- Ma do tego prawo i z tego prawa skorzystał - mówi mecenas Jacek Masiota z kancelarii Masiota i Partnerzy, który reprezentuje Lecha Poznań w tej sprawie. - My też złożyliśmy swoje odwołanie, w którym domagamy się złagodzenia kar.
Chodzi przede wszystkim o karę finansową, która wyniosła 250 tys. zł - jest rekordowa w dziejach polskiej piłki. Lech został także ukarany zakazem rozgrywania meczów Pucharu Polski i Superpucharu z udziałem publiczności w miejscowości będącej siedzibą klubu (aczkolwiek sam zaznaczył, że nie będzie próbował obejść kary i organizować meczów Pucharu Polski we Wronkach), a także zakazem udziału zorganizowanych grup kibiców w meczach wyjazdowych tych rozgrywek. To oznacza brak wstępu kibiców Lecha na mecze Pucharu Polski z jego finałem na Stadionie Narodowym włącznie. Kolejną karą był zakaz udziału kibiców w ostatnich dwóch meczach ekstraklasy minionego sezonu - były to spotkania z Cracovią i Zagłębiem Lubin. Ta kara została już wykonana.
Lech od postanowień Komisji Dyscyplinarnej się odwołał, rzecznik prawa związkowego PZPN również. On domaga się zaostrzenia sankcji wobec Lecha, ale jedynie w zakresie udziału w kolejnych rozgrywkach.
- W kwestii kar finansowych wnioskuję w odwołaniu o to, aby utrzymać je w mocy - mówi mecenas Krzysztof Malinowski. - Natomiast wnioskuję o to, aby kary zakazu organizacji meczów z udziałem publiczności oraz zakaz udziału zorganizowanych grup kibiców w spotkaniach wyjazdowych zastąpić wykluczeniem z rozgrywek.
Mecenas Malinowski argumentuje ten wniosek skalą zdarzenia. Mówimy o rzucaniu przez kibiców Lecha Poznań rac odpalonych podczas finału Pucharu Polski na Stadionie Narodowym. - Była ogromna. Ekscesów na taką skalę nie było w ostatnich latach - mówi mecenas Malinowski i dodaje: - To był głęboki brak szacunku dla finału Pucharu Polski, czyli rozgrywek, o których prestiż Polski Związek Piłki Nożnej bardzo ostatnio zabiega.
Jego zdaniem kara organizowania meczów bez publiczności, którą nałożono na Lecha, jest nieadekwatna. - Powoduje choćby szereg problemów organizacyjnych. Bardziej adekwatne jest wykluczenie z rozgrywek, które ma też znaczenie prewencyjne. Będzie oddziaływało na inne kluby, tak aby nikt nie ważył się już naruszyć powagi takiego meczu finałowego - wyjaśnia.
Jak zaznacza, odwołanie to jeszcze nie decyzja. Tę podejmie najwyższa komisja odwoławcza - zapewne w czerwcu, w lipcu bowiem trzeba już będzie organizować mecz o Superpuchar Polski. - Wiemy, że Lech złożył swoje odwołanie, zatem teraz NKO będzie miała większe pole manewru do podjęcia decyzji w tej instancji. Gdyby wpłynęło jedynie odwołanie Lecha, w grę wchodziłoby wyłącznie złagodzenie kary. Teraz już tak nie jest - mówi Krzysztof Malinowski, co przypomina że proces będzie miał charakter kontradyktoryjny. W prawie kontradyktoryjność oznacza postępowanie oparte na sporze. Strony przedstawiają argumenty, organ sądowy jedynie je ocenia.
Mecenas Malinowski nie uważa, że na ewentualnym wykluczeniu Lecha ucierpi prestiż rozgrywek ("Kolejorz" dwukrotnie w ostatnich latach grał w finale rozgrywek, a mecze finałowe z Legią). - Myślę, że do finału może awansować także wiele innych interesujących ekip. Nie traktuję tego jako argumentu - mówi.
Klub broni się tym, że nałożona kara już jest surowa. - Naszym zdaniem jest nieadekwatna do naszej winy. Surowsza kara byłaby jeszcze bardziej nieadekwatna - tłumaczy.
Prowadzący obronę Lecha mecenas Jacek Masiota mówi: - Lech nie odpowiada za zachowanie kibiców w meczu, którego organizatorem nie bylibyśmy. Jego wpływ na wydarzenia w Warszawie, a w związku z tym wina i odpowiedzialność są bez porównania mniejsze niż byłby w wypadku meczu w Poznaniu. Zatem tak surowa kara rzeczywiście jest nieadekwatna do winy. Nie ma też związku między odpalonymi i rzucanymi racami a hasłami na transparentach, które wyrażały pogardę, bo taki argument podniósł rzecznik prawa związkowego. Zostały one ujęte w odwołaniu jako "hasła o niedozwolonej treści o charakterze pogardliwym, rażąco nieetycznym i pochwalających przestępczość".
Ewentualne wykluczenie Lecha Poznań z rozgrywek Pucharu Polski byłoby wydarzeniem bez precedensu zarówno w historii samego klubu, jak i tych rozgrywek. "Kolejorz" nie zakwalifikował się do europejskich pucharów, zatem przy takiej karze w sezonie 2016/2017 grałby wyłącznie na jednym froncie - w lidze.