ECA to European Club Association, stowarzyszenie klubów. Lech Poznań reprezentuje Polskę podczas spotkań grupy roboczej ECA zajmującej się rozgrywkami w Europie. To ona ma zreformować europejskie puchary. Niektóre zmiany mogą być zgoła sensacyjne.
Do niedawna wydawało się, że rozgrywki pucharowe nieuchronnie zmierzają do powstania Superligi. Miałyby występować w niej jedynie najsilniejsze kluby Europy, kto wie czy nie kosztem ich obecności w ligach krajowych. Słowem, w takiej Superlidze grałyby wyłącznie najlepsze ekipy kontynentu takie jak Real Madryt, FC Barcelona, Bayern Monachium, czołowe kluby włoskie, angielskie, kilka innych i tyle. Utworzyłyby paneuropejską ligę potentatów. Reszta nie miałaby do nich dostępu, a rola innych pucharów oraz rozgrywek ligowych zostałaby zmarginalizowana.
Powstanie takich rozgrywek już w 2013 roku wykluczył szef UEFA Michel Platini, argumentując, że zabiłaby ona futbol w Europie. Prace nad projektem takiej ligi bynajmniej jednak nie ustały. Co będzie z nim dalej? Na razie nie wiadomo, ale okoniem wobec tego projektu staje ECA, grupująca kluby całej Europy - od dużych aż po najmniejsze.
- Z jednej strony rosnąca siła i znaczenie angielskiej Premier League budzi niepokój w Hiszpanii, Włoszech czy Francji. Liga angielska przyciąga największą uwagę, a jednocześnie angielskie kluby nie mają adekwatnych do tego zainteresowania sukcesów w Europie - tłumaczy wiceprezes Lecha Piotr Rutkowski, który regularnie uczestniczy w posiedzeniach ECA. - Doszło do tego, że Premier League swym zainteresowaniem zagraża Lidze Mistrzów. Stąd pomysł ze stworzeniem Superligi. My uważamy, że ten pomysł nie jest dobry. Tego zdania są też inne średnie i małe kluby, chociaż wszyscy dobrze wiemy, że 70 procent zysków z europejskich pucharów generują czołowe kluby Europy. Korzystamy na tym także my, bo te zyski rosną i więcej zarabiają także uczestnicy Ligi Europejskiej. Trzeba to docenić.
Na razie jednak koncepcja Superligi jest w takich powijakach, że nie należy się spodziewać powstania w najbliższym czasie choćby projektu tych rozgrywek. W trakcie dyskusji o pucharach pojawił się jednak niezwykle oryginalny pomysł, by przywrócić do życia... Puchar Zdobywców Pucharów. Te rozgrywki od 1961 roku skupiały zespoły, które wywalczyły krajowy puchar - sam Lech Poznań startował w nich w 1982 czy 1988 roku. To w ramach Pucharu Zdobywców Pucharów strzelał pamiętne rzuty karne z FC Barceloną (mistrzem Hiszpanii był wtedy Real Madryt i to on reprezentował ją w Pucharze Europy, zmagał się zresztą z Górnikiem Zabrze).
Puchar Zdobywców Pucharów został zlikwidowany w 1999 roku, a uczestników włączono do rozgrywek Pucharu UEFA (dzisiaj Ligi Europejskiej). Na dodatek startują w nich z uprzywilejowanej pozycji - w przypadku krajów takich jak Portugalia, Ukraina, Belgia, Turcja czy Grecja zdobywca pucharu automatycznie kwalifikował się w ostatnim sezonie do fazy grupowej, podczas gdy najwyżej notowany w lidze zespół dopuszczony do rozgrywek - nie. W przypadku Polski zdobywca pucharu miał prawo zacząć kwalifikacje od drugiej rundy, podczas gdy zespoły z miejsc trzeciego i czwartego w lidze - już od pierwszej.
A właśnie moment rozpoczęcia eliminacji jest sprawą kluczową w opracowywanym właśnie projekcie reformy rozgrywek europejskich. Rozpoczynają się one - w mniemaniu wielu średnich i małych klubów - zdecydowanie za wcześnie, bo już w lipcu, gdy kadry nie są jeszcze skompletowane, a zespoły dopiero przebywają na zgrupowaniach przygotowawczych. W tym roku pierwsze rundy rozpoczną się nawet jeszcze w czerwcu, czyli podczas trwania Euro 2016!
- To już zupełny nonsens, bo przecież kluby mogą mieć w kadrach zawodników zwolnionych na mistrzostwa Europy - mówi Piotr Rutkowski. Lech Poznań jest jednym z tych klubów, który opowiada się za reformą zmniejszającą liczbę rund kwalifikacyjnych. Tak, aby mogły ruszyć najwcześniej w sierpniu.
Możliwe będzie to jedynie poprzez ograniczenie liczby uczestników, np. przez okrojenie uprawnionych do gry ekip. Nie oznacza to jednak, że Polska straci jedno miejsce w LE. - Zespoły z miejsc 16-28 w rankingu klubowym UEFA nie stracą przedstawicieli, mówimy o ekipach znajdujących się niżej. Wyspy Owcze czy Luksemburg mają w Lidze Europejskiej tylu przedstawicieli, ilu Polska. A nawet sami tylu nie chcą - mówi Piotr Rutkowski. - Zastanawiamy się także, czy aż tyle zespołów powinno mieć zagwarantowane miejsce w fazie grupowej.
Inną koncepcją jest powrót Pucharu Zdobywców Pucharów i przeniesienie części ekip do tych rozgrywek. Problem w tym, że często krajowe puchary zdobywają ekipy, które mają już prawo startu w innym pucharze - walki o Ligę Mistrzów czy Ligę Europejską.
- Na razie to jedynie luźne propozycje, które nie stanęły jeszcze na obradach. Do jesieni jednak projekt zmian ma zostać opracowany, tak aby mogły one wejść w życie nie wcześniej niż w 2018 roku - dodaje wiceprezes Lecha Poznań. - Projekt, który powstanie, prawdopodobnie zostanie potraktowany poważnie. Największych klubów kwestia terminu rozpoczęcia kwalifikacji do LE i tak nie dotyczy, a niedawny wniosek małych i średnich klubów, by nie ograniczać letniego okna transferowego do jednego miesiąca, został uwzględniony.