Lech Poznań upada po raz trzeci. Trybuny zagrzmiały. Gwizdy, bluzgi i wezwania do władz klubu

Lech Poznań zalicza kompromitujący start sezonu. W trzech meczach nie strzelił ani jednego gola i zdobył zaledwie jeden punkt. - Kolejorz grać, kur... mać! Gdzie te wzmocnienia?! Rutkowski, gdzie te wzmocnienia?! - krzyczeli kibice Kolejorza.

Ósma minuta meczu, Marcin Robak zabiera piłkę obrońcy Jagiellonii Białystok, biegnie na bramkę, ale dośrodkowuje do rywala. Na trybunach słychać pierwsze gwizdy.

Trzynasta minuta meczu, Marcin Robak nawet nie patrzy na bramkę, uderza mocno z lewej nogi, piłka frunie nad poprzeczką. Gwizdy się nasilają.

Pięćdziesiąta minuta meczu, Marcin Robak decyduje się na strzał z woleja, ale znów uderzył niecelnie. Gwizdów już nie ma. Kibice Lecha są już zrezygnowani i nie wierzą, że Lech może przerwać passę meczów bez strzelonego gola.

- Nie ściągniemy napastnika. Czekamy na to, aż skuteczny napastnik wykreuje się z tych, których już mamy - mówił przed sezonem wiceprezes klubu Piotr Rutkowski. To właśnie do niego krzyczeli kibice, gdy Lech przegrywał już 0:2 po dwóch trafieniach Konstantina Wasiljewa. - Gdzie te wzmocnienia?! Rutkowski, gdzie te wzmocnienia?! - zagrzmiał wtedy poznański Kocioł.

Frustracja w Poznaniu narasta. Okrzyki domagające się głów trenera czy prezesów są tylko kwestią kolejnej takiej porażki. Lech doprowadził do tego fatalnym startem, ale ruchami na rynku transferowym. Kolejorz zwleka ze sciągnieciem Ioana Hory, bramkostrzelnego Rumuna, a Jan Urban wypalił na ostatniej konferencji prasowej: - Ja Marcina Robaka traktuję tak, jakbyśmy sprowadzili nowego napastnika. Bo przecież Marcin nie trenował z zespołem przez prawie cały poprzedni sezon.

Wreszcie trybuny ryknęły "Kolejorz grać, kur... mać!". W Poznaniu ten okrzyk było słychać po haniebnych klęskach w europejskich pucharach i po fatalnym starcie poprzedniego sezonu, gdy zwolniono Macieja Skorżę. Trauma kibiców Lecha wróciła do Poznania.

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.