Afera wybuchła tydzień temu, gdy radio Cadena COPE podało, że Real zwróci się do hiszpańskiej federacji o poważniejsze traktowanie kontroli dopingowych. Anonimowy pracownik klubu obecne testy uznał za żart, zarzucił, że w Barcelonie pracują medycy o wątpliwej reputacji. Nazwisk nie podał. Dostało się też Valencii, w której kilka lat temu pracował doktor Eufemiano Fuentes, zamieszany w skandal dopingowy w kolarstwie.
W Hiszpanii zawrzało. Selekcjoner reprezentacji Vicente del Bosque, który zdobył mistrzostwo świata z drużyną opartą na piłkarzach Barcy, powiedział, że oskarżenia ranią futbol. Jaime Lissavetzky, sekretarz stanu ds. sportu, ogłosił, że hiszpański futbol jest czysty. Prezes Realu Florentino Perez przysięgał prezesowi Barcy Sandro Rossellowi, że jego klub nie ma z rewelacjami radia nic wspólnego. Katalończycy chcą pozwać stację do sądu.
Gdy radio przeprosiło, zdawało się, że jest po skandalu. Wtedy zaatakowała Barcelona. - To oczywiste, że za wszystkim stoi Real - powiedział jej były prezes Joan Laporta. Johan Cruyff, były piłkarz z Camp Nou, dodał, że oskarżenia są zbyt poważne, by nie pojawiły się przeprosiny. Od Realu.
W czwartek komisja dopingowa UEFA zbadała dziesięciu graczy Barcy. Od gwiazdora Davida Villi po rezerwowego Jeffrena Suareza. Poprzednio kontrolowano ich miesiąc temu, w całym poprzednim sezonie Katalończyków badano trzy razy. - Nie mamy nic do ukrycia, możemy przejść jeszcze 20 testów - mówił bramkarz Victor Valdes. Stoper Gerard Pique ogłosił, że on i jego koledzy przyjmują tylko witaminy.
W najbliższych tygodniach Barca i Real zagrają ze sobą przynajmniej dwa razy. W lidze (16 kwietnia) i finale Pucharu Hiszpanii (20 kwietnia). Jeśli wyeliminują Szachtar i Tottenham z Ligi Mistrzów, spotkają się też w półfinale tych rozgrywek (27 kwietnia i 3 maja).
- Real powinien przeprosić - uważa Johan Cruyff ?
