Ojciec Sevilli. Człowiek, który dał klubowi 225 mln euro

Od niespełnionego bramkarza do najsłynniejszego dyrektora sportowego w klubowej piłce. Ramón Rodriguez Verdejo, nazywany Monchim, stoi za awansem sportowym Grzegorza Krychowiaka i armii piłkarzy podobnych do niego.

Był bardzo dobrym uczniem, za co koledzy ze szkoły z całego serca go nie znosili. Skazany na samotność grywał w zbijaka z dziewczynami, co było przyczyną homofobicznych uwag otoczenia. Polegająca na łapaniu piłki gra okazała się dla niego drogą do futbolu. 13 stycznia 1991 r. debiutował w bramce Sevilli w wyjazdowym meczu z Sociedad. Był najlepszy na boisku.

W Sevilli nigdy na niego nie postawili. Każdy kolejny trener wysyłał go na ławkę, a skargi do prasy ugruntowały mu opinię "płaczka". W tamtym czasie zaprzyjaźnił się z Diego Maradoną. 32-letni argentyński mag próbował odbudować się po skandalu dopingowo-narkotykowym, dyskwalifikacji przez FIF-ę i ucieczce z Neapolu.

Maradona mógł spokojnie spacerować po Sewilli tylko po zapadnięciu zmroku, bramkarz dotrzymywał mu towarzystwa. Gdy Diego się dowiedział, że rolex, który nosi kolega, to tania podróbka kupiona na bazarze w Ibizie, podarował mu luksusowy zegarek Cartier. Argentyńczyk nie wytrwał w Andaluzji długo - po jednym sezonie wrócił do ojczyzny, popadając w konflikt z wiceprezesem José Marią del Nido (w 2013 r. został skazany na siedem lat więzienia za korupcję, która nie miała związku z działalnością w futbolu).

Chroniczna kontuzja żeber sprawiła, że w 2000 r. Monchi porzucił futbol. Prezesem był wtedy Roberto Alés, któremu emerytowany bramkarz nie potrafił niczego odmówić. - Gdyby Roberto kazał mi malować linie na boisku, złapałbym za pędzel bez wahania - wspomina.

Zespół spadł do II ligi obciążony długiem 40 mln euro. Alésa zastąpił del Nido, a Monchi po kosztach zero stworzył drużynę, która wróciła do Primera División.

Krychowiak nazwał Monchiego "ojcem sukcesu Sevilli". Polak zawarł to określenie w liście pożegnalnym, gdy był już piłkarzem Paris Saint-Germain. Klub z Andaluzji był dla niego domem przez dwa lata, kiedy jego wartość wzrosła pięciokrotnie. Sevilla sprowadziła go za 5,5 mln euro, a sprzedała za 26 mln.

Przypadek Polaka jest potwierdzeniem reguły i standardów panujących w Sevilli. Tego lata do kasy klubowej trafia 58 mln euro za Krychowiaka i napastnika Kévina Gameiro sprzedanego właśnie do Atlético Madryt. W 2013 r. Sevilla sprowadziła Francuza z PSG za 7,5 mln. Jeszcze przed rokiem był zmiennikiem Kolumbijczyka Carlosa Bakki (kupionego za 7 mln, sprzedanego za 30), by w minionym sezonie zdobyć dla Sevilli 29 bramek.

W ostatniej dekadzie Sevilla zdobyła dwa razy więcej trofeów niż przez poprzednie sto lat. Dziś klub jeszcze raz pada ofiarą własnego sukcesu. Trener Unai Emery odszedł do PSG, sprzedano też kluczowych piłkarzy, Éver Banega odszedł do Interu i nawet kapitan Coke, strzelec dwóch goli w ostatnim finale Ligi Europy, przenosi się do Schalke za 4 mln euro (przyszedł za 2,5 mln w 2011 r.). Monchi postawił na czele drużyny Jorge'a Sampaolego, który do niedawna odnosił sukcesy z kadrą Chile. Zmiany będą głębokie, ale zespół z Andaluzji właściwie co roku skazany jest na wymyślanie siebie od początku. I co roku mu się to udaje.

Monchi nazywany jest w Hiszpanii "królem Midasem". Za swój najlepszy transfer uważa sprowadzenie Daniego Alvesa - w 2002 r. Brazylijczyk przyszedł z Bahii za 850 tys. euro, a po sześciu sezonach odchodził do Barcelony za 35,5 mln. W Sevilli zdobył dwa Puchary UEFA, Puchar Hiszpanii, Superpuchar Hiszpanii i Europy. Dziś, zaczynając nowy rozdział kariery w Juventusie, ma 33 lata, 32 trofea i jest jednym z najbardziej utytułowanych piłkarzy w historii.

Lista sukcesów Monchiego jest imponująca. Są na niej Ivan Rakitić, Aleix Vidal, Adriano i Seydou Keita - na nich wydał łącznie 11 mln euro, by sprzedać do Barcelony za 59 mln. Interesy robił także z Realem Madryt, któremu sprzedał wychowanka Sergio Ramosa za 27 mln i piłkarza tak przeciętnego jak Julio Baptista za 20 mln.

Zdarzały się Monchiemu złe transfery: Lautaro Acosta (7 mln), Arouna Koné (12 mln), Baba Diawara (3), ale zdecydowana większość była sukcesem. W 2009 r. Monchi podjął większe ryzyko, gdy wydał aż 15 mln euro na napastnika Realu Madryt Álvaro Negredo. W cztery lata Negredo zdobył 85 bramek, po czym zostawił w kasie 25 mln, przechodząc do Manchesteru City. I to był początek końca jego kariery.

Monchiemu dobrze się handluje z Anglikami. Do Arsenalu sprzedał wychowanka José Antonio Reyesa (20 mln), do City - Jesusa Navasa (20 mln), a do Liverpoolu - Luisa Alberto (8) i Alberto Moreno (18). W 2006 r. Duńczyk Christian Poulsen przychodził do Sevilli jako wolny zawodnik, by dwa lata później odejść do Juventusu za 9,75 mln. A jak wiadomo, do niedawna klub z Turynu też bardzo skrupulatnie oglądał każdy grosz.

W sumie 15 najlepszych transferów Monchiego przyniosło Sevilli aż 225 mln euro zysku. Kilka razy sięgały po niego wielkie kluby - miał pracować w Realu, ale w Madrycie o transferach decyduje prezes Florentino Pérez. Kandydaturę Monchiego wysuwano, gdy półtora roku temu Josep Maria Bartomeu zwalniał z Barcelony Andoniego Zubizarretę. Tego lata spekulowano o ofercie Manchesteru United. Pytanie, czy odnalazłby się w odmiennej rzeczywistości, w której można sobie pozwolić na szastanie pieniędzmi. Nie potrzeba Monchiego, by sprowadzić Paula Pogbę za 120 mln euro.

Zobacz wideo

Milik ledwo co w Napoli, a nowy klub już chce mu sprowadzić rywala. I to dwa razy droższego od Polaka!

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.