Messinho, niech żyje król

- Leo Messi jest w stanie natchnienia - powiedział trener Sevilli Juande Ramos po meczu z Barceloną. Argentyńczyk zdobył dwa gole i dedykował je Ronaldinho

4. kolejka Primera Division - wyniki, składy, strzelcy, kartki

Gdyby nie gra Lionela Messiego, hitowy mecz czwartej kolejki Primera Division byłby antyreklamą najsilniejszej ligi w Europie. Przez 70 minut gwiazdozbiór z Camp Nou nie potrafił zdziałać właściwie nic wobec rywala pasywnego, bojaźliwego, który marzył o wyniku 0:0. Obie drużyny grały wbrew sobie. Sevilla przede wszystkim. Po fenomenalnych dwóch sezonach, gdy wywalczyła dwa Puchary UEFA i oczarowala Europę swoim ofensywnym stylem, przyszedł czas na kłopoty. Najpierw w Lidze Mistrzów, gdzie pięć dni temu przegrała z Arsenalem 0:3. Ten fatalny mecz na Emirates wywołał chyba w klubie i w sercach piłkarzy przesadną panikę, bo na Camp Nou Sevilla zaprzeczyła swojemu stylowi, zapominając, że zaczęła ten sezon w Primera Division dwa razy efektowniej niż Barca i jako jedyna dotrzymywała kroku Realowi Madryt.

Barcelona zaatakowała na początku i już w pierwszej akcji mogła zdobyć gola, ale Henry nie wykorzystał sytuacji. Potem emocje były tylko wtedy, gdy piłka trafiała do Messiego. Najpierw trafiała często, potem coraz rzadziej.

Można było podziwiać kunszt techniczny piłkarzy, dyscyplinę drużyny Juande Ramosa, ale emocji było tyle, co kot napłakał. Drużyna Franka Rijkaarda czuła, że strata gola graniczyć będzie z katastrofą, dlatego mimo że atakowała, to jednocześnie robiła wszystko, by się za mocno nie odkryć. Poza Messim w Barcy wyróżniali się Milito, Marquez, Abidal i czyszczący przed nimi pole Toure. Obie drużyny tkwiły w uścisku jak bokserzy w zwarciu, bojąc się rozstrzygnięć ostatecznych.

Słabością ataku Barcy był Henry, który miał chwilami kłopoty z przyjęciem piłki i w ogóle nie przypominał najlepszego strzelca w historii Arsenalu. Wydawało się, że lada chwila zostanie zdjęty z boiska, aż w 70. minucie dostał długą piłkę od Marqueza, przyjął na zewnętrzną część stopy, podbił, strzelił, a Palop sparował ją na słupek. Francuz nie zdobył jeszcze gola w Primera Division, ale w czterech meczach trzy razy trafił piłką w słupek - widać nawet szczęście się od niego odwróciło.

Ale najlepszym zagraniem Francuza nie był strzał, lecz podanie - asysta przy bramce Messiego. Argentyńczyk podbił piłkę, a potem wyskoczył i uderzył z woleja. Palop szans nie miał najmniejszych. W 83. min przy rzucie rożnym Poulsen złapał wpół i powalił Giovaniego dos Santosa, a Argentyńczyk wykorzystał karnego. Obie bramki dedykował Ronaldinho, za co Rijkaard bardzo go chwalił. - Jestem zadowolony z takiej jedności w drużynie - powiedział. Prasa w Katalonii odtrąbiła narodziny nowego idola - pisze nawet o Messinho. Umarł król (Ronaldinho), niech żyje król (Messi).

Kanoute zdobył honorowego gola dla Sevilli w 90. minucie, wykorzystując błąd Oleguera, którego Rijkaard wpuścił na boisko zupełnie nie wiadomo po co. Zwycięstwo Barcy uczciło obchody 50-lecia Camp Nou, które będzie przebudowane przez Normana Fostera. Anglik projektował nowe Wembley i czerpiąc z geniuszu Gaudiego, ma uczynić ze stadionu Barcelony obiekt niepowtarzalny.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.