Tytuł zupełnie Realny

Barcelona, Valencia i Sevilla - wszyscy grali dla Realu, a poniżany przez cztery lata klub z Madrytu ma tytuł mistrzowski na wyciągnięcie ręki.

Wyniki, strzelcy bramek, składy, tabela

Jeśli w najbliższej kolejce Barcelona nie wygra z Mallorcą, a Real pokona na wyjeździe Racing Santander, klub z Madrytu wyprzedzi zespół z Katalonii. Czyli osiem kolejek przed zakończeniem sezonu stanie się coś, co jeszcze niedawno nikomu nie mieściło się w głowie. W powszechnej opinii Real jeszcze nigdy w swej historii nie grał tak brzydko, tak marnie, tak nudno, a jednak Fabio Capello ma szansę wydobyć klub z czteroletniej zapaści. I to w czasie, gdy prasa w Madrycie o niczym nie informuje tak często, jak o tym, kto zastąpi go na ławce trenerskiej.

To fakt, że po odpadnięciu z Ligi Mistrzów i Pucharu Hiszpanii Real uczepił się rozgrywek ligowych jak ostatniej deski ratunku. Kiedy Sevilla bije się na trzech frontach (półfinał Pucharu, ćwierćfinał Pucharu UEFA i liga), Valencia priorytetowo traktuję Ligę Mistrzów, a Barcelona jest w półfinale Pucharu, klub z Madrytu ma tylko jedną szansę na sukces. I z szansy tej chce skorzystać na serio. W 29. kolejce bez trudu zwyciężył Osasunę, prawie pewną już awansu do półfinału Pucharu UEFA. Gracze z Pampeluny przyjechali z Leverkusen tak zmęczeni (wygrali 3:0 pierwszy mecz z Bayerem), że na Santiago Bernabeu powłóczyli nogami. Na dodatek trener dał odpocząć połowie drużyny.

"Marca" pisze, że Real nie ma zamiaru odrzucać takich prezentów. Nie stać go może na wielką grę, ale stać na wygrywanie z przeciwnikami, którzy sami się proszą, by przegrać. I Real wygrał łatwo po golach Raula (ma ponoć wolną rękę klubu, by odejść po sezonie) i Robinho, który jak cała drużyna próbuje dowieść fanom, że nadaje się do czegoś więcej niż gra w futsal.

"Największą zaletą piłkarzy Realu jest to, że wierzą w tytuł" - napisała największa gazeta w Hiszpanii. Dodała, że 72 tys. kibiców, którzy przybyli na Bernabeu, zaraziło się tą wiarą. A przecież niedawno wygwizdywali piłkarzy i trenera, żądając ich głów.

Po meczu z Osasuną dziennikarze zapytali Capello, ile procent szans daje drużynie na tytuł. Odpowiedział, że nie bawi się w takie dywagacje, za to prezes Ramon Calderon opowiadał o tym, że nawet w najczarniejszych chwilach widział przyszłość klubu w różowych kolorach. - Od dziś będę w Realu szczęśliwy - wyrwało się po meczu Emersonowi, który kilka tygodni temu chciał uciekać z Madrytu i był uznawany za największą pomyłkę transferową w całej lidze hiszpańskiej.

Katastrofalnie spisuje się reszta czołówki ligowej. Zdaniem "Marki" Barcelona zagrała w Saragossie jeden z najgorszych meczów w tym sezonie. Niedawno na Romareda mistrz Hiszpanii wygrał 1:0, dzięki czemu wywalczył awans do półfinału Pucharu Hiszpanii. Teraz Frank Rijkaard powtórzył tę samą taktykę: wystawił trzech obrońców: Puyola, Oleguera i Thurama, ale nie zaskoczył rywala i Saragossa miała od początku dużą przewagę. Widział to Holender, wprowadził po przerwie Zambrottę, wracając do ustawienia 4-3-3. Nic to nie dało, Barca straciła gola po strzale Diego Milito. Mistrza nie stać było na reakcję. Goście grali z wysuniętym do przodu Gudjohnsenem (Eto'o nie mógł wystąpić), a dwaj geniusze Ronaldinho i Messi przypominali tego dnia śpiących rycerzy.

Jeszcze gorzej wypadła Valencia, która przegrała z broniącym się przed spadkiem Athletic Bilbao 0:1. Według hiszpańskiej prasy sam Quique Sanchez Flores rzucił ręcznik w walce o tytuł. Trener Valencii dał odpocząć aż sześciu graczom podstawowego składu przed dzisiejszym meczem o półfinał Champions League z Chelsea. Tym samym zdecydował, że jego drużyna koncentruje się na zwycięstwie w LM. Jeśli się to jednak nie uda, sezon będzie dla Valencii stracony. Saragossa zepchnęła ją z czwartego miejsca dającego prawo gry w eliminacjach LM w przyszłym sezonie, a za plecami czai się jeszcze Atletico. Klub z Madrytu wygrał trudny mecz w Villarreal po kontrowersyjnym golu Ellera. Kiedy Guillermo Franco leżał we własnym polu bramkowym, goście nie wybili piłki na aut. Aguero zacentrował do Ellera, który dzięki kontuzji Franco nie był na spalonym i bez przeszkód strzelił do siatki. W szybkiej ankiecie "Marki", która nazwała gola "legalnym, ale niemoralnym", aż 66 proc. fanów uważa, że piłkarze Atletico powinni byli przerwać akcję. Eller tłumaczył się po meczu, że nie zauważył kontuzji Franco. Tymczasem napastnik Villarreal Diego Forlan stwierdził: - Ja na miejscu graczy Atletico zrobiłbym to samo. To była nasza wina, że staliśmy i czekaliśmy, aż oni przerwą akcję. Sami zawaliliśmy tego gola, sami jesteśmy sobie winni.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.