Poznańscy kibole prą do władzy

Kandydaci "Wiary Lecha" do rad osiedli w swoich programach na pierwszym miejscu postawili "organizację akcji patriotycznych". Tyle że patriotyzm, który chcą promować kibole, dryfuje niebezpiecznie blisko nacjonalizmu i ksenofobii - komentuje dziennikarz "Gazety" Piotr Żytnicki.

Gdy niedawno pewien kibic zaproponował w internecie założenie Polskiej Partii Kiboli, która domagałaby się legalizacji petard na trybunach i promowała "kibolski styl życia", inni kibice go wyśmiali. Chyba przedwcześnie.

W niedzielnych wyborach do poznańskich rad osiedli własnych kandydatów wystawiło Stowarzyszenie Kibiców "Wiara Lecha". Kandydatów, w większości studentów, było tylko 13, czyli mniej niż wyborczych okręgów. Do rad weszła mniej niż połowa, bo tylko pięciu kandydatów. Pozostałym nie pomogła nawet nadzwyczajna mobilizacja kiboli na forum "Wiary Lecha".

Ale nie można tego wydarzenia bagatelizować. "Wiara Lecha" zrobiła coś, czego nie uczyniło dotąd żadne kibolskie stowarzyszenie w kraju. Opuściła trybuny już nie po to, by zrobić świąteczne paczki dla domów dziecka. "Wiara Lecha" ruszyła po władzę.

Najpierw był doping

Gdy kibole Lecha skrzyknęli się 11 lat temu, zresztą na forum "Gazety Wyborczej", przyświecały im inne cele. To były trudne czasy dla Lecha, pustkami świecił stadion i klubowa kasa. Kibole zajęli się więc dopingiem i oprawami, by przyciągnąć poznaniaków na mecze. Cztery lata później zarejestrowali stowarzyszenie. "Wiara Lecha" miała promować futbol, podnosić poziom kultury i bezpieczeństwa na stadionie, a także zabezpieczać interesy kiboli. I jeśli dzisiaj można gdzieś doszukiwać się zapowiedzi politycznych aspiracji, to chyba tylko w tym ostatnim punkcie.

"Wiara Lecha" przejęła sprzedaż biletów na wyjazdowe spotkania, jej szef Krzysztof Markowicz, ksywa "Litar", dostał w klubie etat specjalisty od kontaktów z kibicami, a jego znajomi bojówkarze do dzisiaj wyręczają ochronę w pilnowaniu porządku na stadionie. Wielu ma opasłe kartoteki na policji, w których roi się od ustawek, narkotyków, gangów i strzelanin. Tak dokonała się pierwsza ekspansja - przejęcie stadionu.

Potem szef kiboli dostał na wyłączność catering na stadionie. Zarabia rocznie 2 mln zł na sprzedaży kiełbasek zwykłym kibicom i na wykwintnym cateringu dla VIP-ów. Na lewo zajmuje magazyn pod trybuną. I tak dokonała się kolejna ekspansja - ekonomiczna.

"Gazeta" pisała o tym, ale władzom miasta i Lecha Poznań taki układ nie przeszkadza. "Litarowi" na sucho uszło nawet oplucie i sponiewieranie rodziny z dziećmi, która przyszła na poznański stadion.

Kibolski styl życia

Jarosław Pucek, członek zarządu "Wiary Lecha", na co dzień dyrektor Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych, przed wyborami zamieścił w internecie nagranie: "W sobotę wszyscy jesteśmy na meczu i głośno dopingujemy. Nie zapominajcie jednak, że nasze obowiązki nie kończą się na sobocie. W niedzielę wszyscy idziemy głosować na kiboli".

Rządzenie stadionem i zarabianie na nim nie wystarcza już kibolom. Jesteśmy świadkami kolejnej ekspansji, w której wystawienie kandydatów do rad osiedli wydaje się tylko środkiem do celu.

Nie o władzę dla władzy tu bowiem idzie, nawet nie o wpływ na rozwój miasta, jak twierdzi Jarosław Pucek. Wystarczy przeczytać programy wyborcze kandydatów "Wiary Lecha", żeby zrozumieć, że cel jest inny, ważniejszy, bardziej dalekosiężny. To wpojenie młodemu pokoleniu własnych przekonań. Własnej wizji świata, tego, co oni sami nazywają "kibolskim stylem życia".

