Czy mistrz Europy może być mistrzem świata?

Udało się to tylko Niemcom, dziś prawo do marzeń mają Hiszpanie. Czy za półtora roku drużyna Vicente del Bosque może zostać mistrzem świata?

Przeczytaj dlaczego Hiszpania wygrała Euro 2008 ?

Trener Brazylii Carlos Dunga był wściekły, kiedy powiedziano mu, że Hiszpania ma teraz nie tylko lepszą drużynę, ale też wybitniejszych piłkarzy. Uznał to za brak szacunku dla pięciu tytułów mistrza świata. Rzeczywiście, jeśli idzie o przeszłość, Hiszpanie ze swoim jedyny awansem do czwórki MŚ w 1950 roku ocierają się o śmieszność. Zwłaszcza w gronie drużyn zaliczanych do potęg.

Ale stan obecny wygląda lepiej. Hiszpania pobiła w minionym roku wszelkie rekordy. Wygrała 16 spotkań, w fazie pucharowej Euro 2008 nie straciła gola, pokonała w drodze po złoto prawdziwych gigantów, jakimi są Niemcy i Włosi. Zakończyła rok na pozycji lidera rankingu FIFA ze zdecydowaną przewagą. Brazylia jest na piątej pozycji.

Wystarczy jednak spojrzeć na listę triumfatorów mundiali, by przekonać się, jak ważna jest tradycja. 18 turniejów wygrywały reprezentacje siedmiu krajów, w tym Anglia i Francja tylko po razie i to na swoich boiskach. Najważniejsze role w mistrzostwach świata grają więc gospodarze i potęgi. Za półtora roku w RPA Hiszpania na pewno nie będzie tym pierwszym. Czy czerwcowy triumf na Euro 2008 usprawiedliwia stawianie ich w roli faworyta?

Co znaczy medal mistrzostw Europy?

To było jasne od początku: złoty medal mistrzostw Europy zdobyty cztery lata temu przez Greków futbolowej hierarchii zachwiać nie mógł. Pozbawiona graczy wybitnych drużyna Otto Rehhagela potwierdziła to tuż po swoim nieziemskim sukcesie, na niemiecki mundial nawet się nie kwalifikując. Trudno jednak tak samo traktować Hiszpanię, dla której Euro 2008 też zakończyło się triumfem bez precedensu. Hiszpania to przypadek przypominający Anglię - od lat mają piłkarzy światowej klasy, z czego do niedawna wyniknął jeden triumf na turnieju mistrzowskim, który sami zorganizowali. Poza tym Hiszpanie pracowali przez lata na opinię wiecznych przegranych.

Zdobyte w czerwcu mistrzostwo ma być jednak punktem zwrotnym. Mistrzowie nie dostali zadyszki nawet po Euro. Odkąd Luisa Aragonesa zmienił Vicente del Bosque, drużyna wygrała wszystkie mecze. Hiszpanie wierzą, że w Austrii przełamali psychologiczne bariery, co sprawia, że od dziś można ich stawiać obok Brazylii, Argentyny, Niemiec czy Włoch.

- Luis zostawił mi dzieło skończone. Tylko pielęgnować tę drużynę i niczego nie zepsuć - słowa del Bosque mówią wiele o reprezentacji Hiszpanii. Ale nie mniej o jej nowym trenerze. 58-latek to "dusza człowiek". Kiedyś tymczasowo zatrudniono go w Realu Madryt, a on tak dobrze wywiązał się z pielęgnowania Figo, Zidane'a czy Ronaldo, że do dziś jest jedną z firmowych twarzy galacticos. Wielki kryzys i chaos w Madrycie zaczęły się po jego zwolnieniu.

Skąd wzięły się triumfy Hiszpanii i Manchesteru United - przeczytaj analizę Rafała Steca ?

Podziwiali Aragonesa, kochają del Bosque

Razem z sukcesem na Euro 2008 Hiszpanie zaczęli podziwiać Aragonesa, ale nigdy nie wybaczyli mu powierzchowności gbura ani słynnej historii z Thierrym Henrym, którego z wrodzonym sobie wdziękiem i wyczuciem nazwał kiedyś "czarnym g...". Nawet już po wielkim triumfie nad Niemcami, gdy Hiszpania oszalała na punkcie swoich bohaterów, koledzy z dzieciństwa Aragonesa wspominali w prasie, że już jako piłkarz był utalentowanym leniem, którego na mecz trzeba było siłą wyciągać z łóżka. I bardzo wcześnie nauczył się szacunku dla pieniędzy, stąd przyjął propozycję Fenerbahce i kadrę po Euro zostawił.

