Primera Division. Geniusz anonimowy

Aż 20 przechwytów zaliczył Sergio Busquets w meczu z Valencią. Perfekcja nie istnieje? Pisze na swoim blogu Dariusz Wołowski, dziennikarz Gazety Wyborczej i Sport.pl.

Wśród najmniej medialnych piłkarzy w światowej czołówce pozostał już lata świetle za Andresem Iniestą. Sposób bycia mają podobny, rzadko silą się na kontrowersje. Andresa wyniosły na piedestał gole w półfinale Champions League z Chelsea 2009 i finale mundialu 2010. Geniusz? Jasne, ale genialny jest też Sergio - pozbawiony co prawda szybkości w nogach, ale hojnie obdarowany szybkością szarych komórek.

Na boisku są krewniakami, nie wykonują zbędnych ruchów, pokazują drugą stronę medalu wobec przesyconej ornamentyką gry Neymara. Tricki Brazylijczyka ocierają się o piłkarski barok, niejednemu wydadzą się przerostem formy nad treścią. Styl Busquetsa jest surowy, prosty, choć nie pozbawiony wykwintności, gdy trzeba. Panuje nad piłką doskonale, głowę nosząc wysoko. Jeśli coś łączy obu piłkarzy to przesadna skłonność do padania na boisko. W przypadku Sergio to właściwie przeszłość, zła opinia wlecze się za nim od symulowania fauli w klasykach ery Mourinho.

To ciekawe, że grę tak wybitnego pomocnika trzeba tłumaczyć kibicom. I nie tylko. Sugestywnie robili to kolejni trenerzy Busquetsa: Vicente del Bosque, Pep Guardiola, a ostatnio także Luis Enrique. Wszyscy trzej w różnych momentach kariery pomocnika Barcy ogłosili, że gdyby mieli szansę znów wrócić na boisko, chcieliby się wcielić właśnie w niego.

Oglądałem niedawno program w katalońskich mediach, w którym jeden z dziennikarzy zajmujących się Barceloną postawił tezę, że gdyby Guardiola miał namawiać kogoś z Camp Nou na przeprowadzkę na Etihad Stadium, byłby to właśnie Busquets. Szefowie Barcy są jednak świadomi, że trzeba będzie podjąć walkę wszystkimi środkami. Żeby zespół wygrywał, ktoś musi strzelać, ale żeby strzelał, ktoś musi piłkę zabrać i rozegrać. Tym kimś jest Sergio.

Zapewne wielu zastanawia się, jak można poświęcić tyle czasu defensywnemu pomocnikowi po meczu, w którym Leo Messi zdobył hat tricka (34 w karierze) i przekroczył granicę 500 goli, a Luis Suarez trafił do siatki cztery razy (35 bramek w 33 spotkaniach tego sezonu)? Każdy z nich wziął do domu piłkę po jednostronnym pojedynku, w którym Valencia poniosła najdotkliwszą porażkę w historii występów w Pucharze Króla (0:7), a jej wzburzeni kibice czekali na nocny powrót piłkarz, by obrzucić ich obelgami. Sytuacja trenera Gary'ego Neville'a jest wyjątkowo paskudna. - Trzeba wyjść z tego gówna - powiedział jeden z graczy drużyny, która w przeszłości częściej straszyła Camp Nou rykiem lwa, niż piskiem rozgniatanego królika.

Ktoś jednak za tym wszystkimi ekstremalnymi sytuacjami stoi. Jak cień, jak bohater, który nie pojawia się na ekranie, ale inni wciąż mówią o nim. Pierwsza bramka "otwierająca" spotkanie padła po asyście Neymara i strzale Suareza. Do tego nigdy by jednak nie doszło, gdyby w środku pola Busquets nie wygrał walki o piłkę z graczem Valencii. Potem zaliczył jeszcze 19 przechwytów. W ataku wymienił 109 podań, z czego tylko 8 nie trafiło tam, gdzie mierzył.

Zapytany o to po meczu powiedział, że pracuje, by ograniczyć liczę niecelnych zagrań, choćby perfekcja nie istniała, uparcie będzie do niej dążył. O skromności nie ma co nawet wspominać: koledzy z zespołu go wielbią, tłumy nie muszą.

Jesienią przy okazji ogłoszenia listy 23 nazwisk aspirujących do Złotej Piłki, na której znów nie było Busquetsa dziennikarz "El Pais" napisał, że czas by w wieku 27 lat przestał być najlepszym anonimowym piłkarzem na świecie.

"Siedem goli i pogrzeb" - tytuł z dziennika "Marca"

"Kochamy cię Czeryszew" - ironiczne transparenty fanów Barcy. Może nawet ironiczne w stylu Gerarda Pique.

Podyskutuj z autorem na jego blogu - W POLU KARNYM

Mourinho, Buffon, Suarez. Niezwykłe prace rosyjskiej artystki [ZDJĘCIA]

Zobacz wideo
Czy Sergio Busquets to obecnie najlepszy defensywny pomocnik świata?
Więcej o:
Copyright © Agora SA