Stadion Lecha. "Litar" okłamał PZPN - kara za oplucie rodziny na trybunach

Tysiąc złotych kary musi zapłacić szef poznańskich kiboli za oplucie rodziny na meczu reprezentacji.

Pod koniec stycznia ujawniliśmy, jak Krzysztof Markowicz, szef Wiary Lecha, ksywa "Litar", popycha, opluwa i wyrzuca z trybuny poznańskiego stadionu mężczyznę i jego żonę, którzy przyszli z dziećmi na mecz reprezentacji Polski z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Zarejestrowały to kamery monitoringu stadionowego. Siostra oplutej kobiety, która również stała na trybunie, mówiła nam: - Ten pan kazał nam wyp... Nie podobało mu się, że jesteśmy ubrani w barwy reprezentacji.

"Litar", to również szef Ogólnopolskiego Związku Stowarzyszeń Kibiców, organizacji przyjmowanej przez urzędników Kancelarii Prezydenta, RPO i PZPN. Zasiada w zespole kibiców przy PZPN. W tym tygodniu opisaliśmy, jak zmonopolizował gastronomię na poznańskim stadionie. Za przyzwoleniem miasta i klubu sprzedaje kiełbaski i wykwintny catering podczas meczów i koncertów. Był również kontrahentem urzędu miasta i sztabu wyborczego prezydenta Poznania Ryszarda Grobelnego.

Konsekwencji wobec "Litara" nie wyciągnęły ani Wiara Lecha, ani Lech. Grobelny w rozmowie z "Gazetą" z jednej strony potępił zachowanie "Litara", ale nie wykluczył, że będzie rozmawiał z nim jako reprezentantem kibiców.

Rozmowa z Arturem Jędrychem, przewodniczącym Wydziału Dyscypliny PZPN

Piotr Żytnicki: PZPN mógł ukarać Krzysztofa Markowicza grzywną od 100 zł do 100 tys. zł. Choć wina "Litara" nie ulega wątpliwości, nie obeszliście się z nim zbyt surowo.

Artur Jędrych*: Ta kara jest jedną z mniej dolegliwych i należy potraktować ją symbolicznie. Nie ulega wątpliwości, że zachowanie pana Markowicza było całkowicie naganne.

Jak się tłumaczył?

- Przeprosił za swoje zachowanie i wyraził skruchę. Stwierdził, że po opisaniu sprawy przez "Gazetę" próbował bezskutecznie skontaktować się z tą rodziną i osobiście ją przeprosić. Gdy to się nie udało, nagrał swoje przeprosiny i umieścił w internecie.

W nagraniu Markowicz nie mówi nawet, za co przeprasza.

- Nie widziałem tych przeprosin. Pan Markowicz wskazał pewne okoliczności, które rzucają inne światło. Tłumaczył, że mężczyzna z filmu był pijany. Mówił też, że jest ofiarą nagonki, bo Wiara Lecha jest w konflikcie z "Gazetą", wytoczyła jej proces i kilka dni po publikacji nagrania miała odbyć się kolejna rozprawa.

"Litar" kłamie. Wiara Lecha nie wytoczyła "Gazecie" żadnego procesu.

- Powtarzam tylko, co mówił pan Markowicz. Powiedział nam prosto w twarz, że "Gazeta" celowo atakuje jego i Wiarę Lecha. Mecz był w listopadzie, a nagranie ujawniliście dopiero w styczniu.

Ujawniliśmy nagranie, gdy do niego dotarliśmy. To PZPN był organizatorem meczu i od razu miał dostęp do nagrań z monitoringu. Jednak Związek nie zareagował...

- Nie wykluczam, że PZPN miał ten film. Ja go nie znałem.

Czy "Litar" nadal będzie zasiadał w zespole kibiców przy PZPN?

- To decyzja zarządu związku. My się tym nie zajmowaliśmy.

Nie zarekomendujecie żadnej decyzji zarządowi?

- Moglibyśmy to zrobić, ale nie podjęliśmy takiej decyzji. Nas ta sytuacja nauczyła jednego: stowarzyszenia kibicowskie nie powinny rozprowadzać na meczach reprezentacji biletów na "żylety" czy "kotły", czyli te sektory, które zajmują na co dzień najbardziej fanatyczni kibice. Czują się przez to organizatorami, pilnują porządku, a to nie jest ich rola. Zarekomendujemy zarządowi, by bilety do tych sektorów rozprowadzać w wolnej sprzedaży.

Więcej o:
Copyright © Agora SA