Del Bosque kontrowersji nie budzi. Zwłaszcza jako pielęgniarz. Z mistrzowskiej drużyny Aragonesa wypadli tylko kontuzjowani. W debacie na temat Raula powiedział, że sięgnie po niego, gdy tylko będzie potrzebował, ale na razie są lepsi (Villa - Torres).

Del Bosque nie ma obsesji, by wypinać pierś do orderów. Nawet po mistrzostwie świata przyzna, że ta drużyna jest bardziej dziełem poprzednika niż jego. Zna też atuty swoich graczy i raczej nie zrobi nic, co mogłoby im utrudnić fantazjowanie z piłką.

Czy jeden triumf w wielkim turnieju może dać tej grupie piłkarzy mentalność zwycięzców? Hiszpanie wierzą, że w ich reprezentacji nastał czas generacji niezwykłej. Mówił o tym Ikera Casillas już na ostatnim, przegranym mundialu w Niemczech. Po porażce z sędziwą drużyną Francji w 1/8 finału bramkarz Realu stwierdził, że tym razem zabrakło doświadczenia, ale to pokolenie wygra kiedyś mistrzostwo świata. Sukces przyszedł nawet dwa lata wcześniej.

Otwarci na inność

Kluczem było otwarcie na inny futbol, które dokonało się w ostatnich latach, gdy piłkarze urodzeni na Półwyspie Iberyjskim przestali kurczowo trwać w Primera Division. W niedawnym meczu Arsenal - Liverpool na szczycie Premier League piłkarze hiszpańscy byli w zdecydowanej przewadze. Nad wszystkimi nacjami, łącznie z angielską.

A Hiszpanie pracujący w Premier League pokazali reszcie, że fizycznie pękać nie trzeba. Można zatrzymać Niemców i Włochów z Lucą Tonim nawet z parą stoperów o średniej wzrostu nieprzekraczającej 180 cm. Rzecz jasna, twarde łokcie i pojedynki wręcz to nie są podstawowe atuty mające zaprowadzić Hiszpanów do mistrzostwa.

Podczas mundialu Iker Casillas będzie miał 29 lat. Dla bramkarza to wiek pełnej dojrzałości fizycznej i zaledwie poprzedzający szczyt możliwości psychicznych. Młodzieżowy mistrz Europy (1996 rok) i świata (1999) strzeże bramki Realu już od dekady, wygrał dwa finały Champions League i ostatnio zdradza oznaki znużenia. Ma jednak w kadrze na tyle silną konkurencję (Palop i Reyna), że nie może liczyć na relaks. Za półtora roku może jednak dać Hiszpanii więcej niż na Euro, gdzie wygrał pojedynek na karne z Gianluigi Buffonem.

Nadaktywny Carles Puyol (30 lat) to fundament defensywy. Skoro chce wziąć przykład z Paolo Maldiniego i grać w Barcelonie do czterdziestki, to za półtora roku powinien być w szczycie formy. Carlos Marchena jest o rok młodszy i odgrywa w drużynie rolę dyżurnego zabijaki. Jego strata piłkarsko drużyny może by nie osłabiła, ale charakterologicznie uczyniłaby ją bardziej miękką. A z twardością u Hiszpanów zawsze był problem.

23-letni Sergio Ramos przeżywa trudny czas. Gigantyczny potencjał i witalność prawego obrońcy zmagają się z niedojrzałością i wybujałym poczuciem własnej wartości. Jeśli nawet nie zaprzepaści talentu, to niewykluczone, że szczyt będzie przeżywał na mundialu w 2014. 30-letni Joan Capdevilla jest piłkarzem solidnym, ale gdyby co, da się go zastąpić.

W pomocy jest czwórka piłkarzy, z których tylko defensywny pomocnik Marcos Senna przekracza 170 cm wzrostu (mierzy 177), ale też 30 lat. Był fundamentem u Aragonesa, w Hiszpanii nie ma piłkarza, który zastąpiłby naturalizowanego Brazylijczyka, a półtora roku, które upłyną do mundialu, mogą być najtrudniejsze właśnie dla 32-latka (najstarszy gracz mistrzowskiej drużyny). Albelda nadziei na przyszłość już nie daje, może w Barcelonie rozwinie się Busquets, bo Xabi Alonso z Liverpoolu, a zwłaszcza Fabregas z Arsenalu to defensywni pomocnicy, których zalety skupiają się w ofensywie. Na Euro 2008 Cesc ustawiany był za napastnikiem.

Początek, a nie koniec?

