"Wszechstronność ponad wszystko". Taktyczny rok w piłce w pięciu meczach

Geniusz Van Gaala czy perfekcyjny Bayern Guardioli? O zmianach w futbolu w 2014 r., trendach taktycznych i przyszłości piłki nożnej dla Sport.pl opowiada Rafał Ulatowski, były asystent Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski, trener m.in. Cracovii i Lechii Gdańsk. Na mundialu w Brazylii był ekspertem TVP.

Michał Zachodny: Zacznijmy od meczu Liverpoolu z Chelsea, meczu na wiosnę, gdy bardzo defensywnie nastawiona drużyna Jose Mourinho pokonała atakujący Liverpool (2:0). Po spotkaniu Brendan Rodgers powiedział, że wyuczenie takiego stylu bronienia całym zespołem jest łatwe. To prawda?

Rafał Ulatowski: Przez pryzmat tego meczu ja bardziej patrzę na doświadczenie trenera, na Mourinho, który po prostu wiedział, jak Liverpool atakuje, jakie ma atuty i że w otwartej wojnie on ten mecz przegra. Portugalczyk wielokrotnie pokazywał, że kiedy na szali jest postawiony wynik, to on podporządkuje wszystko, styl i taktykę zespołu, ustawiając nie jeden, ale dwa autobusy w polu karnym. To, w jaki sposób potrafi podporządkować sobie wybitnych piłkarzy, przynosi im wszystkim sukcesy. Dlatego ja nie patrzę na Rodgersa, ale Mourinho, który w tym meczu odpowiednio dobrał środki, a nie otworzył wolne pole za plecami obrońców. Wtedy na pewno Sterling, Suarez i Sturridge mieliby łatwiejsze zadanie.

Mourinho jest też jednym z niewielu szkoleniowców, który tak bardzo skupia się na grze defensywnej. Czy może jest to stały trend, może bronienie stało się sztuką dla nielicznych?

- Nie, nie uważam tak. Zgadzam się, że łatwiej jest nauczyć cały zespół bronić, niż atakować. W ofensywie potrzebujesz kreatywnych zawodników, posiadających umiejętności techniczne, by przedryblować rywala, jednym podaniem otworzyć pole. W obronie trener musi podporządkować wszystkich zawodników jednemu celowi - by odebrać piłkę. To nie może być sześciu, siedmiu piłkarzy. We współczesnym futbolu najlepszym przykładem jest Guardiola w Bayernie Monachium. U niego nawet Robert Lewandowski nie jest rozliczany z tego, ile strzeli goli. Ale to też np. Mario Mandżukić w Atletico Madryt. Karim Benzema, Cristiano Ronaldo i Gareth Bale w Realu Madryt - wszyscy dzisiaj odbierają piłkę. Zatarło się, że jedni bronią, a drudzy atakują. Ci, którzy się nie podporządkowują, nie grają. Garry Monk, szkoleniowiec Swansea, mówił ostatnio w tym kontekście o Jonjo Shelveyu - pomocnik jest niezły technicznie, ale co z tego, jeśli nie pomaga drużynie.

Na mistrzostwach świata w Brazylii piłkę odzyskiwano najczęściej na połowie przeciwnika. Czy to nie jest tak, że w sztuce bronienia zawodnicy ofensywni już są lepsi niż sami obrońcy?

- Tak, oczywiście. Ostatnio rozmawiałem z trenerem, który wręcz twierdził, że podstawowym zadaniem pierwszej linii jego drużyny jest nie dać łatwo się ograć, łatwo przejść piłce. Bo to od nich zależy, jak ustawi się później ich zespół, jak zareaguje. Zawodnicy ofensywni, napastnicy czy skrzydłowi muszą patrzeć, jak ustawia się rywal, jak zmusić go do zagrania wszerz zamiast do przodu. Tak swoim ustawieniem pomagają wszystkim kolegom, zapobiegają zagraniu za plecy pomocników czy obrońców, zdestabilizowaniu własnej defensywy. Dlatego wszyscy piłkarze są teraz tego świadomi. Łatwo im to wytłumaczyć: po to jesteście na boisku, by cały zespół mógł skupić się na tym, że zaraz odbierze piłkę.

