Rosja nadal nie płaci Capello. Kreml się niepokoi, prezes związku do więzienia?

Szefowi rosyjskiej federacji piłkarskiej grozi do trzech lat więzienia za długi wobec Fabia Capella, trenera piłkarskiej reprezentacji. Sprawa zrobiła się tak poważna, że głos zabrali politycy z Kremla.

Włoch to najlepiej opłacany selekcjoner na świecie. Rocznie zarabia 8,6 mln euro. Tyle że od maja mu nie płacą, długi przekroczyły już 5 mln euro. A teraz jeszcze osłabienie rubla sprawiło, że federacja musi znaleźć dwa razy więcej pieniędzy niż trzy miesiące temu. Szukając oszczędności, zwolniła włoskich pomocników Capella, m.in. Cristiana Panucciego. Były piłkarz Milanu, Interu Mediolan, Romy i Realu Madryt miał pretensje do swojego słynnego rodaka, że nie wstawił się za nim.

Prezesa federacji Nikołaja Tołstycha atakują dziennikarze, politycy, a najbardziej minister sportu Witalij Mutko. Ten ostatni mówi o wstydzie dla kraju i konieczności dymisji nieudolnego zarządcy, którego zresztą sam wyznaczył, gdy odchodził ze związku do rządu. Dodatkowych pieniędzy dla Capella jednak nie zamierza dać. - Niech działacze obniżą sobie pensje i zamiast wypoczywać w dalekich krajach, na wakacje zaczną jeździć na Krym - podaje receptę.

W grudniu długami zajęła się inspekcja pracy. Podobno ktoś złożył doniesienie o nieprawidłowościach. Podejrzewano włoskiego trenera, ale zaprzeczył, podobnie jak Mutko. Po kontroli federacja dostała czas do 19 stycznia na wypłatę zobowiązań. Termin nie został dotrzymany, za co związek i prezes zostali ukarani mandatami - odpowiednio 40 i 4 tys. rubli, czyli 530 i 53 euro. Teraz sprawa ma zostać skierowana do sądu, a wtedy Tołstych może nawet trafić na trzy lata do więzienia.

To niejedyny problem prezesa. Leonid Fiedun, właściciel Spartaka Moskwa, ogłosił, że federacja jest mu winna 300 mln rubli (euro kosztuje teraz ok. 74 rubli). Pożyczył je na przygotowania reprezentacji do ubiegłorocznych mistrzostw świata.

Podobne problemy miał w Rosji były selekcjoner Guus Hiddink, ale wtedy związek ratowali wyznaczeni przez Kreml Roman Abramowicz czy Sulejman Kerimow. Teraz oligarchowie liczą straty spowodowane sankcjami i kryzysem, a Dmitrij Pieckow, sekretarz prasowy Władimira Putina, pozbawił Tołstycha złudzeń. - To nie jest nasz problem. Jeśli okaże się, że z tego powodu nasze drużyny mogą zostać wykluczone z międzynarodowych rozgrywek, to wtedy zareaguję - stwierdził. Tołstych nie może liczyć na pomoc, bo - jak przypomina jeden z menedżerów - na urodziny najważniejszych ludzi zapraszany jest Mutko, a nie prezes związku.

Niedawno w Rosji byli szefowie FIFA i UEFA. Sepp Blatter i Michel Platini oczywiście słyszeli o długach wobec selekcjonera, ale dopóki sprawa oficjalnie nie trafi do federacji, nie zamierzają się mieszać. - To jest zła reklama rosyjskiego futbolu - powiedział tylko Platini. Co kilka dni słychać plotki, że Capello zamierza rozwiązać kontrakt, co sprawi, że zadłużenie nie będzie się powiększać. Jednak menedżer Włocha zaprzecza, deklarując, że celem klienta jest przygotowanie reprezentacji do mundialu w Rosji w 2018 r.

Nadzieję dała informacja, że FIFA przyznała Rosji bonus finansowy za brak opóźnień w przygotowaniu MŚ. Okazało się jednak, że to zaledwie milion euro. Dziennikarze żartują, że Tołstychowi może pomóc jedynie Dziadek Mróz, rosyjski odpowiednik Świętego Mikołaja, albo kredyt w Ergobanku, którego jednym z udziałowców jest Nikołaj Tołstych. A Capello spokojnie czeka, ucinając spekulacje, jakoby zamierzał się sądzić ze związkiem. Nikogo to nie dziwi, bo Rosjanie znają przysłowie o niezabijaniu kury znoszącej złote jajka.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.