Złoty medal drużyny Aragonesa odebrany był w świecie jak triumf futbolu nieskrępowanego i ofensywnego. Paradoksalnie sami Hiszpanie za najważniejszy mecz w tym niezwykłym, kończącym się roku, uznają bezbramkowe starcie z Italią. Mistrzowie Europy nie zdobyli w nim gola, ale też nie dali go sobie wbić przez 120 min. I udowodnili, że mogą być nie mniej rozsądni i wyrachowani niż mistrzowie świata.

Nie tylko postawa obrony, ale w ogóle gra w destrukcji stała się fundamentem sukcesu Hiszpanii. Wcześniej latami zaniedbywana podczas Euro otarła się o ideał. I właśnie tę wartość del Bosque musi pielęgnować najmocniej, bo to ona zrobiła mistrzów z jego piłkarzy.

Ważną jej częścią jest umiejętność utrzymania piłki w środku boiska. Ofensywne trio Xavi (28 lat), Iniesta (24) i Silva (22) wykazuje w tej dziedzinie mnóstwo dojrzałości i rozwagi. Jeśli tracą piłkę, to daleko od swojej bramki, pilnując przy tym, by Sennę mieć wtedy za plecami. To, czego dokonują w ataku, jest w mniejszym stopniu wypracowane, w większym wrodzone. Masa talentu z przebłyskami geniuszu sprawia, że robota napastników jest chwilami całkiem prosta.

Wystarczy spojrzeć na daty urodzenia tej trójki, by stwierdzić, że najlepszy okres powinni mieć przed sobą. Chyba że nie wytrzymają wątłe kości i mięśnie. Iniesta i Silva leczą właśnie przewlekłe urazy. To samo 24-letni napastnik Fernando Torres, któremu świetnie rozwijającą się karierę w Premier League torpedują kontuzje, za co jego trener z Liverpoolu Rafa Benitez wini... reprezentację.

David Villa będzie miał na mundialu niespełna 29 lat i też nie grozi mu emerytura. Drużyna z Euro 2008 mogłaby więc zostać utrzymana bez strat. Dużo zależy jednak od stanu fizycznego. Hiszpanie byli najniższą drużyną Euro 2008, co musieli nadrabiać walecznością, szybkością i techniką.

Można przypuszczać, że Euro 2008 było początkiem drogi tej drużyny, a nie jej końcem. Odstępstwem od reguły mówiącej, że Hiszpanie jak szwajcarski zegarek zatrzymują się na ćwierćfinale. Inna sprawa, że gdy dojdzie do gry z Włochami, Francją, Argentyną, Brazylią, Niemcami, a nawet Anglią, wciąż trzeba będzie walczyć z kompleksami. Choć już nie tak wielkimi jak kiedyś, bo po triumfie w mistrzostwach Europy samoocena piłkarzy hiszpańskich wystrzeliła w górę o trzy poziomy.

Śladem Niemców

Wielokrotnie zwiększyła się też świadomość, że w Realu, Barcelonie czy Athletic Bilbao zarabia się na życie, ale miejscem, gdzie zdobywa się nieśmiertelność, jest kadra. Euforia, jaką przeżyli po Euro, kiedy objeżdżali z trofeum wdzięczny kraj, była dla wielu z nich chwilą życiowego triumfu.

Wystarczyły dwa tygodnie Euro, by w Hiszpanii drużyna narodowa przeobraziła się z brzydkiego kaczątka w pięknego łabędzia. Jest dziś oczkiem w głowie i produktem numer 1. Finał mistrzostw Europy z Niemcami obejrzało w hiszpańskiej telewizji ponad 14 mln ludzi - niemal dwa razy więcej niż ostatnie gran derbi Barcelona - Real na Camp Nou. Głód sukcesu jest wielki, a triumfy koszykarzy, kolarzy, siatkarzy czy tenisistów wzajemnie się napędzają.

Dotąd tylko Niemcy byli mistrzem Europy, który zdobył złoty medal i mistrzostwo świata (1972 i 74). Od niedawna marzą o tym Hiszpanie. Realnie oceniając, mają na to znacznie mniejsze szanse niż drużyna Maiera, Beckenbauera, Netzera i Gerda Moellera. W dodatku tamten legendarny zespół grał mundial u siebie w domu.

W RPA Hiszpanie będą wśród faworytów, ale sukcesem będzie dla nich każdy medal. Nawet brąz potwierdzi tezę, że Casillas, Torres, Xavi, Puyol, Villa i spółka to generacja nr 1, jaką wydał Półwysep Iberyjski.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.