Gary Neville w jednym ze swoich felietonów pisał, że ten problem z bronieniem u obrońców, co jest zauważalne choćby w ostatnich hitach ligi angielskiej, wynika z mniejszego skupienia się na nauce podstaw, jak ustawienie się w pojedynkach z atakującymi, spoglądanie przez ramię, by skorygować własną pozycję z kolegami... Czy to jest coś, do czego powinno się wracać?

- Cokolwiek by mówić, to zwłaszcza po minionym roku widzimy, że do łask wraca taki futbol, który musi się przede wszystkim podobać kibicom. Myślenie, że uda się zaparkować autobus, a potem nawet coś strzelić, jest już przeszłością. Dzisiaj wszystkie zespoły wychodzą na boisko z myślą o kreowaniu sytuacji w ofensywie. W związku z tym trenerzy stają przed dylematem - czy w obronie wystawić zawodnika, który nic nie da nam w ataku, ale jest solidny w wypełnianiu zadań defensywnych, czy czasami postawić na słabszego obrońcę, ale takiego, który będzie pożyteczny w ataku, stworzy przewagę, lepiej dośrodkuje niż ten poprzedni. Trzeba się też zastanowić, czy nie wynika to z tego, że obrońcami stają się zawodnicy, którzy wcześniej byli szkoleni jako skrzydłowi, pomocnicy. Fajnym przykładem takiej gry jest Pablo Zabaleta, który strzelił drugiego gola dla Manchesteru City w bardzo ważnym meczu z Romą. Przecież w 80. minucie on, boczny obrońca, był w tym ataku swojej drużyny jedynym piłkarzem w polu karnym rywala. Może więc nie wińmy obrońców o to, że popełniają błędy, bo w pierwszej kolejności od nich oczekuje się, że włączają się w akcje ofensywne.

Takim przykładem może być również niknąca rola defensywnych pomocników. Drugim meczem, który z 2014 r. chciałem przypomnieć, była porażka Bayernu Monachium z Realem Madryt (0:4). Wtedy Guardiola miał pretensje do siebie, że zrezygnował z kontroli w środku pola, ale przecież Ancelotti też nie miał żadnego zawodnika typowego dla roli defensywnego pomocnika, a jego zespół bronił się świetnie.

- Tak, możemy mówić o tym zanikaniu poszczególnych pozycji, to kolejny trend tego roku, ostatnich dwóch lat. Odchodzi się od obsadzania środka pola tylko zawodnikami defensywnymi. Pamiętamy, że nie tak dawno temu, ryglując środek pola, już miało się ten sukces, wiedziało się, że przeciwnik będzie miał problem ze strzeleniem gola. Przykład Realu Madryt, który teraz gra w środku Tonim Kroosem i Luką Modriciem, pokazuje, że obecnie to muszą być piłkarze, którzy po odbiorze mają coś z piłką zrobić. Nie są już od odbiorów i podania do najbliższego kolegi. Odbiór ma być tylko zalążkiem akcji ofensywnej. Coraz częściej ofensywni pomocnicy stają się zawodnikami, którzy grają bliżej swoich obrońców, a to też ma na celu urozmaicenie, nieszablonowość, wyższe tempo i kreatywność gry. Widać to także po reprezentacji Polski, gdzie w środku pola są Krychowiak i Jodłowiec. Zwłaszcza ten drugi przechodzi ewolucję w Legii, że jest piłkarzem dającym drużynie coraz więcej w ofensywie.

Hiszpania przegrywa na mistrzostwach świata z Chile (0:2) i powstają kolejne teksty o śmierci tiki-taki. Wiemy, że ten styl gry reprezentacji różnił się od tego, co prezentowała Barcelona Guardioli, ale wciąż dawał większe sukcesy. Czy to nie jest tak, że o porażce zadecydowały inne czynniki, jak wiek, forma czy selekcja zawodników, a nie sama tiki-taka?

