Klęska Barcelony, zwycięstwo Realu

W derbach z Espanyolem Barcelona przegrała 1:3, a gwiazdą meczu był wychowanek Barcy Ivan de la Pena. Lider z Sevillii przegrał u siebie sensacyjnie z Mallorką.

Wyniki, strzelcy bramek, składy, tabela

Tematem numer 1 wciąż jest kryzys Realu, ale z pomocą wielkiemu rywalowi pospieszyła Barcelona. Bez kontuzjowanego Deco, ale już z Ronaldinho mistrz Hiszpanii padł pobity przez Espanyol. Skromny zespół, który od sezonu 2001-02 nie zaznał w derbach smaku zwycięstwa, w sobotę zmiótł rywala z powierzchni ziemi.

Barca przeżywa kryzys - wygrała zaledwie jeden z pięciu ostatnich meczów. "Co się z tobą stało, Barcelono?" -dramatyczne pyta "Sport". "To była łaźnia" - odpowiada tytułem "Marca". Frank Rijkaard uspokaja, że to jeszcze nie koniec świata, ale także on jest winny porażki. Gdy w 60. min Saviola zdobył wspaniałego gola na 1:1, trener zdjął z boiska napastnika Gudjohnsena, wprowadzając defensywnego pomocnika Mottę. "Marca" twierdzi, że tym zachowawczym ruchem Holender zdradził futbol, a futbol odpłacił mu się golami Tamudo (65.) i Rufete (90.).

Mecz był ostry, sędzia pokazał aż dziesięć żółtych kartek. Espanyol do zwycięstwa poprowadziło dwóch ludzi. Pierwszy to trener Valverde, który tak ustawił drużynę, że całkowicie wyłączyła z gry Ronaldinho. Gdy Brazylijczyk dochodził do piłki, zawsze miał przeciw sobie dwóch rywali i nie mógł zdziałać nic. Na boisku drużyną rządził Ivan de la Pena. Wychowanek La Masia - internatu dla młodych gwiazd Barcelony - który ponad dekadę temu debiutował w drużynie Johana Cruyffa. Wtedy miał być największą gwiazdą hiszpańskiej piłki, potem karierę złamały mu kontuzje. Po latach tułaczki po klinikach i różnych klubach Europy wrócił do Barcelony, ale tylko do Espanyolu. Barcy nie obchodziło nawet to, że odzyskał formę na tyle, by otrzeć się o reprezentację. W sobotę Ivan, z rozdartym sercem, stał się katem "Dumy Katalonii".

"Sport" nie ma wątpliwości, że Barca pokazała swoją najgorszą twarz. "Marca" idzie dalej, uważając, że to dopiero początek głębokiego kryzysu, którego nie powstrzyma nawet powrót Eto'o i Messiego.

Punktami z Katalończykami, którzy mają do rozegrania zaległy mecz z Betisem, zrównał się przeżywający czarne dni Real Madryt. "Sąd nad Capello" - zatytułowała "Marca" zapowiedź spotkania z Saragossą. Real wygrał 1:0 po golu Ruuda Van Nistelrooya, ale stracił Raula, który zszedł z powodu kontuzji już w 15 minucie spotkania. Niedzielny mecz miał być ostatnią szansą dla włoskiego trenera. Z Londynu temu arcyważnemu meczowi miał się przypatrywać José Mourinho. Podobno trener Chelsea już przebiera nogami w drodze do Madrytu, a jego konflikt z Romanem Abramowiczem to najlepszy na to dowód. Prowadząc Real, Mourinho mógłby częściej nękać Barcelonę, gdzie zaczynał trenerkę (jako asystent i tłumacz Bobby Robsona) i gdzie nie dostrzeżono jego geniuszu. Real i Barca w kryzysie, tymczasem formę odzyskuje Valencia, która po pięciu kolejnych zwycięstwach wraca do walki o mistrzostwo kraju.

Czy Barcelona obroni tytuł mistrza Hiszpanii?
Copyright © Agora SA