Primera Division. Przyszłość Realu i Barcy

Kryzys w La Masia spowodował, że Barcelona kupowała graczy przyszłości. Real wreszcie stawia na wychowanków? - zastanawia się na blogu "W polu karnym" Dariusz Wołowski, dzienniarz "Wyborczej" i Sport.pl.

Dariusz WołowskiDariusz Wołowski Fot. Sport.pl Pochodzący z holendersko-belgijskiej rodziny Marco Asensio został rewelacją początku sezonu w Primera Division. Zjawiskowy gol przeciw Sevilli w Superpucharze Europy i równie efektowny na starcie ligowym w San Sebastian. Nawet prasa katalońska zadała publicznie pytanie dlaczego Barcelona przegapiła talent 20-latka? "Marca" pisze, że od czasów Raula nie było w Madrycie tak dobrze rokującego młodego gracza.

Najlepszy piłkarz ostatnich mistrzostw Europy do lat 19 został nawet zaprezentowany fanom z Santiago Bernabeu, choć piłkarzem Realu jest od roku (wtedy odkupionego z Mallorki wypożyczono do Espanyolu). Latem wrócił do Madrytu i okazało się, że klub chce postawić na niego zamiast wydać kilkadziesiąt milionów na nowego piłkarza. Zinedine Zidane przestrzega jednak, że Asensio wie na co się pisze. Rywalizacja z Isco i Jamesem to pół biedy, ale wyląduje zapewne na ławce kiedy wyleczy się Cristiano Ronaldo. A jak wiadomo Portugalczyk nie wyobraża sobie by musiał się dzielić z kimś swoją pozycją.

Ciekawe jak sprawy się potoczą. Niedawno rewelacją Realu miał być inny mistrz Europy do lat 19 Borja Mayoral wychowany w La Fabrica. Nikt nie mówi, że nie będzie, 19-latek został wypożyczony do Wolfsburga, by tam się rozwijał. Lepsza gra w Bundeslidze, niż ławka na Bernabeu. A to pewnie czeka Asensio. Może także odzyskanego z Juve Alvaro Moratę, gdy wyleczy się Karim Benzema.

Prawdopodobnie tą samą drogą co Mayoral będzie musiał pójść Munir, jeśli Barcelonie uda się wydrzeć z Mestalla Paco Alcacera. Wychowanek Barcy też zdobył wspaniałą bramkę w Superpucharze Hiszpanii. W lidze wszedł na 20 minut, bo na jego pozycji wystąpił będący w dobrej formie Arda Turan. Nie bardzo wiadomo po co Barca sięga po napastnika Valencii - jest młody, dobry, ale będzie kosztował pewnie ze 30-40 mln, tymczasem rywalizacja w kadrze i tak jest już ogromna, a tridente MSN nie do ruszenia. Trzeba będzie wypożyczyć Munira, posłać na ławkę drogiego Alcacera, by Neymar skręcał się z wściekłości, gdy się go zmienia (Alcacer to raczej zmiennik dla Luisa Suareza).

Kontuzje? To jedyne wyjście. Ale ile ich może być? W drugiej linii Barcelony jest nieprawdopodobna wręcz konkurencja: Iniesta, Busquets, Rakitić, Turan, Denis Suarez, Andre Gomes, Rafinha, a grać tam przecież mogą także Javier Mascherano i Sergi Roberto. Miejsca na boisku są trzy.

Luis Eurique chce uniknąć sytuacji takiej jak ostatniej wiosny, gdy mało rotował składem, aż jedenastce galowej przytrafił się dołek, który kosztował porażkę z Atletico i stratę szans na obronę Pucharu Europy. Poszerzanie kadry jest rozsądne, ale i ryzykowne. Po powrocie Neymara, dobrze grający Turan wyląduje na ławce. Gdy z niej znowu wstanie, po formie może pozostać tylko wspomnienie. A przecież jest prawie 30-latkiem, w którego zainwestowano 35 mln euro.

Transfery nowych, młodych piłkarzy wyglądają rozsądnie. Skoro La Masia nie dostarcza już do pierwszego zespołu talentów, Barca wydała 90 mln euro na graczy 22-23-letnich. Gomes, Denis Suarez, także Rafinha mogą poczekać, to samo Digne walczący o miejsce z Jordim Albą, albo Umtiti, który rywalizuje z Mascherano. Ale żeby się rozwijać, piłkarz musi grać, a nie tylko trenować. Rafinha i Rakitic już wyrażali zdumienie, gdy patrzyli na letnie zakupy Barcelony. Traktując je jak wzmocnienie grupy, ale też swoiste wotum nieufności.

Dyskutuj z autorem na jego blogu "W polu karnym"

Zobacz wideo

Legia w Lidze Mistrzów. Jest awans, ale i sporo żartów [MEMY]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.