- Na tę Hiszpanię patrzę przez pryzmat właśnie selekcji trenera Vicente del Bosque. On stał się zakładnikiem własnych sukcesów. Sir Alex Ferguson dobrze mówił, że gdy zespół osiąga jakiś sukces, to będzie mu bardzo trudno osiągnąć kolejny w tym samym składzie. Dlatego zawsze jedno czy dwa ogniwa tej drużyny wymieniał na piłkarzy, którzy są głodni zwyciężania, którzy tym będą mogli zarazić resztę. Wydaje mi się, że w Hiszpanii to byli zawodnicy, którzy już tyle wygrali, że nie mieli takiej woli jak przy okazji poprzednich mistrzostw Europy i świata. Oczywiście także sezon ligowy, puchary wyeksploatował ich bardzo, co było widać właśnie w starciu z tak agresywnie nastawionym rywalem jak Chilijczycy. Dla mnie więc nie jest to zmierzch tiki-taki, ale Hiszpanii w tym składzie, w którym zdobyli wszystko, co mogli zdobyć. Tu bym szukał ich problemu. Wyczerpał się czynnik ludzki. Rozumiem też del Bosque, któremu trudno było podjąć decyzję o zostawieniu poza składem Xaviego czy Iniesty... To są dylematy trenera, które w tym wypadku przyczyniły się do porażki Hiszpanów.

Mówi pan, że to nie zmierzch tiki-taki, ale ten rok pokazał, że drużyny nastawione na pressing w konkretnym momencie czy strefie oraz odpowiednio przeprowadzone kontry mają się lepiej od tych, w których dominuje posiadanie. Zawodnik ma coraz mniej czasu przy piłce.

- Jeśli mówimy o tiki-tace, to dla mnie są tylko dwa takie zespoły - Barcelona Guardioli oraz reprezentacja Hiszpanii. Tej pierwszej już nie ma, inny jest też styl gry Bayernu pod wodzą tego szkoleniowca, choćby ze względu na posiadanie napastnika pokroju Roberta Lewandowskiego. Być może tak pozostanie i tiki-taka na zawsze będzie kojarzona z tymi drużynami, a o samym stylu będziemy wspominać tylko wtedy, kiedy jakiś zespół będzie w stanie na połowie rywala utrzymać się przy piłce przez 10 czy 15 podań. Dzisiaj przykłady Realu Ancelottiego czy Chelsea Mourinho pokazują, że niekoniecznie trzeba odebrać piłkę pod bramką rywali, ale wystarczy ustawić się w pressingu w środkowej strefie boiska, by trzema, czterema podaniami błyskawicznie zaatakować. Obecnie to jest najbardziej efektywny system gry.

A jednak to takie zespoły jak jeszcze niedawno Borussia Dortmund, a teraz Olympique Marsylia czy Bayer Leverkusen są przez swój styl gry wysokim pressingiem najbardziej chwalone.

Wszystko zależy od tego, jaką wizję ma trener i jakich ma do dyspozycji piłkarzy. Przykład Borussii Dortmund jest dobry, bo dziś nie mówimy o nich grających wysokim pressingiem, a zespół okupuje strefę spadkową Bundesligi. Juergen Klopp jest szanowany, ale raczej za to, co zrobił do tej pory, a nie za obecny sezon. Odszedł Lewandowski, kilku zawodników ma kontuzje i widzimy, że nie ma takiego automatyzmu, który pozwoliłby Borussii zaskakiwać rywali wysokim pressingiem i wygrywać. Kloppowi dobrze się złożyło, że miał takich piłkarzy do dyspozycji, jak Reus, Lewandowski, Goetze, którzy wszystko to bardzo dobrze wykonywali. Dzisiaj, z obecnym składem, już nikt nie mówi o sukcesach. Nie chciałbym jednego - żebyśmy pomyśleli, że zespół grający wysokim pressingiem automatycznie ma klucz do wygrywania. Tak nie jest. Znów można wrócić do Realu Ancelottiego i pressingu w środku boiska, umiejętnego wykorzystania motoru napędowego, Cristiano Ronaldo. Portugalczyk czy Gareth Bale potrzebują miejsca, by się rozpędzić. Także Benzema, który świetnie wykańcza akcje w szybkim ataku, ale nie jest tak skuteczny w dryblingu z rywalem. Dlatego ja bym pochwalił Ancelottiego za to, że potrafi wykorzystać do maksimum wszystkie zalety swojego zespołu - to, co potrafił też w szczytowym momencie zrobić Klopp w Dortmundzie. Ale na dziś w Borussii ich następcy nie dają takiej jakości. W związku z tym Klopp musi wymyślić coś nowego, nie może powielać wysokiego pressingu, bo nie daje on efektów.