W swoich programach wyborczych nie stawiali na pierwszym miejscu placów zabaw czy dziur w drogach. Ich najważniejszym celem była "organizacja akcji patriotycznych i rozpowszechnianie wiedzy o historii Wielkopolski."

Tyle że patriotyzm, który chcą promować kibole, dryfuje niebezpiecznie blisko nacjonalizmu i ksenofobii. Obcy jest wrogiem. Nie ma miejsca dla tolerancji, dla otwarcia na świat. Krzywo patrzy się nawet na Unię Europejską.

Jak wyglądają akcje patriotyczne, "Wiara Lecha" pokazała podczas marszu, który miał upamiętniać zwycięstwo powstania wielkopolskiego. Niesiono transparent: "Kosowo jest sercem Serbii". To hasło serbskich nacjonalistów. Na stronie "Wiary Lecha" kibole napisali, że jego wymowy tego "w tych dniach chyba nie trzeba szerzej tłumaczyć." Tego samego dnia, pod hasłem serbskiego Kosowa, w Warszawie manifestowali Autonomiczni Nacjonaliści, zaś we Wrocławiu Narodowe Odrodzenie Polski. Akurat mijała rocznica ogłoszenia niepodległości przez Kosowo.

Marszałek wielkopolski Marek Woźniak powiedział potem, że Wiara Lecha wykorzystała marsz do szerzenia treści jednoznacznie szowinistycznych i nacjonalistycznych. I dodał, że "nie da się tego nazwać inaczej, jak manipulacją i wykorzystaniem patriotycznych uczuć Wielkopolan".

Kibolska subkultura pełna jest nietolerancji i uprzedzeń. Ostatnio w czasie meczu Lecha z Widzewem Łódź słychać było "Wygramy, wygramy, Żydów pokonamy". Lech został ukarany za antysemickie okrzyki.

Nasze najważniejsze zadanie

Samorządowcy nie widzą zagrożenia, jakie niesie takie pojmowanie patriotyzmu. "Wiara Lecha" pochwaliła się właśnie zdobyciem 1,5 tys. zł na poprowadzenie zajęć o XX-wiecznej historii Gniezna. Kibole wystartowali w otwartym konkursie i dostali grant od miasta. "Litar" ich chwali: "To wskazówka, gdzie szukać pieniędzy na różnoraką działalność". Tylko czekać aż w Poznaniu osiedlowi radni "Wiary Lecha" też sięgną po miejskie pieniądze na takie promowanie patriotyzmu.

"Wiara Lecha" idzie dalej. Na ostatni mecz z Jagiellonią Lech za darmo wpuścił na stadion 1,3 tys. dzieci z przedszkoli, szkół i domów dziecka. "Litar" chciałby darmowy sektor dziecięcy stworzyć na stałe.

Na forum "WL" pisze wprost: "Każdy musi sobie uświadomić, że to najważniejsza akcja jaką do tej pory przeprowadzaliśmy, bo to inwestycja na przyszłość. To szansa na zarażenie dzieci Lechem i kibolami".

Mówiąc prościej: robić pieniądze jest fajnie, ale prawdziwą satysfakcję da nam dopiero zdobycie rządu dusz, gdy wpłyniemy na to, co myśleć mają i jak żyć będą młodzi poznaniacy.

Oczywiście - o rządzie dusz marzy każdy ruch społeczny, i każdy może startować w wyborach. Ale ksenofobiczna, kibolska wizja świata jest wyjątkowo niebezpieczna. Warto uświadomić to sobie już teraz.

Bo na radach osiedli ekspansja "Wiary Lecha" z pewnością się nie skończy. Już za trzy lata wybory do rady miasta. W "Wiarze Lecha" są i studenci, i prawnicy, i urzędnicy. To bardzo prawdopodobne, że znajdą się na listach wyborczych.

"Lech i Bułgarska to jest nasz drugi dom, ale Poznań jest naszą drugą ojczyzną i nie możemy pozostać bierni", apelował do kiboli Jarosław Pucek.

Prezydent Poznania i radni od dawna starali się wkraść w łaski "Wiary Lecha". W końcu kibice to liczna i zdyscyplinowana grupa wyborców. Dziś kibole oficjalnie wchodzą do polityki. Pokazanie się w szaliku "Kolejorza" na stadionie może już nie wystarczyć dla zyskania ich sympatii. Na jakie ustępstwa będą gotowi pójść poznańscy samorządowcy?

Copyright © Agora SA