Real gra do końca, Barcelona nie

To było 18 najbardziej niewiarygodnych sekund w historii Primera Division! Fani na Camp Nou już świętowali trzecie z rzędu mistrzostwo, kiedy w ostatniej minucie Barcelona straciła gola w derbach z Espanyolem, a Real go zdobył w Saragossie. Sevilla nie zareagowała

37. kolejka ligi hiszpańskiej - wyniki, tabela, składy, strzelcy

Remis Realu z Saragossą 2:2, Barcy z Espanyolem 2:2 i Sevilli z Mallorcą 0:0 sprawiają, że za tydzień w ostatniej kolejce królewski klub ma swój los w swoich rękach. Jeśli wygra na Santiago Bernabeu z Mallorcą, będzie mistrzem Hiszpanii po raz 30., zdobywając pierwsze trofeum od czterech lat. Te 18 sekund dzielące bramkę Ruuda van Nistelrooya na La Romareda i Raula Tamudo na Camp Nou zmienią więc prawdopodobnie bieg historii wielkich klubów, ale też małe historie ludzi piłki. Prezesa Realu Ramona Calderona okrzykną tym, który odbudował klub po latach nienotowanej w dziejach zapaści, włoski trener Fabio Capello nie zostanie wyrzucony z Madrytu, a głowy kilku piłkarzy Realu nie spadną z hukiem.

Tymczasem w Barcelonie żal i zgrzytanie zębów, bo "Duma Katalonii" jest największym przegranym nie tylko w Hiszpanii, ale i w Europie. 12 miesięcy temu zdobyła mistrzostwo kraju i tytuł najlepszego klubu na kontynencie, a potem kupiła Zambrottę, Thurama i Gudjohnsena, by zgarnąć wszystko. Miał być najlepszy sezon w historii i sześć trofeów, a zostanie jedno (Superpuchar Hiszpanii) nienadające się nawet na otarcie łez. Wielka frustracja Eto'o, Ronaldinho i Messiego, którzy kreowani byli na atak marzeń. Z trójki "tenorów" w sobotę bohaterem numer 1 był Messi. Ronaldinho pauzował za czerwoną kartkę i choć władze klubu z Katalonii poruszyły niebo i ziemię, Brazylijczyk w derbach grać nie mógł. A były to derby historyczne, bo zwycięstwo dałoby Barcy tytuł mistrzowski.

Alfred Hitchcock przedstawia: przedostatnia kolejka była tak dramatyczna, jakby jej scenariusz nie został napisany przez prozę życia, ale przez specjalistę od sensacji. Real Madryt pojechał na La Romareda, by przełamać swój wielki kompleks, który prześladował go od czterech lat. To od porażki z Saragossą w finale Pucharu Hiszpanii zaczął się upadek galaktycznego klubu wiedzionego wtedy od zwycięstwa do zwycięstwa przez nazywanego geniuszem prezesa Florentino Pereza. Nagle wszystko się zawaliło i to aż na cztery lata.

Perez odszedł, Ramon Calderon, który po nim nastał, wyciągnął z przepastnego skarbca 111 mln euro na nowych piłkarzy, ale Real wciąż przegrywał. Doszło do tego, że kibice żądali głowy Capello, uznając, iż Real nigdy jeszcze nie grał tak źle. W akcie rozpaczy i rozprawiania się z rozkapryszonymi gwiazdami Real sprzedał do Milanu Ronaldo, odsunął od składu Beckhama, ale los drużyny i tak wydawał się już przesądzony. "Królewscy" odpadli z Ligi Mistrzów, z Pucharu Hiszpanii, w lidze wciąż wlekli się za plecami Barcy - mając do pewnego momentu najgorszy w historii bilans w meczach w swojej twierdzy - Santiago Bernabeu.