Kolejny ważny mecz tego roku to spotkanie o trzecie miejsce na mistrzostwach świata - Brazylia przegrywa 0:3 z Holandią, ale ja chciałbym zapytać o system gry z trójką obrońców.

- Uważam, że to jest geniusz Van Gaala, że zdecydował się w tak krótkim czasie na zmianę systemu gry. Pamiętajmy, że zrobił to tylko dlatego, że Kevin Strootman, jego najlepszy defensywny pomocnik, odniósł kontuzję i było wiadomo, że nie pojedzie na mistrzostwa. Pewnie wielu innych trenerów starałoby się wypełnić tę lukę innym zawodnikiem, ale nie przez zmianę systemu. A Van Gaal wyprzedził myśli wszystkich innych i kompletnie zmienił ustawienie, które przyniosło mu sukces na mistrzostwach. Nie zapominajmy jednak o szczęściu, jakie mieli Holendrzy. Przecież z Hiszpanią przegrywali w pierwszej połowie 0:1, David Silva miał świetną sytuację na kolejnego gola, a po minucie Robin Van Persie cudownie strzela na 1:1. Różnie byśmy mówili na grę trójką obrońców, gdyby tamten mecz Holandia przegrała i nie osiągnęła sukcesu. Ale ta roszada pokazała, że czasem warto zaryzykować. Być może wiedział, że nie ma dobrego defensywnego pomocnika, że wystawienie dwóch bocznych obrońców wahadłowych będzie dla jego zespołu bardziej korzystne niż zapełnienie luki po Strootmanie, że gra na duet napastników Robben - Van Persie będzie lepsze w ofensywie niż tradycyjne holenderskie 4-3-3. To, podobnie jak wprowadzenie Tima Krula przed rzutami karnymi w ćwierćfinale mundialu, pokazuje, że Van Gaal jest wybitnym strategiem, nieprzypadkowo pracuje w Manchesterze United.

Jednak nie tylko Manchester United jest przykładem na to, że drużyny oparte na trzech środkowych obrońcach są coraz częstszym zjawiskiem. Bayern, Barcelona, Olympique Marsylia... Czy dzięki nim będziemy mogli zapomnieć o stereotypie, że to jest system defensywny, pragmatyczny?

- W systemie z trójką środkowych obrońców zyskujemy jednego piłkarza i gdzieś go musimy umieścić - najczęściej ustawiając go w środkowej strefie boiska. Zwiększamy kreatywność, przejmujemy kontrolę nad grą, by odbierać piłkę wyżej bramki rywala. W obronie mamy trzech skutecznych zawodników, np. Rona Vlaara. Pamiętam taki jego mecz z Argentyną, że był najlepszym z Holendrów. Dodatkowo jeden z tej trójki może wychodzić do pomocy, zwiększając jej siłę, zwiększając opcje rozegrania. W dawnych czasach mówiło się, że to system defensywny. Teraz bardziej zależy to od zawodników skrajnych, wahadłowych - czy są zorientowani defensywnie, by częściej grać jako czwarty i piąty obrońca w linii, czy są nastawieni ofensywnie, a ta dwójka ma więcej zadań wspierania pomocników i napastników.

