Liga Mistrzów. Kim jest Saul Niguez?

"Potrzebujesz wygrać z Bayernem? Lepiej zadzwoń do Saula - sklecony naprędce dowcip nawiązujący do popularnego serialu "Better call Saul", sugeruje, że półfinał Ligi Mistrzów na Vicente Calderon miał bohatera jednostkowego. Ale bohaterem zbiorowym było Atletico. - pisze na swoim blogu "W polu karnym" Dariusz Wołowski, dziennikarz "Gazet Wyborczej" i Sport.pl.

Slalom 21-letniego Hiszpana między pięcioma graczami Bayernu rzucił na kolana światowe media. Diego Simeone na temat Saula Nigueza nie potrafił powiedzieć nic oryginalnego, poza tym, że to nagroda za ciężką pracę wykonaną ostatnio przez młokosa. Ale ciężka praca to sformułowanie wytarte jak dżinsy Johna Wayne'a, na niej opiera się fenomen całego Atletico.

U Simeone każdy piłkarz jest stachanowcem, mającym do odwalenia kupę czarnej roboty na swoim odcinku. Bez niej zespół z Calderon przegrałoby z Bayernem 1:3 i fantastyczny gol Saula byłby mało znaczącym epizodem na otarcie łez.

Piłkarze Simeone osiągnęli najwyższy stopień zespołowości. Są jak jeden organizm, palce jednej ręki. Ocierają się w swojej pracy o perfekcję, przy tym zespołowy trud nie zabija ich indywidualności. Filipe Luis jest najlepszym lewym obrońcą świata, trener Atletico to widzi, w odróżnieniu od Jose Mourinho.

W Chelsea Brazylijczyk przegrywał rywalizację z Cesarem Azpiliquetą. Dlatego wrócił na Calderon, gdzie pokazuje, jak bardzo ocena klasy i potencjału piłkarza może być dyskusyjna. Azpiliqueta gra z Chelsea o nic, Filipe Luis podbija najlepszą ligę świata i najważniejsze międzynarodowe rozgrywki.

To samo dotyczy Saula, syn byłego napastnika Elche, którego bracia byli piłkarzami, wychowankami Valencii. On sam w wieku 11 lat trafił do Realu Madryt, ale po dwóch latach uciekał do Atletico. Przez 24 miesiące przeżył gehennę, o której niedawno, przy okazji derbów Madrytu w lutym opowiadał dziennikowi "El Mundo". O tym, że koledzy kradli mu buty i śniadanie, że donosili do trenera, oszukiwali, że atmosfera w La Fabrica była nie do zniesienia. Brzmi groteskowo, ale potwierdza tezę, że młodzi ludzie trafiający do szkółki Realu szybko zapadają na gwiazdorskie choroby. Wielu z nich nosi głowę jakby był Ronaldo.

Saul wspomina, że odszedł do Atletico, bo tam było normalnie i fajnie. Atmosfera pracy, a nie gwiazdorstwa. Musiał tym ująć Simeone, który dał mu szansę.

Talent Saula nie jest czymś oczywistym, choć w reprezentacji przeszedł wszystkie szczeble juniorskie. Vicente del Bosque zauważył go raz, przed rokiem powołując na listę rezerwowych przede sparingiem z Kostaryką. Oczywiście nie zagrał ani minuty, bo selekcjoner uważa, że genialnych pomocników ma nadmiar: Iniesta, Busquets, Fabregas, Silva, Isco, a jeśli ktoś z Atletico to w pierwszej kolejności Koke. Na miesiąc przed Euro 2016 szanse zobaczenia w nich Saula są właściwie zerowe.

To jest piłkarz jakich kocha Simeone. Poza golem z Bayernem, poza fantastyczną asystą przy pierwszej bramce przeciw Barcelonie w ćwierćfinale, nie zapomina o rzeczy podstawowej. Pomocnik wychodzi na boisko odwalić swoją robotę, nie jest gwiazdą, ale robotnikiem, takim samym jak Diego Godin. Kontuzjowany Urugwajczyk z Bayernem nie zagrał, ale system działał bez niego. Zapytajcie Roberta Lewandowskiego, kapitan reprezentacji by pewnie przyznał, że gdyby wszystkie drużyny broniły tak jak Atletico, kariera napastnika byłaby udręką. Przez 90 minut na Vicente Calderon Polak nie zdradził nawet promila tego talentu, przed którym świat piłki bił pokłony po pięciu golach wbitych Wolfsburgowi.

Czy nie jest genialny plan, który potrafi rozbroić takie strzelby jak Lewandowski? A wcześniej, Messi, Neymar, Suarez, lub Ronaldo, Bale i Benzema? Mecz Atletico z Bayernem próbowali ułożyć w swoich głowach dwaj wybitni stratedzy, przy czym Pep Guardiola miał w garści nawet więcej futbolowych atutów, a jednak wszystko przebiegło jak chciał Simeone. Czy to nie jest imponujące? Czy piłkarze nie mają powodów, by dostrzec w swoim trenerze wizjonera?

U Simeone nie ma gwiazd, kto się nią czuje, odchodzi. Etos pracy jest wszechobecny, z niego bierze się sukces. Jeśli sprowadzeni za 55 mln euro Jackson Martinez, lub Luciano Vietto czuli się stworzeni do wyższych celów niż walka i bieganie, to dziś pierwszy gra w Chinach, drugi nie podnosi się z ławki rezerwowych.

Nawet Antoine Griezmann nie jest gwiazdą. Nie będzie nią też Saul, bo Simeone na to nie pozwoli. Gwiazdy grają w Barcelonie i Realu, fenomen Atletico jest opozycyjny wobec kolosów hiszpańskiej piłki. Dlatego pomysł Simeone jest tak unikalny i kontrowersyjny. Jeśli ktoś szuka piękna futbolu w zagraniach piętą, trickach i całej tej ornamentyce futbolu barokowego, musi szukać daleko od Vicente Calderon. Tu piękno polega na działaniu systemu, współpracy elementów, dopasowaniu szczegółów, neutralizowaniu atutów drużyny przeciwnej. Nie do wszystkich ta estetyka musi przemawiać.

Zobacz wideo

Wygranie LM to za mało. Barcelona poza dziesiątką najbardziej dochodowych klubów świata

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.