Katalońska stypa

Piłkarze Barcelony nie wygrali w tym sezonie ani jednego szlagieru. W sobotę po niezwykle dramatycznym meczu ulegli 1:2 Sevilli, która znów potwierdziła, że stać ją na mistrzostwo Hiszpanii

25. kolejka Primera Division - wyniki, tabela, strzelcy

Prowadzisz 1:0, przeciwnika osłabia czerwona kartka, sędzia dyktuje rzut karny, do którego przymierza się najlepszy futbolista świata. Czy trzeba czegoś więcej, by wygrać?

Katalończykom to nie starczyło. Ronaldinho kopnął piłkę w środek bramki, a Andres Palop odbił piłkę nogami i zainspirował kolegów do huraganowych ataków oraz walki do ostatniej kropli potu o każdą kępę trawy.

Gra nabrała tempa. Goście, którzy wcześniej, przy wyrównanych siłach, dominowali, stracili kontrolę nad przebiegiem wydarzeń. Nie potrafili już zwalniać akcji, nie wytrącali rywali z uderzenia. Jeszcze przed przerwą wyrównał Aleksander Kerżakow, rosyjski napastnik kupiony w styczniu z Zenitu Petersburg. W drugiej połowie fantastycznego gola strzelił Dani Alves, który przy pierwszej bramce asystował. Prawy obrońca przesądzający o zwycięstwie? Tak, to możliwe, ale pod warunkiem że konstruowaniem natarć zajmie się najlepszy piłkarz na tej pozycji w Europie. Sevilla chyba takiego ma. Dani Alves przyćmił nawet Gianlukę Zambrottę, który w Barcelonie od miesięcy wypada blado. W sobotę dostał czerwoną kartkę, bo postanowił sędziemu przemówić do rozumu, gdy zobaczył żółtą. Katalończycy kończyli zresztą mecz w dziewięciu. Wcześniej z boiska wyleciał - wskutek pochopnej decyzji arbitra - Ludovic Giuly.

Ronaldinho na ławkę

Sędziowska wpadka wyniku nie wypaczyła, bo rewelacyjni liderzy błysnęli znakomitą formą. Zwłaszcza kiedy znaleźli się na krawędzi, natarli z imponującą werwą. I zdołali zmusić broniącą tytułu Barcelonę do gry na swoją modłę - nie płynną, lecz rwaną, redukującą techniczną przewagę gości.

I tak Barcelona pozostała drużyną, która w tym sezonie zupełnie nie radzi sobie z najważniejszymi wyzwaniami. Rozpoczęła od klęski w pojedynku o Superpuchar Europy - właśnie z Sevillą. Potem uległa w lidze hiszpańskiej Realowi Madryt, a w dwumeczu Ligi Mistrzów urwała ledwie punkt Chelsea. Podobnie jak Valencii w Primera Division. W grudniu doznała porażki w finale Pucharu Interkontynentalnego przeciw brazylijskiemu Internacionalowi. Wreszcie półtora tygodnia temu na jej boisku w II rundzie LM pokonał ją Liverpool.

We wtorek Barcelona wyjeżdża do tych ostatnich rywali na rewanż, ale wycieczce trudno będzie nadać nastrój wyraźnie weselszy od stypy. Trudno oczekiwać, by po półgodzinie gry na Anfield Road Katalończycy prowadzili, grali z przewagą zawodnika i jeszcze przymierzali się do wykonania rzutu karnego. Samuel Eto'o i Leo Messi wciąż nie doszli do wysokiej formy po kontuzjach, zresztą nawet występ Ronaldinho to zagadka. Tydzień temu - po prasowych zarzutach, jakoby się zaniedbał i przytył - błysnął fenomenalną serią dryblingów w meczu z Athletic Bilbao. Potrafi się zmobilizować, ale z najpoważniejszymi wyzwaniami i on ma kłopoty.

W sobotę nie dotrwał do końca meczu, bo trener Frank Rijkaard zmienił go na defensywnego pomocnika Edmilsona, co w sytuacjach kryzysowych nie zdarza mu się często. Niewykluczone, że chciał utrzymać wynik 1:2, bo na Camp Nou Barcelona pokonała Sevillę 3:1, a na finiszu sezonu, przy równym dorobku punktowym, o pozycji w tabeli zadecyduje stosunek bilans w bezpośrednich meczach. A za tydzień jego piłkarzy czeka kolejny hit - podejmują Real Madryt.

Najlepsi na świecie?

Przed Sevillą również wymagający harmonogram gier, bo na wyjeździe zmierzy się i z Valencią, i Realem. Tytuł - drugi w historii, poprzedni zdobyła tuż po II wojnie światowej - staje się jednak coraz bardziej realny. To klub, w którym talenty wspaniale się rozwijają, a gracze niechciani gdzie indziej zaczynają nowe życie. Dani Alves trafił tam jako 19-latek, Jesus Navas to wychowanek, podobnie jak sprzedani do Realu Madryt Sergio Ramos oraz - via Arsenal - José Reyes. Najskuteczniejszy napastnik ligi Frederic Kanoute wskoczył natomiast do drużyny Sevilli z ławki rezerwowych Tottenhamu. Ta mieszanka tworzy drużynę, którą ranking Stowarzyszenia Historyków i Statystyków futbolu klasyfikuje jako najsilniejszą obecnie klubową drużynę świata.

Liczba Ronaldinho

0

tyle goli w sezonie 2006/07 strzelił Ronaldinho w sześciu najtrudniejszych meczach - Superpucharze i finale Pucharu Interkontynentalnego, a także dwóch starciach z Chelsea oraz z Realem Madryt i Liverpoolem

Copyright © Agora SA