Lech Poznań. Co się dzieje z Maciejem Wiluszem? Były reprezentant Polski nie grał od ponad 300 dni

27 września 2014 roku Lech Poznań zremisował na wyjeździe z Legią Warszawa 2:2. Ostatnie spotkanie w barwach "Kolejorza" rozegrał wtedy Maciej Wilusz. Było to dokładnie... 307 dni temu. - Kiedyś dostanie swoją szansę, ale jeszcze nie teraz - przyznaje trener Maciej Skorża. Co się dzieje z byłym reprezentantem Polski?

Maciej Wilusz przechodził do Lecha Poznań z I-ligowego GKS Bełchatów rok temu jako reprezentant Polski. Był pierwszym transferem przeprowadzonym przez "Kolejorza" w tamtym oknie transferowym. Kibice otrzymali wówczas od władz klubu wiadomość: to będzie nasz nowy obrońca. Tym bardziej że niepewna była przyszłość w klubie Marcina Kamińskiego, który miał oferty z zagranicy, oraz Huberta Wołąkiewicza, któremu wkrótce kończył się kontrakt. W dodatku totalnym niewypałem wydawało się - wtedy - sprowadzenie Paulusa Arajuuriego.

26-letni wychowanek Śląska Wrocław z miejsca wskoczył do składu Lecha. Zdążył jednak zagrać raptem osiem spotkań w ekstraklasie, po czym 27 września w meczu z Legią Warszawa zwichnął bark. Potrzebna była operacja, a to oznaczało przynajmniej pięć miesięcy przerwy w treningach i powrót do gry wiosną. Mówił wtedy: - Ta kontuzja przyszła w najmniej odpowiednim momencie, bo byłem o dwa-trzy mecze od osiągnięcia optymalnej formy.

Zimą odszedł z klubu Hubert Wołąkiewicz. Za 450 tys. euro sprowadzono jednak reprezentanta Węgier Tamasa Kadara, a na domiar złego - dla Macieja Wilusza - szczyt formy osiągnął Paulus Arajuuri. Wilusz znów wylądował na aucie i musiał zadowolić się grą w trzecioligowych rezerwach "Kolejorza". Podczas gdy Vojo Ubiparip czy David Holman wyrażali swoje niezadowolenie z gry w rezerwach, Maciej Wilusz po cichu trenował i grał, choć jak przyznaje, czasami też zaciskał zęby.

Jeszcze zimą o wypożyczenie obrońcy pytała Pogoń Szczecin. Lech nie wyraził wtedy zgody. Nie było jeszcze wiadomo, że szczyt formy osiągnie Arajuuri. Mówił: - Oczywiście, że nie jest mi obojętne, że nie gram. Mam w sobie nerwy, kalkuję to, co się dzieje. Skupiam się jednak na treningach, bo czuję się gotowy do gry w pierwszym zespole - zapewniał.

Maciejowi Wiluszowi zapaliła się iskierka nadziei, że może wróci do gry, ale wtedy - jak na złość - w meczu rezerw złamał nos. Uraz wykluczył go z gry do końca sezonu.

Kolejna nadzieja pojawiła się latem. Obrońca przepracował cały okres przygotowawczy, a trener Maciej Skorża często korzystał z piłkarza w sparingach. Wreszcie doczekał się powołania do kadry meczowej. Jednak gdy na początek sezonu nie zdążył wyzdrowieć Paulus Arajuuri, to Maciej Skorża postawił na Tamasa Kadara, choć ten praktycznie w każdym meczu popełnia błędy. Kibice zaczęli się zastanawiać, dlaczego nie zagra Maciej Wilusz. - Maciej jest w coraz lepszej dyspozycji. W zeszłym tygodniu zagrał sparing w drużynie rezerw, czasami jest z nami na ławce rezerwowych, ale jeszcze nie miał okazji zagrać - przyznaje trener Skorża i dodaje, że na razie jednak nie zamierza robić rotacji w linii obrony. Wilusza jednak nie przekreślił. - Kiedyś Maciej na pewno dostanie szansę i jestem pewien, że będzie dyrygował drużyną, bo po to tu przyszedł. Patrząc na jego profesjonalizm, jak już wejdzie na boisko, to miejsca w składzie nie odda - dodaje Skorża.

Wygląda więc na to, że Maciej Wilusz, który na kolejny mecz w barwach mistrza Polski czeka 307 dni, jeszcze trochę poczeka. O ile wcześniej znów nie dozna kontuzji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.