Calderona i Capello uratowało coś, na co liczyć nie mogli - Barcelona. Mistrz grał słabiusieńko, meczu na wyjeździe nie potrafił wygrać przez trzy miesiące, a jeszcze Eto'o kłócił się z Ronaldinho i Rijkaardem. Ronaldinho za to opuszczał co drugi trening i mimo że jest najlepszym strzelcem drużyny, nie grał na swoją miarę. Capello ocaliło też przywrócenie do składu Beckhama ukaranego za "zdradę". Anglik, który zdecydował, że po sezonie odejdzie do LA Galaxy, gra fenomenalnie. To on i superstrzelec van Nistelrooy (nazwany przez "Markę" Świętym Ruudem) prowadzą Real do mistrzostwa. Nagrodą dla Beckhama będzie pierwsze trofeum, jakie zdobędzie w Madrycie. Na do widzenia.

Najpierw trzeba było jednak odwrócić losy sobotniego meczu z Saragossą. A nie było to łatwe. Ledwo fani Realu zerwali się z miejsc, by świętować wiadomość z Camp Nou, że Barca przegrywa z Espanyolem 0:1, za chwilę musieli "przełknąć" gola Gabriela Milito z rzutu karnego. Saragossa znów była od Realu lepsza, a jeszcze pod koniec pierwszej części gry na Camp Nou Argentyńczyk Lionel Messi zdobył wyrównującego gola strzałem... ręką. "Messi już jest jak Maradona" - komentowało gorzko internetowe wydanie dziennika "Marca", odnosząc się do historycznego meczu Argentyny z Anglikami na meksykańskim mundialu, gdzie Diego także nie sięgnął piłki głową i wbił ją do siatki dłonią. I 21 lat temu, i teraz sędzia niesłusznie gola uznał.

Tymczasem w Saragossie na początku drugiej połowy van Nistelrooy dał Realowi remis, ale tuż po tym Messi na Camp Nou zdobył drugą bramkę dla Barcy, już prawidłową. Frustracja fanów Realu natychmiast się jednak powiększyła, bo po fenomenalnej akcji Aimara Diego Milito podwyższył wynik na 2:1 dla Saragossy. "Real zatopiony przez Milito" - pisała w relacji na żywo "Marca", sądząc, że kwestia tytułu mistrzowskiego została rozstrzygnięta. Zwłaszcza że były bramkarz Realu Cesar Sanchez w barwach Saragossy bronił jak natchniony.

To, co wydawało się nieuniknione, zmieniła 89. min, kiedy bramki zdobyli van Nistelrooy na La Romareda i Tamudo na Camp Nou. Na te wszystkie zbiorowe i indywidualne dramaty nałożył się smutek Ivana de la Peny, wychowanka Barcelony, dziś gracza Espanyolu. W sobotę był jednym z tych, którzy "zamrozili Camp Nou" (cytat z "Marki").

Kataloński "Sport" pisze, że Barca podarowała mistrzostwo Realowi, że nawet ręka boska (aluzja do gola Messiego, który mógł ocalić Barcę) nie pomogła wobec fatalnej gry i bezmyślności graczy Rijkaarda. Na niedawnych bohaterów sypią się gromy, a jeden z komentatorów napisał wprost, że to może być koniec drużyny porównywanej z dream teamem Johanna Cruyffa.

W cieniu wojny gigantów na La Romareda i Camp Nou życiową szansę zaprzepaściła Sevilla. Skromny klub miał okazję zdobyć pierwszy od 1946 r. tytuł mistrzowski, ale zdziesiątkowany kontuzjami tylko zremisował na Majorce. W 60. min Antonio Puerta był sam na sam z bramkarzem, marnując najlepszą szansę na gola. A byłaby to może najważniejsza bramka w dziejach klubu... - Straciliśmy historyczną szansę - skomentował prezes Sevilli Jesus Maria del Nido. Jego klub zdobył Superpuchar Europy, wygrywając z Barceloną 3:0, obronił niedawno Puchar UEFA, gra jeszcze w finale Pucharu Hiszpanii. Gdyby zdobył tytuł mistrzowski, byłaby to futbolowa kopia bajki o Kopciuszku...

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.