Arkadiusz Milik, czyli złoty chłopiec

Za każdym razem, gdy wpadał w tarapaty, podejmował najlepsze decyzje, spotykał ludzi, którzy wyciągali do niego rękę. Dziś wiele wskazuje na to, że przejście do Napoli jest początkiem, a nie szczytem Arkadiusza Milika.

To było prawie dwa lata temu. W końcówce sierpnia Achilles '29 podejmował rezerwy Ajaxu. Ledwie dwa tysiące widzów oglądało na Sportpark De Heikant jak półamatorzy biją drugą drużynę mistrzów kraju 3:2.

Arkadiusz Milik grał wtedy 90 minut, gola nie strzelił.

Gdy za kilka tygodni Polak zadebiutuje w lidze w meczu z Milanem na Stadio San Paolo usiądzie pewnie 40 tys. widzów. Przyjdą także dlatego, by obejrzeć następcę Gonzalo Higuaina. Argentyńczyk w ubiegłym sezonie został królem strzelców Serie A, wyrósł na największą gwiazdę ligi włoskiej. Neapol jeszcze przed chwilą go kochał, dziś uważa za zdrajcę, który porzucił klub dla Juventusu. W jego buty będzie musiał wejść Milik.

W 2014 r., kilka dni po meczu z Achillesem, Adam Nawałka wystawił go w pierwszej jedenastce na otwierający eliminacje Euro 2016 mecz z Gibraltarem. Młody napastnik nie strzelił gola, selekcjoner nie był z niego zadowolony. Miesiąc później znów jednak dał mu szansę, a Milik odpłacił się golem strzelonym niemieckim mistrzom świata.

Ten miesiąc to kariera Milika w pigułce: zdarzały się w niej ostre zakręty, ale z każdego wychodził, bo spotykał odpowiednich ludzi i podejmował świetne decyzje. Miał szczęście, że spotkał Nawałkę już w Górniku, bo czy inny trener miałby cierpliwość do nastolatka, który w pierwszych 17 meczach w lidze nie zdobył bramki? A Nawałka miał. Gdy Milikowi nie udało mu się w Bayerze i Augsburgu, nie wrócił do ekstraklasy, tylko ruszył do Ajaxu. Owszem, z wielkości klubu z Amsterdamu została głównie nazwa, ale to właśnie na treningach z Dennisem Bergkampem Milik nauczył się seniorskiej piłki.

Milik lubi powtarzać, że nigdy nie stracił wiary w siebie, niezależnie od tego, co działo się wokół, pracował tak samo. I chyba można mu wierzyć, bo na treningach sprawia wrażenie chłopca, któremu kopanie piłki sprawia frajdę. Dziś stał się złotym chłopcem. Nie tylko dlatego, że został najdroższym polskim piłkarzem w historii, ale także dlatego, że w lutym skończył dopiero 22 lata. Robert Lewandowski w jego wieku dopiero wyruszał do Borussii Dortmund.

Kilka miesięcy temu Milik mówił Sport.pl: Będę dążył do tego, by grać w najlepszym klubie na świecie. Staram się robić wszystko, trenować, ciężko pracuję, by tak się stało. Może nie za rok czy dwa, ale może za pięć lat.

Napoli to jeszcze nie jest sam szczyt, ale z pewnością bliżej do niego z Neapolu niż z Amsterdamu.

Milik ledwo co w Napoli, a nowy klub już chce mu sprowadzić rywala. I to dwa razy droższego od Polaka!

Więcej o:
Copyright © Agora SA