FC Barcelona. Lepiej niż genialnie

- Ciekawe, co ma na myśli Luis Enrique mówiąc, że najlepsze dopiero nadejdzie, po tym jak jego drużyna wbiła dziesięć goli Realowi i Romie - zastanawia się na swoim blogu dziennikarz Sport.pl i ?Gazety Wyborczej? Dariusz Wołowski

W ośmiu ostatnich meczach Serie A piłkarze z Rzymu oddali tylko 5 pkt. Do prowadzącego Interu tracą trzy. Roma nie jest w ciężkim kryzysie, mimo wszystko mecz na Camp Nou skończył się dla niej zanim się zaczął. Goście statystowali drużynie unoszącej się w innym wymiarze, choć po zwycięstwie na Bernabeu 4:0 Luis Enrique wyznał, że z trudem panuje nad entuzjazmem. I przypominał, że futbolowe cmentarze pełne są tych, którzy czuli się mocarzami.

To, co się stało z Katalończykami może uchodzić za misterium. Od września do połowy października tracili gole w każdym meczu. Nawet przeciw Las Palmas, gdy kontuzji doznał Leo Messi. Wymęczyli zwycięstwo 2:1, po czym w spotkaniu z Leverkusen na Camp Nou wygrali cudem, przegrywając do 80. minuty. Wreszcie przyszła porażka w Sewilli. Neymarowi zarzucano wtedy, że zamiast grać po swojemu, na siłę pcha się zbyt duże buty małego Argentyńczyka.

Ale to właśnie od kapryśnego Brazylijczyka poszedł impuls - znaczy powoli dojrzewa. Luis Suarez dołączył się do fiesty pod hasłem "minimalizowanie strat do czasu powrotu lidera". Wykręcili 150 procent normy, dziś, gdy wrócił Messi, rywale głowią się: "jak długo to potrwa"? Barca jest solidna w tyłach, od 20 października straciła jedną bramkę, drugą wczoraj z Romą przy prowadzeniu 6:0. Żeby opisać styl gry Katalończyków trzeba by bawić się w poetę. Tymczasem trener drużyny mówi, że najlepsze dopiero nadejdzie. Co to znaczy? Puste słowa? Czy faktycznie jest coś na rzeczy?

Wygląda to tak jakby w Katalonii wymyślili najlepszy sposób na futbol: najładniejszy i najbardziej wydajny, choć wydawałoby się, że trudny i zawiły. Ale wchodzi do gry debiutant Samper i nie widać różnicy. W tym sensie kryzys La Masii jest przesadzony. Jasne, że Barcelona nie wychowuje świetnych środkowych napastników, dlatego musiała sprowadzić Suareza, wcześniej Villę, Ibrahimovica, Henry'ego, czy Eto'o. Ale pomocników produkuje w wystarczających ilościach, by jej gra wciąż wyglądała tak samo. Z Guardiolą, czy bez. Czasem przyspiesza, czasem zwalnia, czasem porywa, innym razem zanudza, ale zawsze w ramach podobnej estetyki.

Przed dzisiejszym starciem z Juventusem w Turynie Manuel Pellegrini wspomniał, że jego City interesuje tylko wygranie grupy. Chce pójść z drużyną krok dalej niż w poprzednich dwóch latach, gdy w 1/8 finału trafiał na zespół z Katalonii. W świadomości rywali, tych którzy podziwiają Barcę i tych, którzy jej nie znoszą, funkcjonuje jak ściana z betonu. Bez młota pneumatycznego jej nie przebijesz, młot mają póki co tylko na Allianz Arena. A jak widzieliśmy wiosną to był jednak tylko młotek.

Jeszcze niedawno Cesar Luis Menotti, wielbiciel Guardioli mówił o Barcelonie, jak o drużynie przeciętnej. Przekonując rodaków z River Plate, że tytuł klubowych mistrzów świata jest na wyciągnięcie ręki. Jego zdaniem Barca Guardioli była nietykalna, ta, którą prowadzi Luis Enrique do poprzedniczki nie dorasta. Tymczasem teraz wrażenie jest inne. Iniesta jest znów w wielkiej formie, Busquets gra jak natchniony, jakby Xaviego i Mascherano ktoś połączył w jedno. Sergi Roberto rośnie na gwiazdę, Rakitić wprowadza element nieprzewidywalności do schematów z la Masii. A ofensywne trio, które stworzył Messi z Neymarem i Suarezem jest być może najlepsze ze wszystkich.

Cały wpis przeczytasz na blogu "W polu karnym"

Zobacz wideo

Beckham najseksowniejszym żyjącym mężczyzną wg "People" [ZDJĘCIA]

Czy Messi-Neymar-Suarez to najlepsza ofensywa w historii?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.