To przejdźmy do Bayernu i tego, jak gra zespół Guardioli, choćby w meczu z Romą (7:1). Ostatnio nawet trudno określić ustawienie, w jakim wysyła on drużynę na boisko, gdzie dodatkowo zmienia system kilka razy w ciągu meczu. Czy tak jak tiki-taka będzie kojarzona z jego Barceloną, ta perfekcyjna uniwersalność taktyczna nie będzie utożsamiana wyłącznie z Bayernem, bo dla innych okaże się to zbyt trudne?

- Przede wszystkim Guardiola w Bayernie pokazuje, jak ważna jest wszechstronność, uniwersalność, umiejętności techniczne i myślenie taktyczne na boisku. Byłem w listopadzie na meczu jego drużyny w Berlinie z Herthą, gdzie patrząc na grę Bayernu, można było stać, ciągle klaskać, dziękując, że są tacy trenerzy i zespoły pokazujące taki styl. To był spektakl. Wszyscy byli w ruchu, zmieniali pozycje. Nie miało to żadnego znaczenia, czy Lewandowski gra w środku boiska, czy po lewej, czy po prawej stronie, podobnie z Robbenem czy Riberym. Wszyscy wychodzą na boisko i wiedzą, że nie ma przypisanych pozycji, że Robben nie jest uwiązany do prawego skrzydła, a jak schodzi do środka, to ktoś musi być na jego miejscu. Tam ta odpowiedzialność za schemat gry, rys taktyczny swojego zespołu jest olbrzymia, jest wyćwiczona do perfekcji. To kolejny trener obok Mourinho, o którym mówimy, że z wielkich zawodników, czasem egoistów, potrafi wykrzesać świadomość tego, że zespół jest na pierwszym miejscu. Nieszablonowe zagrania, dryblingi mogą się zdarzyć, ale wszystko ma swój odpowiedni moment, bo to drużyna jest ponad wszystko. Bielsa również pokazuje to w Marsylii - to jedna z niewielu drużyn, której obrońcy w kluczowych fragmentach meczu kryją indywidualnie. To kolejny geniusz trenerski, który wbrew temu, co się robi i jak się pracuje gdzie indziej, wychodzi naprzeciw schematom. Kiedyś zaskoczył nas z reprezentacją Chile, później z Athletikiem Bilbao, a teraz w Olympique - gdzie ciągle są problemy z prezesem, budżetem, transferami, a oni są na pierwszym miejscu w tabeli, nad PSG i Monaco. To pokazuje, że jeśli trener ma umiejętność zarażenia swoich piłkarzy pomysłami i entuzjazmem, to efektem są zwycięstwa.

Skoro mowa o Bayernie, to takim piłkarzem o największej uniwersalności jest David Alaba, który w tym sezonie grał w środku pomocy, obrony i na lewej stronie defensywy. Czy on jest takim wzorcem na przyszłość?

- W kontekście Bayernu mówimy o futbolistach XXI w., zawodnikach, którzy mogą grać w obronie i w ataku, grają tam równie dobrze. Nie ma jednego zawodnika, który w jakimś elemencie gry byłby słabszy. Wszyscy są odpowiednio wyszkoleni. Alaba w reprezentacji Austrii gra jako środkowy pomocnik, w Bayernie gra głównie w obronie. Alonso również ma różne role, pojawia się między obrońcami i w ofensywie. Dzisiejsze czasy to piłkarze nie stricte przypisani do jednej pozycji, ale pojawiający się na boisku w różnych miejscach, zdolni do wykonania zadań w określonej strefie. To jest ten uniwersalizm tego sezonu. Im więcej takich piłkarzy będzie miał dany zespół, tym rotacja będzie większa.

Jaki jest więc wniosek taktyczny z tego roku?

- Przesuwamy ciężar gry na połowę przeciwnika, bliżej jego pola karnego niż linii środkowej, mamy w zespole piłkarzy, którzy radzą sobie w każdym momencie gry, czy to w obronie, czy w ataku. Uniwersalizm, wszechstronność, wysokie umiejętności techniczne i taktyczne. Posiadanie swojego systemu gry, który zna się do takiego stopnia, że rywal nie jest w stanie zaskoczyć.

Najważniejsze imprezy sportowe w 2015 r., tego nie możesz przegapić!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.