć, Stefan - cytatem z filmu "Kiler" odpowiedział Żewłakow dziennikarzowi "Gazety".

Prawdopodobne składy:

Lech: Burić - Ceesay, Wołąkiewicz, Arboleda, Henriquez - Możdżeń, Drewniak, Murawski, Lovrencsics, Tonew - Bereszyński

Legia: Kuciak - Jędrzejczyk, Żewłakow, Szuler, Wawrzyniak - Vrdoljak (Gol), Łukasik - Kucharczyk, Radović, Kosecki - Ljuboja

Miroslav Radović: ? Lech żyje meczem z Legią

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.